poniedziałek, 29 marca 2010

Rewers (2009)


To naprawdę zbieg okoliczności, że jedna czarna komedia po drugiej. Fakt ten skojarzyłem dopiero jak się stało;))) Generalnie na takich filmach się nie śmieję. Co najwyżej uśmiecham. I tyle. Jandę bardzo lubię. Gra naturalnie, gdy tego wymaga rola, lub bardzo charakterystycznie gdy postać musi być stworzona ("Wizyta starszej pani"). Agata Buzek obsypana nagrodami za swą grę właściwie się obroniła. Nadal pozostanę z twierdzeniem, że tata może dużo i dlatego nie będę darzył jej specjalnym szacunkiem. Cudów nie ma, a niektórzy mogą chodzić na skróty oficjalnie. Ale to tyle w tym temacie. Nie jest też ona specjalną pięknością więc ... to dobra dla niej rola. Postać staruszki wg mnie jednak nie wyszła, ale to nie jej bezpośrednia wina. Brak zmarszczek na twarzy to jednak pójście na łatwiznę przez charakteryzatorów. To kuśtykanie z pochyleniem, a potem taniec? No właśnie, jak się wyprostowała to zupełnie stało się to nienaturalne, i jeszcze takie dynamiczne zatrzaśnięcie drzwi taksówki od wewnątrz. Detale. Ale zadecydowały. Czepiam się;)))
Sam film generalnie fajny. Motyw konwencji czarno-białej podobnie jak na "Białej wstążce" dodał ważności dla tego dzieła. Ale tutaj szczęśliwie opowieść jest zamknięta, co wg mnie daje sens jego powstania. A gdy dodamy gagi ze świata ówczesnego komunizmu, te poemaciki donosicielskie, kwiaty entuzjastycznie wręczane gościom z trybuny, drobne uwagi dla poety. O tak;) To są te prawdziwe smaczki, którymi można zahaczyć temat "rozliczeń";))) A film staje się całkiem przyzwoity.

Ladykillers, czyli zabójczy kwintet - The Ladykillers (2004)


Czarna komedia braci Coehn z główną rolą T. Hanksa. Kolejny z dobrze mi znanych filmów które oglądam dla przyjemności. Dla tego niepowtarzalnego klimatu specyficznej czarnej komedii, dla tej finezji słownej, która została wprowadzona w postać głównego bohatera, maestra zbrodni.
Perfekcyjny plan napadu na kasyno. Udział w nim bierze zestaw komicznych postaci, choć z zachowaną powagą. Napad się co prawda udaje ale co dalej... Kto nie widział ten powinien;))) Dodam tylko, że to bardzo subtelne "Ocean Eleven". Kameralne. Tylko krok i można to zagrać na scenie teatru;)

Zorza polarna - Northern Lights (2009)

Ekranizacja prozy Nory Roberts. Klasyczny romans kryminalny. Miejsce wydarzeń Alaska. Do miasteczka przyjeżdża młody szeryf. Zakochuje się. Odnajdują ciało zamordowanego piętnaście lat temu ojca jego wybranki. Rozpoczyna się śledztwo.
Nic specjalnego. Taki Hallmark.

Uwaga kobiety - Ah! La Libido (2009)

Cztery dziennikarki piszące dla kobiecego magazynu postanawiają skorzystać z usług żigolaków. To taki pomysł by trochę urozmaicić szarą codzienność, nabyć nowych wrażeń. Generalnie nie licząc śmiesznych zakończeń co niektórych "przygód" film dość nudny. To oczywiście moje zdanie;).

Argov Sherry - Dlaczego mężczyźni kochają zołzy

"Wiedząc, jak żałosnych porad sercowych udzielają popularne kolorowe magazyny, łatwo zrozumieć, dlaczego kobiety tak ochoczo nadskakują swoim partnerom: „Pożartuj, a potem ugotuj mu obiad z czterech dań... upiecz walentynkowe ciasteczka z egzotyczna
posypka sprowadzana z Malezji (wzorem Marthy Stewart). Nie zapomnij o eleganckich serwetkach i ekologicznych truskawkach, po które warto się wybrać na drugi koniec miasta (dobre dwie godziny drogi). Potem ugość go tym wszystkim na drugiej randce,
wystrojona w czarna koronkowa koszulkę nocna". I na co jest to recepta? Na katastrofę."


To książka dla kobiet. Zdecydowanie dla nich napisana zresztą w formie poradnika. Więc dlaczego ja po nią sięgnąłem?;))) Lekki sposób pisania mnie zaciekawił, a potem sporo zabawy miałem gdy przyszło dopasowywać sytuacje i zachowania. Ale wszystko z pewnym przymrużeniem oka. O autorce wiem tyle co na końcu książki jest w podziękowaniach:). Nie nazwałbym jej feministką pomimo porad w stylu "wrzuć swoją czerwoną koszulkę i całą jego białą bieliznę do prania razem. Żaden samiec hetero nie będzie nosił różowych majtek więc pierwszy będzie krzyczał Tylko nie waż się prać moich rzeczy". Gdy czytam takie rady natychmiast kojarzy mi się film "Przypadkowy mąż";))). W książce przeplatają się non stop relacje damsko męskie i nie pada chyba ani razu słowo miłość. Owszem, jest bardzo prawdziwy zresztą w treści, indeks jak rozpoznać gdy partner jest w zakochany. No ale oto tutaj chodzi. Podczas gdy oznaki zakochania, a co za tym idzie utraty kontroli u kobiety określane są mianem słabości.

ale jest jeszcze mała perełka

"... ale nie wysilaj się jeszcze bardziej, żeby zadowolić swojego mężczyznę.
Zamiast tego staraj się coraz bardziej zadowolić siebie... bo tak naprawdę to jest właśnie to, co go szczerze zadowoli."


ciekawe??? ;)))

sobota, 27 marca 2010

Saga "Zmierzch": Księżyc w nowiu - The Twilight Saga: New Moon (2009)


Nawet się ucieszyłem jak zobaczyłem dostępność tego filmu. Pomyślałem sobie "czas na megahit";))). Nie to, że jakiś entuzjazm, wszak pierwsza część specjalnie mnie nie urzekła. Ale chciałem mieć wpis tego filmu na swoim blogu;))) No właśnie, tylko jak zrecenzować go skoro trzy podejścia i po kilku minutach zasypiałem. I tak dobrnąłem do ok 20 minuty gdzie główna bohaterka usłyszała od swego kochanego wampirka słowo "żegnaj". Pewnie on ją strasznie kocha i to jest forma poświęcenia. Tak myślę, bo pewnie sam się tego tak szybko nie dowiem;))) Jak będę chciał obejrzeć jakiś film to włączę inny. Na tym prawdopodobnie znów usnę.

Henryk Pająk - Zabijałem, żeby żyć

"- Czy przeskok do cywila, do wielkiego miasta, był wielkim przeżyciem?
- Przez kilka dni chodziłem jak przygłuszony. Jak człowiek, który odzyskał czucie, wzrok, pamięć. Jakaś psychiczna i fizyczna dekompresja. Raptownie uchodzi z ciebie wszystka bojowa para. Pełny luz. Masz jakby o jedną rękę, o jedno ramię więcej. Jest to ramię i ręka, których już nie zaprząta pasek kałasznikowa. W kieszeniach nie ma granatów, są puste, lekkie, w zakamarkach ubrania - tych pięciu noży. Gdzieś podziały się magazynki. W kawiarni wstajesz od stolika i sięgasz po odłożonego kałasza - nie ma go! I nie będzie! Wychodzisz na Kreszczatnik, główny deptak Kijowa. Tysiące ludzi i ani jednego wroga. Sami swoi. Wszyscy bez broni! Gdzie się podziali duszmeni? Gdzie ich brody, turbany, białe szaty? Nie cieszysz się, że jesteś cały, masz dwie ręce, dwie nogi. Wszyscy mają po tyle samo nóg i rąk. Wszystko jak przedtem. Jak przedtem? Wszystko? Ani wszystko, ani jak przedtem... Nocami we śnie walczyłem. Strzelałem. Krzyczałem. Tylko te sny były realne, prawdziwe. Snem był
dzień."


Autora znam z kilku niewesołych książek. "Bestia końca czasów" czy "A naród śpi" to lektury, które potrafią wpędzić w depresję. Ta książka to wywiad z Afgańcem, czyli żołnierzem Armii Radzieckiej walczącym w Afganistanie. Bez nazwiska. Dla bezpieczeństwa. Wyobrażam sobie, że został zapoznany, przyjeżdżając do Polski handlować czy zatrudniać się na czarno.
Choć głównym motorem dla tej opowieści są przeżycia na tamtejszej wojnie, jest miejsce na komentarze do agresji w Czeczeni, do opisu śledztwa, które potem miał, jego studiów historycznych i pracy jako nauczyciel w Dołgani.

Afganistan to krwawa ekstrema, więc może mrozy Dołgani...
"Rozpoczyna się narada. Okazuje się, że ani jeden z Dołganów nie chce mnie przyjąć, bo każdy ma w chacie żonę. A co to znaczy mieć żonę w chacie, można zrozumieć dopiero wtedy, kiedy pozna się wymiary i wnętrze takiej chaty. Jest to konstrukcja przypominająca byle jak skleconą szopę. Buda o rozmiarach dwa i pół na trzy metry. Odmierz taki prostokąt w tym pokoju i wówczas nabierzesz wyobrażenia o tak zwanej powierzchni mieszkalnej domu przeciętnej rodziny dołgañskiej. Wchodzi się przez drzwi, ale bokiem i trzeba się zgiąć do połowy. Tuż za drzwiami, z lewej lub prawej, znajduje się jedna lub dwie prycze. (...) Wszelkie intymności płci stanowią tam naturalny, pozbawiony wstydliwości konglomerat - obcy nie ma możliwości dyskretnego obcowania z gospodarzami na tak znikomej powierzchni."

i może jeszcze jeden by bardziej przybliżyć gawędziarski charakter książki...

"Kiedy żyłem tam przed przyjazdem mojej żony z synem, razem z innym kolegą kawalerem, już mieszkając przy internacie, przygotowywaliśmy dla siebie po kilka tysięcy pierogów mięsnych z reniferów. Lepienie pierogów zajmowało nam parę godzin, ale potem mieliśmy spokój na kilka tygodni. Dwa lub trzy worki pełne pierogów, wynosiło się za drzwi kotłowni lub w byle jakie miejsce niedostępne dla psów. Worki z pierogami sztywniały już po godzinie."

Jedno jest oczywiste. To wywiad biograficzny i na pewno jest w wielu miejscach naciągnięty czy ubarwiony. Opowiadacz przyznaje się do wielu czynów okrutnych, chwali swoimi zasadami, wiele mu się udaje... No wiadomo. Opowiada o sobie. Czy znamy kogoś kto chętnie opowiada, a przy tym trochę nie zmyśla;)))

poniedziałek, 22 marca 2010

Teatr TV - Friedrich Dürrenmatt "Wizyta starszej pani" (2001)

To najlepszy spektakl teatralny jaki widziałem. Dlatego też oglądam go dla przyjemności tak raz do roku;))). Właśnie w ten weekend się to wydarzyło;). Krystyna Janda jest niesamowita. Tak jak do gry Stuhra można się przyzwyczaić tak ona wciąż mnie zadziwia, tak wciąż czekam na jej "A ja poczekam." czy dłuższy fragment z piotrowej stodoły "Wasza nadzieja hodowana przez te wszystkie długie lata była szaleństwem, wasza wytrwałość nonsensem, wasza ofiarność głupotą. Zmarnowaliście życie bez najmniejszego sensu. (...) Panowie. Człowieczeństwo jest podporządkowane giełdzie. Jeśli ktoś dysponuje takim kapitałem jak ja może sobie pozwolić na stworzenie własnego porządku świata. Świat zrobiłem ze mnie dziwkę. Ja zrobię z niego burdel. Wy chcecie korzystać z przyjemności życia za darmo. Uczciwy jest tylko ten co płaci. Ja płacę..." ;))) Znów sobie ten fragmencik włączyłem. Genialne;)))

ps Treść i moje odczucia o wartościach samego dramatu pominę. Wszystko jest czytelne, a obejrzeć po prostu trzeba;)

Zamieć - Whiteout (2009)


Odpalam film. Lecą samolotem, potem strzelanina wewnątrz, pilot trafiony, samolot spada. Straszny mróz. Biegun południowy. Przewijam dalej by przyśpieszyć akcję. Stacja badawcza tętniąca życiem i wygłupami studentów, hollywoodzki klimat. Przewijamy dalej. Wwożą jakieś zamarznięte zwłoki, potem ktoś kogoś goni, potem jakiś agent ONZ. Stop. To może być nowoczesna wersja "Stacji arktycznej Zebra" Alistera MacLeana. Obejrzymy. Niestety nie była. Kate Beckinsale znana z "Underworld" to tylko ładna aktorka, i dla mnie to zbyt mało. Zero intrygi czy jakiegoś polotu by zaciekawić. Pustak kompletny. Rozczarowanie.

Teatr TV - Jiri Hubac "Napoleon V.S.O.P." (1988)

Anna Seniuk - Krzysztof Kowalewski. Jak przestać być postacią a stać się człowiekiem. Kiedyś dawno temu już go oglądałem. Mogło to być nawet w tym 1988;), ale taki duet aktorski to przyjemność;))) i nigdy dość.

Biała wstążka - Das Weisse Band (2009)


Sam początek, czarno-biały obraz i wrażenie - pachnie Jarmushem i jego "Deadman". Zacieram ręce;))). Potem jednak zacząłem wyczuwać ducha Bergmana. W końcu dużo więcej tu aspektów psychologicznych. Ale to nie wada i mnie nie zraża;). I generalnie jest to świetnie zrealizowany film. Pełne mistrzostwo. Spokój, opanowanie, każda scena ma sens, jest ważna, logicznym kawałkiem ukłądanki (tak to wygląda). Opowieść przechodzi z jednego domu do drugiego, z jednej rodziny do drugiej. Poznajemy coraz to nowych bohaterów i powiązania między nimi. I tak narrator opowiada historię... , a my za pomocą obrazu zapoznajemy się z tamtymi realiami. Odwiedzamy mieszkańców i dopiero gdzieś zaczyna do nas docierać jak pięknie ktoś ubrał krytykę tradycji i wartości ponadczasowych karykaturując tych, którzy ład ten symbolizują. Czemu zwróciłem na to uwagę? Mogłem przymknąć oko. Jaki jednak ten film miałby sens??? Opowieść kończy sie podejrzeniem narratora i drugą wersją rozpowszechnioną wśród ludzi. Trochę mnie takie pozostawienie rozczarowuje, jakieś takie niepoważne.

piątek, 19 marca 2010

Teatr TV - A. Ayckbourn "Sila Komiczna" (2003)

Pychotka;))) Agnieszka Grochowska mnie urzekła w roli androida. Paweł Wawrzecki rozbawił jak to ma w swoim zwyczaju, a Jan Englert wskazał dystans jaki powinienem do tej sztuki przyjąć i wplótł nastrój refleksji. To tak personalnie, choć wiadomo że gra aktorska w Teatrze TV jest przeważnie na najwyższym poziomie.
Alan Ayckbourn zrobił satyrę na współczesną telewizję. Sztukę napisał jak sprawdziłem 15 lat temu, a realia posunął o kolejne 15 patrząc na chwile obecną, ale trafnie zakreslił kierunek w którym zmierzaja massmedia. Rok kiedy napisał ten spektakl sprawdziłem jednak w innym celu;))). Miłość między człowiekiem a androidem opisana w opowiadaniu Dicka "O czym marzą elektryczne owce" (co potem tak pięknie można było pooglądać w "Blade Runner"). Ot taki cieplutki smaczek;)

Outlander (2008)


Całkiem niezły film. Nie będę strzelał jednak ochów i achów. Klimat z Wikingami jest fajny. Zawsze to ociera się o fantasy. I w istocie pojawia się jakiś potwór. I pojawia się też kosmita ze swoim statkiem kosmicznym. I zabija potwora;). Finezja z najwyższej półki pobrana;))). Pobrzmiewa mi tu Ursula LeGuin i jej seria Ekumena gdzie zgrabnie łączy dwa gatunki fantastyczne. Ale też jak dla mnie robi to bez większego polotu. Jest jednak cos co warto zaznaczyć. Plenery. Robią świetny klimat, czarują. Tak łatwo wtedy uwierzyć w tą opowieść...

2012 (2009)


Wow;) Kupa na maksa, ale to chyba najlepszy film katastroficzny jaki zrealizowano. Kupili mnie i teraz troszkę żałuję, że nie obejrzałem go na większym formacie. Ale jeszcze zdążę;))) Efekty - łeb urywa. Tam gdzie można przegiąć tam przeginają jak się da, gdzie mozna coś zrobić naiwnie to jest okropnie naiwnie. Scena gdy mnich buddyjski przelewa herbatę w filiżance, by uczeń mógł zareagować, że już jest pełna to jak opowiadanie wyświechtanego kawału - bo może ktos jeszcze tej opowieści nie zna.
Gdzie jest akcja tam wszędzie ostatnie sekundy. Ale ... to wszystko w takim tempie, że mamy to gdzieś, iż gość co ledwie dwie godziny pilotował samolot tutaj okazuje się zawodowcem. Graficznie odlot. Znów wychwalam obraz;))) ale co tu o treści pisać. Dobrze, że w ogóle jakaś jest, daje to chwilę wytchnienia dla oczu, spowolnienia by ponownie poczuć prędkość. I najprawdę zalecam potraktowania fabuły z lekkim dystansem. Bo czym jest koniec świata, czym jest koniec... Oooo nie, nie dla Hollywood;)))

wtorek, 16 marca 2010

Christopher Paolini - Eragorn


"Przybądź do mnie, Eragonie, bo mam odpowiedzi na wszystkie twe pytania.
Eragona ogarnął nagły spokój.
Przybędę."


Ładne zakończenie by zachęcić do przeczytania kontynuacji. Ale czy przeczytam następną? Nigdy nie mów nigdy;)

Co do samej powieści to w tekstach dziękczynnych znalazłem potwierdzenie swych podejrzeń co do powstawania książki. Fabuła była wymyślana na bieżąco i często przez rodzinę autora. To sie czuje w jak dla mnie sporych dłużyznach. Nie zdziwiły by mnie dialogi podczas śniadania u państwa Paolini -
"- Mamo nie mam pomysłu co dalej mają zrobić.
- Pisz synku, pisz. Babcia coś na wieczór wymyśli z tą smoczycą.
- Dobrze, to ja trochę walk w między czasie poopisuję."

Nie dam mu taryfy ulgowej za wiek (ok;) przymknę oko na skopiowanie relacji jeździec-smok z "Jeźdźców smoków" i lekki smaczek, ale bardzo charakterystyczny z "Czarnoksiężnika z Archipelagu"). Wiek jest tutaj dobry marketingowo. Uznam jednak za przyzwoite fantasy na poziomie tego co pisze np. Trudi Canavan. Miłe czytadło. Ale to "Niecnych dźentelmanów" niecierpliwie wyglądam (już niedługo nowa częśc;))) - Republika złodzieji) i kontynuacji "Malowanego człowieka" (tu był plan autora, ale zero nawet zapowiedzi;( ).

ps - napewno efekt odbioru książki został osłabiony przez wersję audiobooka. Gdy ostatnie rozdziały sam zacząłem czytać było znacznie lepiej, bardziej dynamicznie;) więc może...

Lewis Carroll - Alicja w krainie czarow


"Pan Lew by raz chory i leżał w łóżeczku,
Więc przyszedł pan doktor:
- Jak się masz, koteczku?
- Niedobrze, lecz teraz na obiad jest pora -
Rzekł Lew rozżalony i pożarł doktora."


Kolejna porcja odrabiania zaległości z dzieciństwa. I tu się strasznie zawiodłem bo nie znajduje tej ponadczasowości, tego mistycznego przesłania. Nie dostrzegam tej nadinteligencji w tym "dziele". Czy sie to nam śni czy wymyślamy sobie świadomie. Myśl ludzka osiodłana wyobraźnia nie zna granic. Gdy byłem mały to u mnie również walety tańczyły z damami. To chyba normalne;)

ps ale żeby nie było - to dobra i przyjemna w czytaniu lektura;)

Przypadkowy mąż - The Accidental Husband (2008)


Najpierw zaznaczę, że film w sensie relacji damsko-męskich (bo jest kilka) nie ma sensu. Jest wierutną bzdurą love S-F;))). Ale dzięki temu wszyscy są szczęśliwi i tymi ... dobrymi;). Nawet namiętne pocałunki aktorzy wykonują bez próby otwarcia ust;))). Może nie wszyscy to aktorzy;))). Uma Thurman zagrała jednak bardzo dobrze, no tak ale ją lubie;))) bardzo nawet;).
Po taki początku dużo łatwiej mi napisać, że ten totalnie nie oryginalny projekt komedii romantycznej ubawił mnie. Ostatnią oglądałem (z tych co sie dają obejrzeć;) ) ponad miesiąc temu i też grał w niej Colin Firth;).
O czym tu pisać. Fabuły nie ma co zdradzać. Może kiedyś sie przydarzy obejrzeć;)))

W Stepie Szerokim (2007)

"Kup teraz" też był amatorski. Ale miał pomysł i mnie wciągnął. Ten smutne gagi i mnie znudził. Nie każde nakręcone wygłupy muszą śmieszyć. Out.

ps Tu też 15 minut na film poszło;)

Nigdy Nie Mow Nigdy (2009)

Więc zgodnie z tytułem, nie będę się zarzekał że nigdy nie obejrzę tego filmu do końca. Narazie minęło 15 minut filmu. I dość. Klasyczny hollywoodzki import. Zaganiana wredna szefowa chyba jakiegoś wydawnictwa. Pachnie to romansidłem gdzie zmnieni się jej stosunek do pracowników i spotka na swej drodze beznadziejnego faceta. A czy ja sie dowiem jak jest na filmie dalej??? Nigdy nie mów nigdy, ale nawet nie mam iskierki ciekawości. Dobre do snu;)

sobota, 13 marca 2010

Haruki Murakami - Ślepa wierzba i śpiąca kobieta

"To świetnie - powiedział Jumpey. - To strasznie ważne. Praca powinna być aktem miłości. A nie czymś w rodzaju małżeństwa z rozsądku."

To zbiór opowiadań. Zwykli ludzie i ich szara codzienność. Przeróżne sposoby dochodzenia do siebie kobiety i mężczyzny. Trud, samotność niespełnienie, miłość. Ale czasem to co realne przestaje nim być. Lodowy pan siedzący na ławeczce. Chłodny w sercu, ale gorący w duszy. Czy np. osoby które mogą istnieć, i mogą przestać istnieć. I jako motyw przewodni to co jest jak podpis u autora czyli płyty z muzyką jazzową;).

To może ten lodowaty...

"W naszym życiu małżeńskim nie było żadnych prawdziwych problemów. Mocno się kochaliśmy, nikt nam nie przeszkadzał. Otoczenie nie bardzo umiało przywyknąc do lodowatego mężczyzny, ale z upływem czasu ludzie zaczęli się do niego po trochu odzywać. Niby lodowaty mężczyzna, a prawie się nie różnił od normalny ludzi mówili."

Douglas Adams - Cześć, i dziękuje za ryby


To czwarta część "Autostopem przez Galaktykę". Tytuł na pierwszy rzut oka bez sensu. Taki smaczek którego sens poznajemy w trakcie lektury;). Momentami świetna książka, potem chwila oddechu dla autora i czytelnika (zaczynającego się, pisze o sobie;), lekko irytować) i znów powrót na fajny poziom. A potem znów lekko wieje nudą. Najlepiej to określić słowem - nierówna. Ale... choć to długie dość ale jak to ścinać;)))

"- Myślę, że powoli powinniśmy zacząć myśleć o powrocie do domu.
- Najpierw historia. Przyszedłeś na dworzec.
- Przyszedłem jakieś dwadzieścia minut za wcześnie, pomyliły mi się bowiem godziny odjazdu. Uważam, że jest tak samo prawdopodobne - dodał po krótkim namyśle - że to koleje brytyjskie się pomyliły. Nigdy nigdzie nie zdarzyło mi się przyjść za wcześnie.
- Opowiadaj dalej.
- Kupiłem więc gazetę, by rozwiązać krzyżówkę, i poszedłem do barku na kawę.
- Rozwiązujesz krzyżówki?
- Tak.
- Które?
- Zazwyczaj z „Guardiana”.
- Uważam, że zbytnio się tam silą na intelekt. Wolę te z „Timesa”. Rozwiązałeś?
- Co?
- Krzyżówkę z „Guardiana”.
- Jeszcze nie miałem okazji na nią spojrzeć. Właśnie stoję przy kontuarze i kupuję kawę.
- Świetnie. Kup kawę.
- Kupiłem. Do tego kupiłem paczkę herbatników.
- Jakich?
- „Rich Tea”.
- Dobry wybór.
- Lubię je. Tak więc obładowany świeżo nabytymi dobrami idę do stolika i siadam. Nie pytaj jednak, jak wyglądał stół, minęło bowiem od tamtego dnia nieco czasu i nie pamiętam.
Prawdopodobnie był okrągły.
- Bardzo dobrze.
- Dokładnie wyglądało to tak: siedzę przy stoliku, przy lewej ręce mam gazetę, z prawej strony filiżankę z kawą. Na środku stolika leżą herbatniki.
- Jakbym to widziała.
- Nie widzisz jednej rzeczy, ponieważ jeszcze o niej nie wspomniałem. Nie widzisz faceta, który siedział przy stoliku, nim przyszedłem. Siedzi naprzeciwko mnie.
- Jak wygląda?
- Całkiem przeciętnie. Aktówka, ciemny garnitur. Nie wyglądał na człowieka, który mógłby zrobić coś dziwnego.
- Aha. Znam ten typ. I co zrobił?
- Pochylił się, wziął herbatniki, rozerwał opakowanie, wyjął jednego i...
- Co?
- ...i go zjadł.
- Co?!
- Zjadł go.
Fenchurch patrzyła z najwyższym zdumieniem.
- I co zrobiłeś?
- To, co zrobiłby każdy Anglik z krwi i kości. Byłem zmuszony go zignorować.
- Słucham? Dlaczego?
- To była jedna z rzeczy, na jakie człowiek nie jest przygotowany. Przekopałem dokładnie swe wnętrze i stwierdziłem, że ani moje wychowanie, ani doświadczenie życiowe, ani nawet najbardziej pierwotne instynkty nie dają najmniejszej wskazówki, co robić, jeśli ktoś ze spokojem kradnie mi na moich oczach herbatnik.
- Ale mogłeś... - Fenchurch zawahała się. - No tak, też nie mam pojęcia, co bym zrobiła. Co działo się dalej?
- Wpatrywałem się wściekły w krzyżówkę. Nie przychodziło mi do głowy żadne hasło, wypiłem łyk kawy, ale ponieważ była zbyt gorąca, nie mogłem się nią zająć. Zebrałem się w sobie i - starając się z całych sił nie zauważać, że paczka została w tajemniczy sposób otwarta - wziąłem herbatnik.
- A więc zacząłeś się bronić, wybrałeś konfrontację...
- Działałem w moim zwykłym stylu, tak, masz rację.
Zjadłem herbatnik. Jadłem go z rozmysłem i bardzo ostentacyjnie, by siedzący naprzeciwko mężczyzna nie miał najmniejszej wątpliwości, co robię. Kiedy jem herbatnik, nic z niego nie zostaje!
- A on co?
- Wziął następnego. Naprawdę - zapewnił Artur. - Dokładnie tak zrobił. Wziął jeszcze jeden herbatnik i zjadł go.
Po prostu i zwyczajnie. Tak naturalnie jak usiedliśmy przed chwilą na trawniku.
Fenchurch powierciła się, jakby było jej bardzo niewygodnie.
- Problem polegał na tym, że nic nie powiedziałem za pierwszym razem, za drugim poruszenie tematu było jeszcze trudniejsze. Co miałem powiedzieć? „Hm, przepraszam pana... niestety nie jestem w stanie zignorować faktu, że...” To bez sensu. Tak więc, zignorowałem sprawę jeszcze dobitniej niż za pierwszym razem.
- O rany...
- Zacząłem się znów wpatrywać w krzyżówkę, w dalszym ciągu nie byłem w stanie odgadnąć ani jednego hasła, więc zachowałem się trochę jak Henryk V w dniu świętego Kryspina...
- To znaczy?
- Skoczyłem na głębokie wody. Wziąłem jeszcze jeden herbatnik. Krzyżowaliśmy przez sekundę wzrok.
- Mniej więcej tak?
- Tak, to znaczy, nie, nie do końca. Fakt jednak, że nasze spojrzenia się spotkały. Na sekundę. Potem spojrzeliśmy w różnych kierunkach, mogę jednak zapewnić, że powietrze było naładowane elektrycznością, jakby nad stołem powstał łuk elektryczny.
- Wyobrażam sobie.
- W ten sposób opróżniliśmy całą paczkę. On, ja, on, ja...
- Całą paczkę?
- Cóż, było w niej tylko osiem herbatników, choć miałem wrażenie, jakbyśmy całe życie przebijali się przez herbatniki.
Gladiatorzy nie mogli czuć się gorzej.
- Gladiatorzy - wtrąciła Fenchurch - musieliby to robić na powietrzu. To bardziej męczące.
- Możliwe. W każdym razie kiedy leżące między nami opakowanie było już puste, mężczyzna, który zaprezentował się z tak złej strony, wstał i poszedł sobie. Oczywiście odetchnąłem z ulgą. Traf chciał, że kilka chwil później ogłoszono przyjazd mojego pociągu, wypiłem więc kawę, wstałem, wziąłem gazetę, a pod nią...
- Tak?
- Leżały moje herbatniki."


Jednak ostatnie zdanie książki w całości kwituje sens treści w niej zawartej...
"Historia ta zawiera morał, ale w tej chwili wypadł on chyba kronikarzowi z głowy..."

ot takie puste kalorie;)

wtorek, 9 marca 2010

Doktor Strangelove, lub jak przestałem się martwić i pokochałem bombę (1964)

No to za ciosem;))) Bo ten film oglądałem na pewno nie mniejszą ilość razy i za każdym znajduje jakiś kolejny śmieszny fragmencik;))) Kubrick nie wiele nakręcił, i dobrze. Lśnienie, Oczy szeroko zamknięte, Mechaniczna Pomarańcza, Odyseja kosmiczna 2001 czy Lolita znane są wszystkim. A ten jest tutaj niepozorny, ale dla mnie najlepszy. Lubię gdy film nie potrzebuje zostać zalany wielkim budżetem bo sam się obronić nie potrafi ani fabułą ani pomysłem ani grą aktorska. W tym satyrycznym obrazie gra Peter Sellers (inspektor Crusoe;))) ) i to kilka postaci. I wszystko zreszta tutaj jest świetne. W końcu to jeden z moich ulubionych filmów.

Tytuł orginału "Dr. Strangelove or: How I Learned to Stop Worrying and Love the Bomb", a co tam niech też będzie. W końcu wersję którą mam tłumaczył Tomasz Beksiński.

Pulp Fiction (1994)


Ile razy oglądałem ten film tego nie wiem. Wieeeeele;))) Ale ostatnio to jakieś dwa, trzy lata temu więc nadszedł czas. Nieraz tak mam, by zamiast czegoś nowego obejrzeć coś co znam i jest dobre. No ale nie się co dziwić. W końcu po tak słabej serii filmów nie chciałem ryzykować;)))
Wrażeń takich co kiedyś już nie udało się wywołać. Ale to nie problem. Problemem było tłumaczenie. Znałem je a tu inne, gdzie za wszelką cenę każda kwestia musiała się różnić od tamtej. Nie wiem czy ten tłumacz przypadkiem nie oglądał filmu i z polskim lektorem i słysząc "Usiądź, proszę" pisał "Proszę usiąść". Tam gdzie Travolta mówił, że chciałby spróbować shake'a za 8 dolarów bo to duzo, teraz bulwersuje go już shake w cenie pięciu. Kawał z ketchupem schrzaniony ponad zamierzenie twórców. Kultowa kwestia "zrobię ci z (...) jesień średniowiecza" zamienia się w wielką schizmę. A kolejna, nie mniej zresztą sławetna "to nie motor, to Harley" zostaje zglebiona do "to nie motocykl, to chopper". Tego mi brakowało. Reszta może być. Musze jednak poszukać innego tłumaczenia, zdecydowanie.

Zapomniałbym, muzyka;))) Kapitalna;)

niedziela, 7 marca 2010

Bez mojej zgody - My Sister's Keeper (2009)

Rodzinną sielankę przerywa wiadomość, że córka jest chora na raka. Zasugerowano, że urodzenie kolejnego dziecka może sprawdzić, że będzie ono hipotetycznym dawcą narządów i szpiku. Nadchodzi ta chwila i podjęta jest decyzja że musi dojść do przeszczepu nerki. Druga córka, urodzony dawca się nie zgadza. Wynajmuje prawnika. Ma 11 lat. Zaskarża rodziców. I tu wszystko jak dla mnie się sypie w filmie. Jej bezczelne odzywki tolerowane przez rodziców, jej argumenty, że chce chodzić na imprezy jak normalne dzieci, że brak jednej nerki będzie jej przeszkadzać w normalnym życiu. Moja wiedza medyczna jest zerowa więc to pozostawię bez komentarza. Chodzi mi o drugą stronę, o dalsze życie rodzinne. Wszyscy dalej jakoś radośni jakby się nic nie wydarzyło. Siostry dalej się kochały jakby jedna dla drugiej życie gotowa była poświęcić (a przecież argumenty że może kiedyś nie będzie mogła w zespole cheerleaderek tańczyć). Wspólne wypady, matka z córka się obejmują roześmiane, a przecież właśnie mają się spotkać na sali sądowej na przeciw siebie. I nie chodzi o jakieś tam np. podziały procentowe tantiemów tylko o życie ludzkie.

I tu zakończyłem oglądanie. Przestało mnie interesować zakończenie. Czy ona się szlachetnie poświeci się, czy siostra umrze, czy... Takie prowadzenie niekonsekwentne zachowań, relacje latające na gumkach, amatorka, która mnie nie przekonała ani prze chwilę. Obejrzę sobie skoki.

Pandorum (2009)

Gdybym nie przeczytał pochlebnych recenzji i tego że to sf to potraktowałbym po nazwie, że to horror i pewnie nawet się nie zainteresował, co byłoby właściwe (jeszcze jeden powód by nie czytać recenzji;))) ). Po ok 20 minutach oglądania nie pozostało mi nic jak tylko poprzyśpieszać trochę bo to kupa straszna. Ok. Autorzy starali się. Scenografie naprawdę dobre. Fabuła to jednak taki "Obcy" a ten jest niepowtarzalny;))). I Ci obcy czy też mutanci czy cholera wie skąd pochodzące potwory przypominały mi stwory z teledysku Duran Duran "Wild Boys", a to było ok 25 lat temu;))).

Gdzie jest Nancy? - Downloading Nancy (2008)


Kobieta niespełniona w małżeństwie nawiązuje znajomość internetową. W seksie oczekuje bólu. Mąż oferuje chłód i brak zainteresowania. Taki rodzaj miłości. Jednak ona swą znajomość pragnie wykorzystać by wszystko zakończyć, wszystko.
"Coś doceniamy gdy tracimy bezpowrotnie."
Sama ma dość swego życia, ale chciałby w formie zemsty by jej mąż poczuł czym było ofiarowanie jej samotności przez lata małżeństwa. Plan - samobójstwo cudzymi rękami, zakończone morderstwem przez zakochanego.

To czego mi zabrakło to emocji u aktorów. Przecież tu się rozgrywa dramat, lecą bomby atomowe w relacjach międzyludzkich. Na filmie tego nie ma. Szkoda.

Wyobraź sobie - Imagine That (2009)


Ciepła komedyjka z Eddiem Murphym o kocyku, nie kucyku;). Niewidzialne księżniczki i smok. I słodka córeczka tęskniąca za obecnością swego taty.
Można polecić, zrobione dla całej rodziny, pozytywnie i zgodnie z obowiązkowym współcześni elementem - magią.

Teatr TV - L.Amejko "Farrago"

Wizja Boga okrutnego i zagubionego sprowadza go do poziomu człowieka. Dzięki temu możliwy jest dialog z nim na równi. Dalekie jest to do mojej wizji teologicznej ale co mi tam. To starotestamentowe traktowanie wiary, gdzie można się nawet z Nim targować to wybitnie ukierunkowane kulturowo podejście. Poszukam jakiś pozytywów może;))) I końcowa scena taka jest - kontakt z Bogiem odmienia pozytywnie (choć brak tutaj jakiejkolwiek przesłanek logiczno-zdarzeniowych czym jest to spowodowane). Pozostaje zawierzyć... jak zwykle;).

Szacunek i uśmiech - to moja prawda teologiczna.

środa, 3 marca 2010

Przeklęta liga - The Damned United (2009)

To film dla miłośników piłki nożnej. Biografia szczątkowa i ułożona bardzo chaotycznie jednego z legendarnych trenerów reprezentacji Anglii. Trochę pokombinowali by nakręcić ten film w oparciu o niezbyt wielki budżet;) I chwała im za to. Nic wielkiego ale fajnie sie go oglądało.
I jest kadr gdy Domarski strzela bramkę Schiltonowi i Anglia nie awansuje do mistrzostw świata. To naprawdę nie tylko nasza mitologia rodzimego futbolu, ale i trauma angielskiego.

Janosik - Prawdziwa Historia (2009)

Jak ktoś oczekuje serialowej postaci to się mocno może rozczarować. Choć strasznie grzeczni ci zbójnicy, uśmiechnięci i uczynni to jednak to jedyne podobieństwa. Oprócz scen "odjechanych" gdzie Janosik leci w powietrzu;))) są i sceny z tak ekscytującym seksem że niewiele potrzeba by mozna było ten film podczepić pod kategorię erotyków. Ale są też i fragmenty mocno niesmaczne, z jak na mój gust zbyt dokładnie pokazanym sadyzmem czy torturami. Dlatego też dostanie ode mnie niskie noty. Wspomnę słowo o muzyce. Aranżacja jak w "Wiedźminie" (to z pamięci więc mogę się mylić ale tak często obecnie taką sztampę się podkłada od filmy, taką podobną jedną do grugiej - niedobrze). I tyle. Słabizna jak dla mnie.

Kocham kino - Chacun son cinema (2007)

Raymond Depardon - Kino na wolnym powietrzu.
Obrazy, wszystko to co na filmie nie ma znaczenia a jest jedynie wypełniaczem. Kadry super, full profesjonalnie, ale naprawdę o niczym.

Takeshi Kitano (m.in. Zatoichi) - Pewnego pięknego dnia
"Jeden farmerski proszę". Wejść pogapić się i wyjść, Zero wrażeń. Super etiuda.

Theodoros Angelopoulos - Trzy minuty
Pozornie banał. Potęga!!! I bezduszność kina. Bomba emocjonalna.

Andrei Konchalovsky (m.in. Tango i Cash, Uciekający pociąg, Blask luksusu)- W ciemnościach
8 i 1/2 Felliniego a na pustej widowni para kopuluje między krzsłami. Mogła by jeśc popcorn. Ten sam efekt. Ot taka sobie scenka. Zbyt wielki by się zniżyć i potraktować temat poważnie.

Nanni Moretti (Pokój syna) - Dziennik kinomana
Słabe strasznie, ale mi się bardzo podobało;))). Bezpośrednio i osobiście potraktował temat. Gdyby zrobił tak każdy była by ... wielka nuda.

Hsiao-hsien Hou (Podróż czerwonego balonika) - Kino elektrycznej księżniczki
Może i jakieś przesłanie w tym było, ale ja się poczułem jakby ktoś raczej ze mnie zakpił.

Jean-Pierre Dardenne i Luc Dardenne - W mroku
Super. Super. Super. Tak niewiele potrzeba. Geniusz. Chyba geniusze;))).

Alejandro González Inárritu (m.in Amores perros, 21 gramów)- Anna
To mogła być najgenialniejsza etiuda jaką w życiu widziałem. To nieograniczenie można było uzyskać tylko dzięki temu że było to krótkie, ale powinno być jeszcze krótsze. Dlaczego potraktowano mnie jak gapia z multipleksu któremu trzeba wszystko pokazywać dwa razy. Aż chce się wyć;(((((((

Yimou Zhang (Hero) - Filmowa noc
Chwila oddechu, lekki uśmiech i wypisz wymaluj Niuńka na Hamlecie;)

Amos Gitai (czemu mnie nie dziwią tytuły jego filmów?) - Dybbuk z Hajfy
Tego komentować nie będę. Zamiast sztuki kreowanie prawdy. Żenada.

Jane Campion (Fortepian, Święty dym, Tatuaż) - Biedronka
Hm... no nie wiem. Lećmy dalej bo samo wymienienie dwóch nazwisk aktorów to nie koniecznie musi znaczyć że jesteśmy na temat.

Atom Egoyan (Gdzie leży prawda) - Podwójny seans Artaud
Tego nie zrozumiałem. Coś mi uciekało. Pogubiłem się.

Aki Kaurismäki (m.in. Rocky VI, Leningrad Cowboys...) - Odlewnia
Jakiś pomysł. Nawet jako scenka w pełnometrażowym filmie mógłby zaistnieć. Bez wrażeń.

Olivier Assayas - Nawrót
Niezłe. Dobra dynamika i czuć prawdziwe kino;)

Youssef Chahine - 47 lat później
Epizod autobiograficzny, można go opowiedzieć w wywiadzie moźna udokumentować filmowo;)

Ming-liang Tsai - To sen
Zdecydowanie słabe. Jeśli ktoś myśli że trzyminutowe etiudy trudno zrobić by zanudziła widza to niech tą obejrzy.

Lars von Trier (każdy ma swoje ulubione;))) - dla mnie Przełamując fale) - Profesje
Ten to podszedł do tematu na luzie, ale upiekł kilka pieczeni naraz. Ukłony za pomysł i realizację. Nawet ta subtelna migawka z Wiliamem Dafoe. Smaczek;)

Raoul Ruiz - Upominek
To wg mnie przykład etiudy zrobionej na siłę.

Claude Lelouch - Kino tuż za rogiem
To prawdziwy film, a muzyka i narracja stworzyły ciepły klimat.

Gus Van Sant - Pierwszy pocałunek
;))) Najpier profesjonalizmem tryskająca umiejętność doboru ujęć. Puste ale zrealizowane perfekcyjnie. A potem przesłanie zostaje dołączone ale tak amatorsko że aż boli.

Roman Polanski (nie obejrzałem tylko Tess) - Kino erotyczne
Taki żart.

Michael Cimino (Łowca jeleni, Sycylijczyk) - Tłumaczenie nie potrzebne
Ja dodam że ta etiuda była nie potrzebna. A reżyser jak koniecznie chce wyglądać jak Tinto Bross to i niech kręci kiczowate atrapy porno (których nota bene jestem wielbicielem;))) ). mniam;) a to było nędzne.

David Cronenberg (dla przyzwoitości wymienię Muchę;) ) - Przy samobójstwie ostatniego Żyda w ostatnim kinie na świecie
Z całym szacunkiem, ale jak dla mnie to jak takie badziewia chce robić to niech może lepiej nie obiecuje ale naprawdę popełni artystyczne samobójstwo.

Kar Wai Wong (m.in. 2046, Jagodowa miłość) - Przybyłem 9000 mil by Ci go dać
Puste, ale to moja estetyka kina.

Abbas Kiarostami - Gdzie mój Romeo
Jak dla mnie zbyt prostackie. A ostatnie zdanie to klęska. Jeśli sami się zniżają do robienia filmów dla masy to tracą artyzm. I taka jest ta etiuda. Co z tego że tematyka. Prymityw i tyle.

Bille August (Dom dusz) - Spektakl ostatniej randki
Pomijając fakt że S. Bullck nie grała w duńskim filmie to fajna opowieść powstała.

Elia Suleiman - Niezdarny
Z kocham kino czy nawet impresją na ten temat bardzo luźne powiązanie ale dla mnie bomba. Taki bzdet, Z przymrurzeniem oka. I fajnie;)))

Manoel de Oliveira - Jedyne spotkanie
Znów tak odległa etiuda od tematu, że nie wiem czemu zostało w tym zbiorze. Żart z papieża. Ale bez obrazy.

Walter Salles (Dzienniki motocyklowe) - 8944 kilometry od Cannes
To miała być z kolei kpina z Cannes. Merytorycznie trafienie w dziesiątkę, ale zrobione słabo.

Wim Wenders (m.in. Million Dollar Hotel, Buena Vista Social Club, Paryż, Teksas) - Wojna w pokoju
Mocna etiuda. Dobrze zrobiona. Poruszająca.

Kaige Chen (Urok mordercy) - Wioska w Zhanxiou
Rewelacja!!! Dla mnie bomba. Motyw końcowy dublujący się z jedną z wczęśniejsztcg etiud. Tutaj jest bardziej naturalny. Perfekcja we wszystkim.
BRAWO!!!

Ken Loach (Wiatr buszujący w jęczmieniu, Polak potrzebny od zaraz) - Szczęśliwe zakończenie
Taki gag.

Jakim kluczem sie kierowano przy doborze reżyserów nie wiem, ale na pewno oprócz tych co zasłużyli swoim dorobkiem, tych co brali udział w podobnych wcześniejszych projektach (Lumiere i spółka czy Zakochany Paryż, który był pewnym rodzajem promocji francuskich rezyserów) znaleźli się "nieprzypadkowi".
Dorobek reżyserów sprawdzałem dopiero po obejrzeniu etiud i opisaniu wrażeń;), bez korekt;))).

Co na koniec?. Refleksja - kino bawi, ale też i urealnia proces przemijania.