czwartek, 23 września 2010

Robin Hood (2010)


Nowy Sherlock Holmes jest bliższy pierwowzorowi niż ten tutaj Sir Roberto jak miano się do niego zwracać. Po prawie dwóch godzinach filmu byłem bliski przewidywania, że zostanie on królem Anglii. Naprawdę, prócz znanych nam z nazw postaci i miejsc reszta to inna bajka. Jakakolwiek tylko nie Robin Hood. Jego mowy godzące króla z baronami, jego prowadzenie rycerstwa przeciw inwazji króla Francji. Chociaż to może moje wyobrażenia są inne. Znam go jako banitę grabiącego i mieszkającego w lesie. I takie jest zakończenie tego filmu. Więc chybab się czepiam;)))
Jak ktoś lubi filmy historyczne, albo takie pseudo, ale o rycerzach to śmiało może obejrzeć.

ps Ale Marion w lesie już z nim nie zamieszka;(

poniedziałek, 20 września 2010

Windykatorzy - Repo Men (2010)


Przeczytałem, że to film z gatunku sf więc troszkę się zasugerowałem. W niedalekiej przyszłości wszczepianie sztucznych organów jest na porządku dziennym. Jednak kosztuje. Gdy ktoś nie płaci rat spotyka się z windykatorem, który zabiera mu niespłacony organ. Bardzo naiwny w rozwoju fabuły. Nie polecam.

niedziela, 19 września 2010

Peter V. Brett - Pustynna Włócznia tom 1


"Gdy po kolacji składającej się z owsianki zjawiła się dama’ting, by porozmawiać z Mistrzem Ćwiczeń Qeranem, Jardir podszedł najbliżej jak tylko się odważył i wytężył słuch.
– Jurim ma złamanych kilka kości, a ponadto silne krwawienie wewnętrzne, ale dojdzie do siebie – mówiła kobieta cichym, obojętnym tonem, jakby rozmawiali o czymś równie nieistotnym jak kolor piasku. Przesłona na jej twarzy maskowała wszelkie emocje. – Abban ma nogi połamane w kilku miejscach. Będzie mógł chodzić, ale nie będzie w stanie biegać.
– A walczyć? – zapytał Qeran.
– Jest zbyt wcześnie, by to ocenić – odparła dama’ting.
– Jeśli nie będzie w stanie walczyć, powinnaś zabić go od razu, pani – powiedział Qeran. – Nawet śmierć jest lepsza od doli khaffit.
Dama’ting wycelowała w niego palec i Mistrz aż się skulił.
– Nie ty będziesz decydował o tym, co się dzieje w pawilonie dama’ting – syknęła.
Mistrz natychmiast splótł dłonie jak do modlitwy i ukłonił się tak nisko, że jego broda niemalże dotknęła ziemi.
– Proszę o wybaczenie, dama’ting – rzekł. – Nie miałem zamiaru urazić twojego majestatu, pani.
– Oczywiście, że nie – kiwnęła głową dama’ting. – Jesteś Mistrzem Ćwiczeń dal’Sharum i gdy po śmierci zasiądziesz wśród najbardziej zasłużonych synów Everama, sława wyszkolonych przez ciebie wojowników zwielokrotni twoją własną.
– Słowa dama’ting stanowią dla mnie zaszczyt – powiedział Qeran.
– Niemniej jednak – ciągnęła dama’ting – nie zaszkodzi przypomnieć ci, gdzie jest twoje miejsce. Poproś dama Khevata o pokutę. Dwadzieścia smagnięć ogonem alagai powinno wystarczyć.
Jardir aż się zachłysnął. Ogon alagai – trzy rzemienie długości czterech stóp z wplecionymi metalowymi kolcami – zadawał najwięcej bólu ze wszystkich znanych mu biczów.
– Dziękuję, dama’ting, za wybaczenie – rzekł Qeran, nadal zgięty w niskim pokłonie.
Jardir czmychnął, nim którekolwiek z nich zdołało go dostrzec i zadać sobie pytanie, ile mógł usłyszeć."


Długo czekałem na kontynuację "Malowanego człowieka" i nie czuję zawodu. Łyknąłem ten tom jednym tchem;))). Mocne fantasy. Dość brutalne, ale świat wymyslony przez autora jest oryginalny. Czuć tutaj ducha Diuny. Poprzednia część tego nie miała. Intrygi dworskie i pustynia. Fajnie przeplatana rzeczywistość z reminiscencjami. I w pewnym momencie pojawiają się znani z poprzedniej książki bohaterowie, ale teraz widziani oczami innych. Polecam;)

"– Do zachodu słońca mamy jeszcze wiele godzin – dodała. – Nieco miłości i krótka drzemka oczyści twój umysł.
Jardir uśmiechnął się i podszedł do niej.
– Zawołam matkę, by zabrała dzieci – powiedział i rozłożył ramiona, ale Inevera pokręciła głową i cofnęła się.
– Ale nie ze mną. Kości mówią, że Everalia jest właśnie płodna. Jeśli weźmiesz ją od tyłu z wielką siłą i energią, urodzi ci zdrowego syna.
Jardir skrzywił się. Everalia była jego trzecią żoną. Inevera nawet nie pomyślała o tym, by mu ją pokazać przed ceremonią zaślubin, utrzymując, że Jiwah Sen została wybrana z powodu szerokich, mocnych bioder i pomyślnych wyroków alagai hora, a nie ze względu na urodę.
– Zawsze te kości! – parsknął Jardir. – Chciałbym choć raz zawlec moją żonę do łóżka wtedy, kiedy mi się podoba!
Inevera wzruszyła ramionami.
– Weź Thalaję, jeśli chcesz – powiedziała, mając na myśli jego drugą żonę, o wiele piękniejszą od pierwszej. – Jest również płodna, ale pomyślałam sobie, że wolisz syna od kolejnej córki.
Jardir zacisnął zęby. Nie miał ochoty na Thalaję – pożądał jej, Inevery, ale okazywało się, że Khevat nie ostrzegał go nadaremnie. Żona czy nie, Inevera w pierwszej kolejności była dama’ting i Jardir nie mógł po prostu posiąść jej jak innej kobiety. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął.
Czy ona rzeczywiście radziła się kości w każdej sytuacji? Czasami odnosił wrażenie, że wykorzystywała swe przepowiednie jako argument, by robił dokładnie to, co sobie umyśliła, lecz jak dotąd nie popełniła żadnego błędu. Nie myliła się też, mówiąc, iż jeśli Jardir chciał przywrócić rodowi dawną sławę, potrzebował więcej synów. Zresztą czy to miało znaczenie, którą żonę weźmie? Z tyłu Everalia nie prezentowała się źle.
Ruszył w kierunku sypialni, ściągając szatę."

niedziela, 12 września 2010

Joanne Harris - Czekolada

"To jest sztuka, którą mogę się cieszyć. Są jakieś czary we wszelkim gotowaniu: w doborze składników, w łączeniu ich, w ucieraniu, roztapianiu, dolewaniu, zaprawianiu. Stosuję przepisy ze starych książek, utensylia mam tradycyjne - moździerz i tłuczek, mojej matce służące do rozcierania kadzideł, wykorzystuję w bardziej przyziemnym celu. Korzenie roślin i środki aromatyczne przydają subtelności czarom bardziej zmysłowym. I po części właśnie chwilowość tych czarów tak mnie zachwyca. Tyle kunsztu i doświadczenia, tyle starannej pracy wkłada się w przyjemność, która może trwać tylko chwilę i którą mało kto kiedykolwiek docenia w pełni. Matka zawsze pobłażliwie gardziła tym moim zainteresowaniem. Dla niej jedzenie nie było przyjemnością, było męcząco koniecznym podatkiem od ceny naszej wolności. Ja kradłam menu w restauracjach i patrzyłam tęsknie na wystawy patisserie. Chyba miałam dziesięć lat - może więcej, kiedy po raz pierwszy zakosztowałam prawdziwej czekolady. Ale to urzeczenie przetrwało."

Pamiętam słowa "Chcę być twoją Czekoladą". Inspiracją był ten utwór, a dokładniej jak podejrzewam film;). O tak. Urzekł mnie szalenie. Romantyczność Johnny Deppa i ciepło głównej bohaterki czarowały. I podobnie ma się z pozoru książka. W pewnym jednak momencie dociera do mnie potworność tej powieści, manipulacja autorki i nienawiść ociekająca na co drugiej stronie. Od razu wspomnę że film tego nie ma, a i fabuła jest diametralnie zmieniona. Nie ma tej tendencyjności. A czym jest książka. To fabularyzowany manifest feministyczny zainicjowany w kuluarach lewicowo-liberalnych. bo czegóż tu nie ma. Palikotowi by szczena opadła gdyby dostrzegł, że jego program ideowy to plagiat;).

W filmie złe postacie to hrabia, proboszcz i kilka dewotek. Tutaj ksiądz, ksiądz i jeszcze raz ksiądz zwany często mężczyzną w czerni jako symbolu całej grupy jemu podobnych (w domyśle również w sutannach)

"...ostatnio pracuje na cmentarzu, rozkopuje i okopuje z furią - nierzadko wyrywa całe kępy krzewów i kwiatów razem z chwastami, przy czym pot mu się leje po plecach, aż widać ciemny trójkąt na jego sutannie. Jemu nie sprawia przyjemności praca fizyczna. Z twarzą wykrzywioną z wysiłku jest pełen nienawiści do ziemi, w której kopie, nie cierpi roślin, przez które się przedziera. Wygląda jak skąpiec z musu wrzucający swoje banknoty łopatą do pieca, głodny, pełen obrzydzenia, opętany." To opis autorki. Ale i główna bohaterka pełna ciepła, wyrozumiałości, wiecznie uśmiechnięta, co rusz serwująca na koszt firmy podarki, tolerancyjna w głowie jest pełna obłudy bo jednak "wyszedł jak kulturalny hitlerowiec w kiepskim filmie wojennym" czy "patrzył na mnie z czystą nienawiścią" to błędy popełnione przez panią Harris na kreacji głównej bohaterki. Bo jeśli z miłością i tolerancją to do wszystkich, prawda?

Obiecywałem jednak dużo więcej kwiatków z pogranicza nowych ideologii. New age. Pod tym terminem kryją się czary, a tu na każdej stronie. A ten opis brzmi niczym z podręcznika NLP "Ludzie, którzy nic nie wiedzą o prawdziwych czarach, wyobrażają sobie jakieś bajeczne bogactwo efektów. Podejrzewam, że właśnie dlatego moja matka, która kochała teatralność, czyniła z czarów takie widowisko. A przecież prawdziwe czarowanie nie jest zgoła dramatyczne, to po prostu skupienie myśli na upragnionym celu."
No dobrze. Główna bohaterka jest tutaj ta dobrą. A co promuje - wszelkie wróżby (m.in. tarot) i zabobony(od talizmanów po czarne koty), eutanazję, "animalsy" gdzie nie kryje oburzenia gdy weterynarz mówi, że to tylko pies, reinkarnację (wykładając dziecku swoją wiarę co będzie po śmierci). Wiem, że ta recenzja może śmieszyć. Nie jestem jednak dewotem tylko mam diametralnie różne zdanie od np takiego znalezionego w sieci ""Czekolada" to idealana książka na senne, deszczowe popołudnie. Już same opisy czekoladowych pryszności poprawiają nastrój. Książka nie wymaga od czytelnika żadnego wysiłku intelektualnego. Czyta się ją tak, jakby oglądało się w telewizji komedię. Ot, mała rozrywka:)" Ręce opadają.
A książkę umieszczam w swoim katalogu w kategorii literatury toksycznej.

ps Byłbym zapomniał - motyw feministyczny. Kobita nagminnie maltretowana przez męża pijaka. Prowadzi bar, sprząta, gotuje, zaspokaja... On bije ją, idzie się wyspowiadać, odmawia pokutę i od nowa. W końcu ona się buntuje po namowie głównej bohaterki i opuszcza go. Oczywiście w obronie nierozerwalności świętego związku małżeńskiego przychodzi ksiądz. Istotnie zero wysiłku intelektualnego. Wszystko jasne i podane na tacy. Nie pomylisz się kto tu dobry a kto zły.

Idiokracja - Idiocracy (2006)


Tak. To niestety prawda. Co gorsze sporo optymizmu autorzy filmu wrzucili oddalając skretynienie na planecie o 500 lat;). Już teraz programy telewizyjne szukaja takiej publiczności, a i politycy do wyborów starają się tańcem i imprezami w swój elektorat celować.
Ok. To jednak komedia i taka niech pozostanie. Nie płakałem ze śmiechu ale tematyka mnie rozbawiła.

Książę Persji: Piaski Czasu - Prince of Persia: The Sands of Time (2010)


Film na podstawie gry więc nie nastawiałem się na wiele. Okazało się to sprawdzoną metodą;))) i kolejny raz mile się dzięki temu rozczarowałem. Ale najpierw na ekranie pojawiło się Starcie Tytanów (Crash of Titans). Efekty i efekty i męczyłem sie i przewijałem do przodu. Czułem na końcu języka ten smaczek greckiej mitologii. Zagłębić się w tych boskich problemach ponownie. Może w kinie poległbym pod naporem obrazu i tego co z nim robiono. Może...
Tymczasem Książe Persji bez mega fabuły lecz jak na obecne produkcje naprawdę przyzwoitej. Wciągnął mnie, a widowiskowość walk i pościgów (tego co w większości przypadków mnie męczy) okazała sie sporym plusem. Czysta rozrywka, ale taka magiczna;))) Polecam;)

Fish Tank (2009)

Opowieść o dorastającej zbuntowanej dziewczynie. Pełna agresji i patologii wokół siebie marzy o karierze tancerki. Wychowywana przez matkę. A językiem miłości są słowa typu "Nienawidzę Cię. Ja ciebie również zdziro." Bo inaczej nie potrafią przekazać swych uczuć. Smutne.

środa, 8 września 2010

Forsyth Frederick - Dzień Szakala

"Następnego dnia na jednym z małych cmentarzy pod Paryżem pochowano w bezimiennym grobie zwłoki nieznanego mężczyzny. Świadectwo zgonu stwierdzało, że był to turysta cudzoziemiec, którego w niedzielę, 25 sierpnia 1963 roku, przejechał na podmiejskiej szosie nieznany kierowca. W pogrzebie uczestniczył ksiądz, jeden policjant, cmentarny kancelista i dwóch grabarzy. Kiedy spuszczono do grobu skromną trumnę, nikt, rzecz prosta, nie wykazał zainteresowania, z wyjątkiem jakiegoś mężczyzny niewielkiego wzrostu, który trzymał się na uboczu. Odmówił podania swojego nazwiska i powoli oddalił się ścieżką cmentarną. Mały niepozorny człowiek. Wracał do domu, do swojej żony i dzieci.
I tak zakończył się dzień Szakala"


Wczoraj zacząłem, dziś skończyłem. Nie sposób inaczej czytać książek tego autora. W każdej możliwej chwili, do końca. A przecież widziałem film;). Znałem zakończenie. W tym przypadku to nie ma dla mnie specjalnego znaczenia;))) W jaki sposób w filmie można tak wprowadzić postać?

"Nie miał wspaniałej postawy Bouviera, który był prawdziwym symbolem prawa i porządku. Nie umiał też szermować słowem i dowcipem, co było z kolei specjalnością młodych, nowych detektywów, którzy groźbą i szyderstwem umieli złamać najbardziej zatwardziałego przestępcę czy świadka. Ale Lebel jakoś radził sobie bez tego.
Wiedział doskonale, że większość przestępców skierowana jest przeciwko małym ludziom, sklepikarzom, sprzedawcom sklepowym, urzędnikom na poczcie czy w banku, listonoszom. Oni są bądź ofiarami, bądź świadkami większości pospolitych zbrodni. A ci ludzie byli mu bliscy, wiedział, jak do nich podejść, jak skłonić ich do mówienia.
Było to, częściowo zapewne, spowodowane jego wzrostem. Niski, tęgawy, wyglądał jak mąż-safanduła z dowcipów rysunkowych, co notabene, mimo że nikt w wydziale o tym nie wiedział - było szczerą prawdą."

Plan prawie doskonały - The Maiden Heist (2009)


Christopher Walken i Morgan Freeman w rolach głównych. Dwóch podstarzałych aktorów jako strażnicy w muzeum. Zakochani, każdy w innym eksponacie dowiadują się, że ich "miłości" zostają wywiezione gdzieś do Danii. Postanawiaja nie dopóścic do tego i je wykraść. Taka sobie komedyjka z sympatycznym zakończeniem.
ps I tym sposobem przez Christophera Walken skojarzyły mi się Psy wojny;) a za tym Friderick Forsyth. No i jego "Dzień Szakala". Kilka razy widziałem film co znegaciło mi czytanie książki, książki mego ulubionego pisarza;). Ale tak ciagnie mnie do dobrej sensacji;)))

Anatomia morderstwa - Anatomy of a Murder (1959)


Jak ja uwielbiam czarnobiałe filmy. To w nich kryje się dla mnie magia kina. Prawie trzy godziny dość naiwnego spektaklu prawniczego. Żona porucznika zostaje zgwałcona. Jej mąż zabija sprawcę. Co na to przysięgli? Jak zakwalifikują morderstwo? "Dwunastu gniewnych ludzi" tylko w wersji rozrywkowej i od strony sali sądowej.

Marta (2008)

Polski film półprofesjonalny, o młodych i dla młodych. Dziewczyna startuje w dorosłym życiu. Praca, jedna , druga, następna. Studia. Poszukiwanie chłopaka, tego właściwego, tego poważnego. Może na resztę życia. Doszukałem się, że maczał palce przy współtworzeniu tego filmu Uniwersytet Jagieloński. No i jakaś promocja homoseksualizmu. Mam wrażenie, że duuużo łatwiej przychodzą pieniądze dla tych co chętnie wplatają te, jednak dla mnie nienorlaności jako cos oczywistego.

kilka teatrów z cyklu Teatr TV

M.Rebacz - Ciemno (1995)
Czarna komedia. W rolach głównych Jan Kobuszewski i Paweł Wawrzecki. Pod małą wsią Ciemno miejscowy spowodował kolizje drogową. By nie zapłacić odszkodowania wymyślają intrygę rodem z klasycznych horrorów. Trudno powitać poranek o zdrowych zmysłach;). Kiedyś juz to oglądałem, ale to jeden z ciekawszych spektakli Teatru TV.

M.M.Szczepanscy - Brat Elvis (2001)
Jak dla mnie jeden z najsłabszych spektakli jakie widziałem.

M.Gogol - Rewizor (2005)
Plotka, że do miasteczka ma przyjechać wizytator wzmaga czujność miejscowych dygmitarzy. W hotelu melduje sie nieznajomy. Zostaje wzięty za "oczekiwanego" rewizora i szybko odkrywa pomyłkę miejscowych. Nie prostuje jej jednak tylko korzysta, korzysta do woli;))) Poczułem się jak w prawdziwym teatrze;).

E.Wojnarowska - Urodziny (1995)
Bardzo pokręcona relacja trojga ludzi. Młokos przyjeżdża na kwaterę. Zakochuje się w żonie właściciela. Młodzieńcze uczucie to tylko gorąca krew jednak. Bez wartości. Bez trwałości. Niewiele warte. Tylko tej chwili. Kruche, więc błędem jest budowanie na niej przyszłości. Kobiece emocje. Przez głowę na końcu, więc i tu pomyłka, złudzenie. Zwycięski jest więc mąż, dorosły mężczyzna, doświadczony. Kocha żonę. By to kryć poniża ją nieustannie. A ona go nienawidzi. Lecz jakie było pierwsze uczucie? Czyje do kogo? A wszystko przykrywa mrok sekretu znanego jedynie im dwojgu.
W roli męża Jan kaczor. Świetnie zagrał.

Michał Witkowski - Lubiewo.

Czytałem jego Barbarę Radziwiłuwnę. Teraz dorwałem audiobooka, którego zresztą czyta sam autor. Mam wrażenie że nie jest to kompletna treść. Jak dorwę postać drukowaną na pewno przeczytam. Tymczasem wrażenia z tego co usłyszałem. Łeb urywa. Bukowski sprzatać pokoje, a Masłowska do garów. A Ty pisz kolejne książki;). Już wypatrzyłem jeszcze dwie;).
Cytatów nie będzie. Raz że trudno spisać, dwa, że te co bym chciał to zbyt są poza dobrym smakiem. Ja jednak takie lubię;))). Jest to książka o ciotach. O facetach, którzy sens życia znaleźli "w zabawie w babę". Nie;) To trzeba przeczytać.

ps Po edycji;)))

Przeczytałem więc i są cytaty;)))

"Mieszkanie urządzone jest jak poczekalnia w przychodni – widać, jak mało potrzeba ludziom do życia, gdy żyją innymi sprawami, gdy ich mieszkanie to tylko poczekalnia, gdzie trzeba spędzać czas pomiędzy..."

"Na pikiecie stawały po obu stronach drogi pod Panoramą Racławicką i czatowały na samochodziarzy, by potem opowiadać o nich niestworzone historie. Miałam Niemca, powiedział, że mnie zabierze do Niemiec. Miałam milionera. Ale największe wrażenie i tak robiło zawsze to samo proste wyznanie: miałam luja. Żaden milioner niebudził takiego zainteresowania. Żadna marynarka czy też aktówka zamykana na szyfrowy zamek nie wzbudzała takiej zazdrości jak popsute zęby, czerwona gęba, potężne uda, beknięcie browarem."

Mathias Malzieu - Mechanizm serca


Wokalista popularnego zespołu rockowego... Nazwa mi nie znana;))). Tego typu promowanie książek zdecydowanie nie dla mnie. Córka prosiła bym kupił jej tą książkę, a ponieważ była w trakcie czytania czegoś innego łaskawie pozwoliła mi przeczytać pierwszemu;))) Lubię bajki więc chętnie skorzystałem. No tak. Okładka ma coś z Gnijącej Panny Młodej, a sama treść odrobinę z Gaimana. Ponieważ nie byłem nastawiony entuzjastycznie łowiąć kaprys pseudo gwiazdy by w bohemie artystycznej błysnąć długo byłem na nie. Tak gdzieś do połowy. Potem było lepiej. Zniknęłą gdzieś myśl, że nie trzeba czytać każdej książki która wpada w ręce;))). Zniknęła też myśl traconego czasu na jej lekturze. Przyjemne i romantyczne, ale więcej juz ksiązek tego "pisarza" nie przeczytam.

ps Rzecz się dzieje w XIX wieku więc np. porównania jakiegoś wyrazu twarzy do Charlesa Bronsona czy inne do lecącego samolotu podtrzymują jednak moje zdanie co do bezwartościowości artystycznej "gwiazdora" literarta - wokalisty;)))