wtorek, 22 września 2009

Łzy się polały

Obejrzałem film dokumentalny "Polskie Termopile" (Scenariusz i reżyseria: Leszek Wiśniewski Polska 2009). Przytoczę opis
"Przed 70 laty, 8 września 1939 roku niemiecki gen. Heinz Guderian otrzymał zadanie prowadzenia działań w kierunku Wizna - Brześć. W nocy z 8 na 9 września siły niemieckie pod Wizną liczyły już około 42 000 żołnierzy wyposażonych w 350 czołgów, 108 haubic, 58 dział lekkich, 195 dział przeciwpancernych, 108 moździerzy, 188 granatników i 288 ciężkich karabinów maszynowych. Przeciwko tej potędze stanęło 700 żołnierzy i 20 oficerów uzbrojonych w 6 dział lekkich, 24 ciężkie karabiny maszynowe, 18 ręcznych karabinów maszynowych, 2 karabiny przeciwpancerne. W ten sposób na odcinku "Wizna" doszło do niespotykanej dysproporcji sił przez historyków porównywanej do słynnej wojny grecko-perskiej z 480 r. p.n.e.".
Nie mieli żadnych szans. Głupota czy bohaterstwo. Znali cenę. 500 poległo, więc napewno nie walczyli dla siebie lecz dla swoich żon, dzieci, o godność i wolność. Tym jest patriotyzm. Czasy były takie jakie były. Kryto przed nami historię. I tak jest do teraz. Nasi "europejscy" politycy milczą, media wolą lansować kolejne dwuminutowe gwiadki a "wielcy" artyści ... "o nich głucho milczy/ pozostał po nich w kopnym śniegu/ żółtawy mocz i ten ślad wilczy" tak o bohaterach z Monte Casino pisał nasz laureat Nagrody Nobla a bawidamek Hanuszkiewicz na pogadankach teatralnych wręcz nawoływał by odrzucili postawę patriotyczną jako tą co ogranicza (jakoś umknęło mu chyba, że prezerwatywy również ograniczają a przecież są ambitnie promowane). Po co to piszę? Czemu musiałem ten film pobrać z internetu? I czemu młodzi ludzie dowiadują się o tym wydarzeniu od szweckiej grupy rockowej Sabbaton, która nagrała balladę ku pamięci bohaterskich Polaków. To bolesne miejsce na mym blogu.

Miecz Prawdy - Legend Of The Seeker

Post pozornie lekko spóźniony;))) Pozornie bo chciałem wpuścić do bloga dopiero jak się trochę odcinków nazbiera. Tak to serial. Nie widziałem jeszcze ani jednego naprawdę dobrego serialu fantasy. Ten został nakręcony ponoć na książkach z wysokiej półki gatunku. Pewnie nawet bym się i tym nie zainteresował, ale znam osobę w rękach której nawet frytki na kartonowym talerzyku wydają mi się najwspanialej podaną ucztą. Więc na jej słowa o istnieniu wtedy jeszcze "Miecza Przeznaczenia":))) natychmiast wynalazłem w sieci i już wieczorem byłem po pierwszych dwóch epizodach i ... kurna super;))) No to dawaj całą serię. Trzeci niestety sprowadził mnie na ziemię. Przecież nie ma dobrych seriali fantasy. Ale niech choć istnieje nadzieja, kiedyś będą;)))

niedziela, 20 września 2009

Teatr Dramatyczny w Warszawie im. Gustawa Holoubka - Krystian Lupa "Persona, tryptyk - Marilyn"

Kilka oblicz spektaklu, rózne tematy i zupełnie niezalezne kąty patrzenia. A to wciąż jedna sztuka w jednym teatrze. Jak siadałem nie wiedziałem co mnie czeka. Sześć godzin w podróży, potem szwędanie po złotych tarasach, kawa w kameralnej (swoją drogą jak na teatralną kafejkę to droga - 9zł, hm...), potem czekanie bo wchodzimy na darmową wejściókę;))). Ta cała otoczka mnie przygotowuje do czegoś ważnego. Siadam. Zaczyna się. Już mnie mają... Niestety siedzę w gówniarskim sektorze, gdzie jakaś wycieczka jest w trakcie uprawiania turystycznego teatringu. Odbiór ze sceny i chęć dokonania morderstwa na jednym (pip) zaczyna się przeplatać. A jakaś panienka przede mną łyka tą błazenadę co gościa tylko rozkręca. Szczęśliwie główna aktorka ok 30-40 minuty pokazała nagi tyłek co chyba chłopcu wystarczyło (i nie wnikam czy to znaczyło, że już było po wszystkim czy że zaczęło go to interesować). Ale chrumkariady to nie przerwało. Masakra.
Mógłbym to pominąć ale sceny o długich chwilach milczenia, gdzie aktorzy grają ciszą i ktoś zaczyna kaszleć lub się wiercić. Koszmar.
NIE CHCĘ SIĘ DO TAKICH SYTUACJI PRZYZWYCZAJAĆ.
Gra aktorska - Sandra Korzeniak grała Marylin. Nie znam jej ale była świetna. Sposób poruszania, a przede wszystkim wypowiadania swych kwestii super. Kasia Figura to było nieszczęście. Miałą problemy z głosem, ale i sama jej gra to nic wielkiego. Właściwie to mógłbym jeszcze wymienić Władysława Kowalskiego. Zagrał tak jak zwykle. Spokojny i nieustępliwy sposób wysławiania. Kultura. Modelowo jak w filmie "Sposób na Alcybiadesa". No i Adam Ferency ztych bardziej znanych. Ale to ledwie kilkuzdaniowy epizod.
Sztuka ta jest impresją na temat psychiki Marylin Monroe. Ponieważ jednak nie czytałem programu nie wiedziałem kim są konkretne postacie. Dlatego też skupiałem się na relacji człowiek człowiek. Wciąż huczy mi w głowie pytanie zadawane przez wielką gwiazdę każdemu mężczyźnie, z którym ma kontakt "Kocha mnie pan?" i milcząca odpowiedź.
Czemu tak krótko o samym spektaklu trwającym ponad trzy godziny? Wg mnie po prostu jest wart obejrzenia.

ps Nazwa w tytule - tryptyk. Czekają mnie zapewne jeszcze dwie wizyty w Warszawie w tej sprawie;)))

Leopold Tyrmand - Gorzki smak czekolady Lukullus

"Zły" na tyle utkwił w pamięci, że z radiowych adaptacji teatralnych wybrałem włąśnie Tyrmanda i Hłaskę na wersję spacerową rolek niedzielnych;). Akcja dzieje się w czasie II wojny światowej. Jest lekki romans, ale to ledwie ubarwienie dla postawy głównego bohatera. Trochę przebrzmiałe cechy on reprezentuje, ale to wciąz stanowi wartość. Żyć należy w zgodzie z sobą samym, a robić to w co się wierzy. Dużo się traci, to prawda. Ale ile zyskuje stając przed lustrem;)

paczka filmów;)

Ostatnio odkryłem, że mogę oglądać filmy na kompie bo monitor wcale taki mały nie jest a zaletą, że łatwo się przewija do przodu, zatrzymuje, cofa;))))
I dzięki temu śmignąłem po kilku filmach.

Zapowiedź - Knowing (2009)
Film z N. Cagem. Trochę tajemnicy jak w "Skarbie narodów". Znów jest naukowcem. Jedyny na świecie wiedzący co się dzieje. Bierze do ręki kartkę zapisaną liczbami i "prawie" od razu łapie o co chodzi. Przesłanie zdecydowanie sekciarskie. One zawsze przepowiadają koniec świata. A tu jeszcze ukłon w stronę scientologów, bo kosmici szczęśliwie nad nami czuwają. Temu panu dziękujemy;) (zawsze tak mówię a potem łapię się i zaliczam kolejną kupę z nim).

Męczennica - Martyrs (2008)
Na ten film straciłem dzięki technice nie więcej niż 10 minut. Toksyczny.

Kochanie jestem w ciąży - Baby On Board (2009)
Trzeci sort komedii romantycznych. Innej akurat pod ręką nie miałem. Można sie uśmiechnąć. Maksymalnie do pogapienia.

Killshot (2008)
W roli głównej Mickey Rourke. To jedyny powód bym ten film chciął obejrzeć. Wszystkich emocji starczyło na kilkanaście minut. Pewnie coś pominąłem ale jak dla mnie marne to i nie warte oglądania. Odradzam nawet fanom kina sensacji.

The Bravados (1958)
Klasyczny western. Joan Collins i Gregory Peck. Jemu zabijają żonę. On się mści.
"- Sam mianowałem się sędzią i katem. Przysięgali, że są niewinni. Jeden z nich na kolanach błagał mnie o życie. Nie słuchałem ich. Zabiłem ich za winy, których nie popełnili.
- To co mówisz i czujesz - odpowiada ksiądz - stawia cię wyżej niż innych którzy byli w twojej sytuacji. Nie usprawiedliwiam cię, ale ty przynajmniej nie tłumaczysz się, że tamci byli źli..."
I jeszcze końcowe słowa bohatera "Módlcie się za mnie".
Zemsta była zła, była błędem. W jakiej nowej produkcji hollywoodzkiej znajdę teraz takie wartości? Może właśnie dlatego lubie te filmy. Spokojne, twarde, mądre. A może trochę jestem sentymentalny?;)

Kolej Transyberyjska - Transsiberian (2008)
Taki sobie film. Liczyłem na więcej z klimatu przestrzeni Syberii i samej atmosfery tak słąwnego pociągu. Mocno się zawiodłem. Ale marzenie odbycia takiej podróży pozostało;)))

poniedziałek, 14 września 2009

Andrzej Philipiuk - Homo Bimbrownikus


"Jakub był tak potwornie trzeźwy, że aż nie mógł zebrać myśli"

Nowe przygody Wendrowycza to cztery opowiadania. Właściwie to trzy i jedno trzystustronicowe (przy całości 350 str). Po co to piszę? Te króciutkie są super. To jest to co tygryski lubią najbardziej;))) A te co stanowi lwią część voluminu? Hm... wyobrażałem sobie film, gdzie dwa leśne dziadki zaiwaniają po mieście tłukąc łysych i przeskakując przez płoty. Byłby to komiczny widok. Pełen ubaw. Ale w książce? Napisane językiem (sprawne pióro bezsprzecznie) znanym z "Norweskich dzienników" automatycznie przywołało myśl "a co by to zmieniło gdyby zamiast Jakuba i Semena były by ich wnuki". No właśnie co?

ps I smutna myśl - chyba tylko cenę w księgarni;(

Antychryst (2009)


Reżyseria Lars Von Tier. To co widać na ekranie jest doskonałe. Plenery, sposób kręcenia, "magiczne" oświetlenie... po prostu wszystko. Do niczego nie potrafiłbym się przyczepić. Oglądałem wręcz zahipnotyzowany urokiem ujęć. No tak - to wiele, ale żeby film był świetny to jednak zdecydowanie za mało. Tamto wystarcza by się pogapić. Jeśli jednak oczekujemy czegoś więcej to moim zdaniem czeka nas rozczarowanie. Dlaczego??? Bo moim zdaniem fabuła zupełnie nie trzyma się kupy. Nielogiczność, niekonsekwencja i czasem całkowity brak sensu. Taka łatwizna, tak ja przynajmniej postrzegam scenariusz. By dotrzeć do kilku istotnych miejsc autor idzie na skróty i to nie myślowe, lecz "dajmy byle co, o to się nadaje na pretekst";))) A przemawiający lis wyrwał się twórcy jak "Filip z konopi".
Film w sposób ewidentny przygotowywano jako festiwalowy. Tytuł nikak sie nie ma do treści, ale w sposób uzurpatorski zawłaszczył sobie słowo, którego nawet twórcy "Omena" nie śmieli pobrać. Taki zupełnie pod publiczkę. Artyzm w realizacji jest ewidentny i z tego jak na samym początku napisałem się nie wycofuję. Zastosowanie erotyki ciągnie podobieństwem do "Imperium zmysłów" które kiedyś przecież Cannes wygrało. Ale tym razem pomimo, że też jest w wersji porno to bieda mentalna i "szokowanie" pod jurorów.

ps Pomimo tego wszystkiego co napisałem myślę, że byłby z tego doskonały teatr. Sam motyw relacji dwojga ludzi po stracie dziecka. Nic nowego;((( Może gdyby Von Tier napisał tenscenariusz dla siebie...

piątek, 11 września 2009

Zapaśnik - The Wrestler (2008)

Jak dla mnie to taki sobie film. Choć lubię Rourkego bo ... naprawdę trudno go lubić;))) to jednak żadna rewelacja. Sporo zrobiono szumu wokół tego obrazu i dałem się naciągnąć. Może i jest to biografia wrestlera - nie wnikam. Może jest też i jakieś przesłanie - jak dla mnie mało ważne. Był, żył i umarł. Nie miał przyszłości, ale nawet o nią nie zawalczył, a niby wielki wojownik.

poniedziałek, 7 września 2009

Brzydka prawda - Ugly Truth, The (2009)

Było się z czego pośmiać;))))))
Zakończenie najbardziej przewidywalne. Aż trudno uwierzyć, żę się na takie zdecydowano. Ale z drugiej strony to miłe, że znów wszystko się kończy happy endem;)

niedziela, 6 września 2009

Tramwaj zwany pożądaniem - A Streetcar Named Desire (1951)


Kurcze, ale pod koniec mną wstrząsnęło. Na podstawie sztuki Tennessee Williamsa i właściwie to w teatralnej realizacji. Blanche Dubois (Vivien Leigh) to główna bohaterka, nimfomanka. Może to zbieg okoliczności, a może całkowicie zamierzony efekt (uwierzę jeśli to prawda) ale dokładnie w połowie (dokładnie co do minuty;) ) filmu jest sytuacja, która pozbawia złudzeń co do jej natury. Od samego początku w jej wypowiedziach czai się fałsz. Nie wiadomo jednak jak bardzo sama w to wierzy, więc nie wolno jej osądzać. Czuć grę, ale czy napewno. Jest fragment filmu gdy zaczynam jej wierzyć, gdy czuję szczerość, i ... najczystszy ból, desperację, tęsknotę, pragnienie...
Koniec filmu wszystko wyjaśnia - to szaleństwo (długo miałem nadzieję, że nie). Miłość utracona, prztrwać ją potrafią tylko twardzi, niewrażliwi... przetrwają ją tylko Ci co nigdy nie kochali.
Marlon Brando był świetny, zresztą jak zawsze;)))

ps Zapoznanie się z tym filmem to odrobienie zadania domowego. Wszak Teatr Miejski przygotowuje się do premiery tej sztuki;)

piątek, 4 września 2009

Jutro idziemy do kina (2007)

Otulona patriotyzmem romantyczna opowieść o ludziach wchodzących w dorosłość. Polska rok przed rozpoczęciem wojny. Bohaterowie filmu właśnie zdali maturę. Ich plany, miłości, pragnienia. Ich poukładany światopogląd, wręcz wzorcowy. Zdewastowane MTV, big braderem i pochodnymi pokolenia obecne nie ma szans na taki sposób myślenia, na oparcie życia na takich wartościach. Smutne. Oskalpowana cywilizacja (wystarczy spojrzeć na tłumy dobrze umięśnione ze sterczącymi u góry łysymi kikutami - to symbol;))) ).

Zamiana (2009)

Taka sobie komedia. Motyw z zamianą płci w kinie doczekał sie bardzo "długiej brody" i tu jest nazwijmy to lekkośmieszny. Odrobina politycznej satyry w postaci bonusa i dobra gra aktorska. Niewiele jest komedii o których można powiedzieć "musisz koniecznie ją zobaczyć", bardzo dużo gdzie był "super ubaw". Ta jednak nawet do tej drugiej grupy się nie zalicza. Sorki.