poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Franz Kafka - Zamek

"Czy to, co Barnabas robi, jest w ogóle służbą na zamku? - pytamy sami siebie. Oczywiście, chodzi do kancelarii, ale czy te kancelarie stanowią już właściwy zamek? A nawet jeśli kancelarie do zamku należą, to czy są to te kancelarie, do których Barnabas ma wstęp? Chodzi do kancelarii, ale przecież to tylko drobna część wszystkich, dalej są bariery, a za nimi jeszcze inne kancelarie. Nie zakazuje mu się wyraźnie wstępu dalej, ale nie może dalej iść, jeśli odnalazł już swoich przełożonych, którzy jego sprawę załatwili i odsyłają go z powrotem. Poza tym jest stale obserwowany, a przynajmniej tak się wydaje. I nawet gdyby poszedł dalej, cóż by mu z tego przyszło, skoro nie ma tam żadnej sprawy urzędowej do załatwienia i byłby tylko intruzem? Tych barier nie możesz też sobie przedstawiać jako określonej granicy, Barnabas zawsze zwraca mi na to uwagę. Bariery są również w kancelariach, do których on chodzi, są więc także bariery, które on przekracza, i nie wyglądają one inaczej niż te, których jeszcze nigdy nie przekroczył. Dlatego nie można z góry przyjąć, że za tymi ostatnimi barierami znajdują się kancelarie rzeczywiście inne niż te, w których Barnabas już był. Właśnie w owych godzinach smutku tak się wydaje. A potem wątpliwości sięgają dalej i nie można już się przed nimi obronić. Barnabas rozmawia z urzędnikami, Barnabas dostaje zlecenia. Ale co to za urzędnicy i co to za zlecenia? Teraz jest on, jak sam mówi, przydzielony do Klamma i otrzymuje od niego osobiście zlecenia. To przecież byłoby bardzo wiele, nawet wyżsi funkcjonariusze tego nie osiągają, to by było nawet zbyt wiele, i to właśnie budzi największe nasze obawy. Pomyśl tylko, być przydzielonym osobiście do Klamma i rozmawiać z nim twarzą w twarz. Ale czy jednak tak jest? Dajmy na to, że tak jest, to dlaczego Barnabas w to wątpi, czy urzędnik, którego nazywają tam Klammem, jest nim naprawdę?"

Klimatem bardzo podobny do "Procesu", którego widziałem już kilka adaptacji i którego już pewnie nie przeczytam. K. to ja;))) Rozumiem go doskonale. Bezsensowne prawo często wymyślane przez niezbyt wielkich inteligentów i tylko dla samego wymyślania. Z drugiej strony lwia część społeczeństwa bezkrytycznie akceptująca ten stan rzeczy. I jeszcze system "obrzędowy" czy "ceremonialny" czym wymusza się oddawanie szacunku osobom do których sie go nie ma. Zwyczaje;). Ile razy słyszałem "bo takie jest prawo" lub "bo tak trzeba" "bo tak wypada" "tak robią inni". Jest w tym jakaś mądrość społeczna na pewno. K. jej nie miał ja również;))).
Wątki miłosne sa bardzo konkretne i "kocham, nie kocham". Oprócz K. wszelkie uczucia są wyrachowane i uzależnione od korzyści z tego wynikających. Więc nie uczucia, bo ich przecież brak lecz słowa je przedstawiające.
Książka nieskończona.

ps I drobne skojarzenie. Dla mnie mitologiczne bo sam się z tym jednak nie zetknąłem, ale opowieści o tym na okrągło. Lekarze obecnie - jak urzędnicy u Kafki. Oczywiście to system. Przyjmie lub nie. Godziny czekania do specjalisty. Itd. To analogia bez oceny. Współczesny urzędnik może i wiele może, ale jego wiedza często jest mizerna. Wiedza medyka od zawsze budzi szacunek.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nice brief and this mail helped me alot in my college assignement. Thanks you as your information.