piątek, 30 kwietnia 2010

Opowieści z Ziemiomorza - Record of the Gedo War - Tales from Earthsea (2006)


Gdy zobaczyłem tytuł bez mrugnięcia okiem podjąłem decyzję - zaraz obejrzę;). To adaptacja filmowa piątej części sagi. Teraz wiem, że jednak mogłem najpierw przeczytać czwartą to duzo więcej bym wiedział o "pewnej małej" dziewczynce. Konwencja anime zrobiła specyficzny urok. Ursula LeGuin jednak mi pozostała w głowie. Jej styl pisania, ciepło charakterystyczne dla jej fantasy. Tam gdzie twórcy filmu za bardzo odchodzili w stronę japońskiego charakteru kreskówki sam sobie w głowie prostowałem myśląc "to nie jej, to zaraz minie" lub "niestety chyba inaczej nie potrafią". To "niestety" nie jest aż tak tragiczne;) ba, jestem już w trakcie szukania następnej bajki w tym stylu;))).
Podsumowując - lekkie i dość banalne, ale po przeczytaniu kilku książek autorki można obejrzeć by w ekspresowym tempie zapoznać się z fabułą kolejnej (a to spory plus przy tego typu literaturze;) ).

ps minus to ten smok jakiś taki dalekowschodni, no wiem to bajka japońska, ale ja go sobie jednak wyobrażałem zupełnie inaczej, poważniej;)))

czwartek, 29 kwietnia 2010

Andrzej Pilipiuk - Zagadka Kuby Rozpruwacza


"Dopił mętnego bimbru z musztardówki, zagryzł pasztetem z Burka sąsiadów i wyszedł przed chatę, gdzie wgramolił się na sanki i strzepnąwszy lejcami pomknął w ciemność."

"– Aaaaaa! Aaaa, aaaa, aaaaaaaaaaa, a aaaa aaaaaaaaa aaaaaaaaaaaaaa, aaaa! – dobiegło go gdzieś z za zakrętu.
– Uf – odetchnął z ulgą i ruszył spiesznie.
Cały ten teatr okazał się bardzo skomplikowanym miejscem, ale teraz nareszcie znalazł coś znajomego. Jakaś baba najwyraźniej została opętana! A zatem był na tropie upiora.
Drzwi garderoby były uchylone. Egzorcysta naszykował srebrny sztylet i zajrzał ciekawie do środka. Przeczucie go nie myliło. Pośrodku pomieszczenia stała wysoka, niebrzydka kobitka. Wyła w szale, aż na policzkach wystąpiły jej rumieńce. Już miał pospieszyć na ratunek gdy spostrzegł, że haniebnie się spóźnił. Wewnątrz garderoby uwijał się już jakiś niewysoki człowieczek. Dreptał wokół opętanej, wtykając jej tu i ówdzie strusie pióra.
Partacz – pomyślał Jakub.
A potem aż przysiadł z wrażenia. Człowieczek pomachał przed kobietą piórem i ta z miejsca przestała się wydzierać. Jej twarz odzyskała normalny wyraz. Podeszła do lustra i okręciła się.
– Dziękuję, panie Ignacy – powiedziała zupełnie spokojnym tonem.
Nie była nawet zachrypnięta, mimo że przed chwilą wyła z mocą co najmniej 80 decybeli!!!
– Niemożliwe – szepnął.
Odprawił w życiu sporo egzorcyzmów. Miał do czynienia z różnymi rodzajami opętania. Ale nigdy nie widział żeby skutki zapętlenia przez obce siły cofnęły się tak błyskawicznie i bez śladu. Tajemniczy Ignacy był fachowcem najwyższej klasy. Specjalistą... Kurde. Jakub przyznał z zawiścią, że ten gość jest lepszy nawet od niego! Jakim cudem nigdy o nim nie słyszał?"

"Stuknęli się nad stołem. Robot wychylił szklankę po czym opadł na fotel. Jakub od niechcenia pokręcił gałką potencjometru. Z terminatora strzeliły błękitne iskry, skóra nadpaliła się w kilku miejscach. Czerwony blask oczu zgasł.
Gospodarz wyłączył prąd. Wyciągnął robota z fotela i wyniósł go za dom. Tam rzucił koło sporego mrowiska. Do rana został sam metalowy szkielet. Egzorcysta wypolerował go popiołem i piaskiem a potem ustawił na polu jako stracha na wróble. Po kilku latach terminator zardzewiał, więc sprzedał go na złom. Wnukowi Jakub nic nie powiedział, że kiedyś będzie przywódcą ludzkości. Niech ma chłopak niespodziankę."


Nie ma tu specjalnie co recenzować;) Na pewno jest to jeden z lepszych zbiorów opowiadań o Jakubie.

poniedziałek, 26 kwietnia 2010

Lemony Snicket - Seria niefortunnych zdarzeń (tom1 - Przykry początek)

Pan Poe przychodzi na plaże by przekazać rodzeństwu złe wieści. Tak się to zaczyna. A ta część kończy się ucieczką Hrabiego Olafa po nieudanym podstępie zamiany spektaklu teatralnego w prawdziwą ceremonię ślubną.

"W tym miejscu uważam za swój obowiązek przerwać opowieść i ostrzec was po raz ostatni. Jak już wspomniałem na samym początku, książka, którą w tej chwili trzymacie w ręku, nie kończy się dobrze. W tej chwili może wam się zdawać, że Hrabia Olaf pójdzie do więzienia, a trójka młodych Baudelaire'ów żyć będzie długo i szczęśliwie u Sędzi Strauss, ale nic z tego. Kto woli nie znać prawdy, niech w tej chwili zamknie książkę i nie czyta nieszczęśliwego zakończenia, które zaraz nastąpi. W ten sposób ten ktoś będzie mógł do końca życia wierzyć, że sieroty Baudelaire odniosły zwycięstwo nad Hrabią Olałem i resztę życia spędziły w domu i bibliotece pani Sędzi Strauss, chociaż ciąg dalszy tej historii jest zupełnie inny. Bo oto, gdy cała sala zaśmiewała się z pisków Słoneczka, pryszczaty ważniak podkradł się do konsolety sterującej oświetleniem teatru."

Jedyna uwaga, to taka, że film jest kapitalny. Po jego obejrzeniu nie ma przyjemności czytania. Wierne odtworzenie akcji a i sam Hrabia Olaf, którego zagrał Jim Carrey jest żywcem wyciągnięty z powieści. Nie potrafiłbym sobie teraz wyobrazić innego;). Wiem jednak że w serii jest więcej przygód niż zawarto w książce dlatego postaram się dorwać do pozostałych. Jestem fanem takich opowieści przecież;)))

Teatr.TV - J.Janczarski "Hurtownia" (1995)

O tym spektaklu wspominam raczej z kronikarskiego obowiązku;). Raczej bo nie podążyły za jej obejrzeniem żadne emocje. Nic. Nie jest to bynajmniej głupi spektakl. Postacie twórców naszego biznesu w latach dziewięćdziesiątych pokazane są tutaj idealnie. Zyski, procenty, inwestycje. Nawet wigilia w firmie. A naprzeciw hydraulik. który wrócił z saksów. Bez pieniędzy, w trakcie rozwodu, ale szczęśliwy, zakochany. Wrócił do smutnego kraju, w którym kasa jest celem i marzeniem większości populacji.

Smutne. Mogłem nie oglądać. Nie teraz gdy sam mam pewne problemiki;) Mogłem nie wyłączać filmu pt "Defendor". Ale to była już tak irytująca bzdura o superbohaterze, że nawet nie dostanie osobnego wpisu na blogu;)))

niedziela, 25 kwietnia 2010

Fletch (1985)


Chevy Chase obok Louisa de Funèsa jest moim ulubionym komikiem. Jego stoicki spokój i ignorancja jest dla mnie wzorem;))). Dawno nie oglądałem tego filmu więc trochę pozapominałem z fabuły. Znów rozbawił mnie do łez.
Główny bohater jest dziennikarzem i prowadzi śledztwo w sprawie dostarczania narkotyków na plażę. Co tam fabuła. Trzeba obejrzeć i tyle;)

Mikołajek - Le Petit Nicolas (2009)


Jak sobie sam czytałem ubawiłem się przednio. I wtedy gdy miałem audiobooki gdzie czytała Irena Kwiatkowska czy Stuhrowie też się śmiałem, aż głupio było słuchać wśród ludzi (pamiętam, że zrobiłem wtedy sobie wycieczkę nad morze;) ). A teraz film. Dwa razy zdążyłem już go obejrzeć w tym tygodniu. Uwielbiam taki humor;). A postacie chłopaków to mistrzostwo świata.
Swoją drogą ten epizod z telewizorem bardzo mocno przeinaczyli by skrócić do kilkunastu sekund. Ale to nieważne;))).

Templariusze. Miłość i krew - Arn - Tempelriddaren (2007)


Wielka epicka opowieść stłoczona w jeden film. Wyprawy krzyżowe, realia średniowiecznej skandynawii, miłość aż po grób. Nie gustuję w takim kinie, więc i ten obraz mnie nie pochłonął. Ale uczucie dwojga dyktatem rozerwane na dziesięciolecia to kanwa cierpienia. I gdy już kara mija, gdy się ponownie łączą mają prawie po czterdzieści lat. I życie zaczynają na nowo. Na chwilę;(

niedziela, 18 kwietnia 2010

Naomi Klein - No Logo

"Każdy z nas z pewnością widział już gdzieś to osobliwe połączenie ogromnego wyboru konsumenckiego z nowymi, orwellowskimi restrykcjami, dotyczącymi produkcji kulturalnej i przestrzeni publicznej. Widzą je mieszkańcy małego miasteczka, kiedy na ich oczach pustoszeje tętniące dotąd życiem śródmieście, ponieważ gigantyczne tanie supermarkety z 70 000 artykułów na półkach przeciągają środek ciężkości na peryferie, tworząc to, co James Howard Kunstler nazywa „geografią pustki”. Widzimy je, kiedy z szykownej dotąd głównej ulicy znika kolejna nasza ulubiona kafejka, sklep z gwoździami, niezależna księgarnia czy wypożyczalnia ambitnych filmów wideo, a na ich miejsce wciska się któraś ze standardowych sieci: Starbucks, Home Depot, Gap, Chapters, Borders, Blockbuster. Widzimy je w wielkim supermarkecie, kiedy świadomy korporacyjnej definicji „wartości rodzinnych”, menedżer zdejmuje z półki kolejne „nieprawomyślne” czasopismo. Widzimy je w sypialni czternastoletniej projektantki stron internetowych, której Viacom albo EMI zamknął właśnie fanstronę, nieporuszony bynajmniej dziecięcą próbą stworzenia własnego małego ogniska kultury z zapożyczonych urywków ometkowanych piosenek i zdjęć."

Jako hasło reklamowe dla tej książki mogłoby być "Gdy przeczytasz tą książkę zakupy w markecie już nigdy nie będą dla Ciebie tym samym". No tak ale kogo by to zachęciło.
Najpierw to co na minus lub jako zarzut. Zbyt rozwlekle długa. Wiele powtórzeń. Ideologia socjalistyczna z rewolucyjnym zacięciem. Słownictwo typu "aktywiści" czy wyzysk społeczny. My to juz przerabialiśmy. Zresztą "zachód" na pewno też.
Pozytywy. Książka wojująca. Stany jako Eldorado to mit. To co wydaje się dla nas czymś co powstało u nas jako odpowiedź na nasze warunki i stan prawny okazuję się bzdurą. Np. samozatrudnienie w wielkich firmach tam to standard.
A teraz konkretnie o czym jest ta książka. O korporacjach, globalizacji, o marce i jej logo. Korporacje to właściwie tylko prezesi i Rady Nadzorcze. Nawet sekretarki się wynajmuje z agencji. Po co samemu zatrudniać. Globalizacja ułatwia sprzedawanie na całym świecie tego samego produktu. Produktu napisałem? Właściwie to czegoś z logiem. Bo to ma wartość... Potocznie adidasy, czy konkretnie najki, lalki czy barbie? Czy tankujemy benzynę czy na stacji Shella? Czy jemy hamburgery czy w McDonaldzie?

"Do „efektu billboardu” chętnie odwołują się producenci, których głównym źródłem dochodów nadal pozostaje sprzedaż w miejscach obsługujących wiele różnych marek równocześnie: w domach towarowych, kinach Cineplex, sklepach płytowych HMV salonach obuwniczych Foot Locker, i tak dalej. Nawet nie pretendując do przejęcia kontroli nad całą siecią dystrybucji, ometkowane superstores pełnią funkcję czegoś w rodzaju duchowej ojczyzny danej marki, łatwo rozpoznawalnej i tak świetnej, iż gdzie by markowy produkt nie zawędrował, poniesie ze sobą tę świetność, jak aureolę. Zupełnie jakby marka została wyposażona w mechanizm samonaprowadzający: stoiska sprzedające gadżety Virgin w kinach Virgin nie są stoiskami sprzedającymi gadżety w kinach, lecz mini-megastores Virgin, satelitami czegoś znacznie głębszego i ważniejszego niż to, co rzuca się w oczy. Zaś konsumenci, którzy wejdą do najbliższego Foot Locker i ujrzą parę najków bezceremonialnie postawioną obok reeboków, fili czy adidasów, przy odrobinie szczęścia przypomną sobie zmysłowy przesyt, którego doznali podczas pielgrzymki do Nike Town. Jak pisze Michael Wolf, w markowym handlu detalicznym idzie o to, by „zakodować w tobie przeżyte doświadczenie tak, jak ręka gospodyni sypiąca co dzień ziarno zakodowuje pozytywne odczucia w małych gąskach”. "

Dobrze jest się zapoznać z tą książką, choćby powierzchownie przelecieć po treści. To spora wiedza o tym co się dzieje na świecie. W mediach np. dostaniemy tylko informację o zamieszkach antyglobalistów. A tymczasem na całym świecie w tamtej dokładnie chwili odbyło się kilkadziesiąt akcji tzw RTS czyli uwalnianie ulic i nie wszędzie znaleźli się prowokatorzy lub kibole.

Teatr TV - Ryszard Bugajski "Niuz" (2002)

Impresja na temat jak sie robi w Polsce telewizję, jak podaje wiadomości. Etyka dziennikarska by żyć ze sobą w zgodzie czy karmić głodne sensacji tłumy by mieć oglądalność. W skrócie tyle. Ale zagadnienie ma też inne podłoże. Jak bardzo osoby medialne odpowiadają za swoich bliskich, za ich zachowania. Tutaj córka ministra zostaje aresztowana przy okazji obławy na gangsterów. Okazuje się kochanką jednego z nich. Taśma ze zdarzeniem trafia do stacji telewizyjnej. Czy wolno to upublicznić? Czy jest jakiś dowód, że jej ojciec ma z bandytami powiązania. Czy nie jest to zwykłe wyciąganie brudów?
Drugim wątkiem spektaklu jest młoda dziewczyna "protegowana" przychodząca z zamiarem pracy w telewizji. Obserwuje i podejmuje decyzję czy na prawdę tego chce.
W roli głównej Artur Żmijewski.
Moja ocena? Nie rzucił mnie spektakl na kolana, ale dużo to lepsze od standardowych seriali, którymi raczą nas stacje tv te z misją, i te jej doszczętnie pozbawione. I lepsze to też od większości megahitów z 45 minutami reklam pomiędzy.

Teatr TV - Halina Kwiatkowska, Ewa Otwinowska "Ogłoszenie matrymonialne" (1990)

Choć jest to sztuka współczesna to mam wrażenie, że wzorów należy szukać w Szekspirze, Molierze czy naszym Fredrze. Nie jestem znawcą teatru więc nie wskażę dokładnie źródła. Ale jest to zdecydowanie coś z komedii mieszczańskiej.

Fabuły nie zdradzę bo polecam ten spektakl, choćby dla samej roli Wojciecha Pokory, który tutaj gra wybitnie "ciepło".

Teatr TV - F Durrenmatt "Jesienny Wieczór" (1992)

"Wizyta starszej pani" jak juz na tym blogu pisałem to jedna z moich najulubieńszych sztuk;). I z pewnymi nadziejami włączyłem tą, ze zbyt dużymi jednak. Lekkie rozczarowanie po obejrzeniu. Spektakl nie jest zły. O co to nie;). Ma postać dialogu pisarza kryminałów z detektywem, byłym księgowym. Wiele ze zdarzeń, które maja miejsce jest łatwe do wcześniejszego przewidzenia co pozbawia trochę atrakcyjności. A może ułatwiają to sami aktorzy (Mariusz Benoit i Piotr Fronczewski) sposobem kreacji postaci. Nieważne.
Reasumując. Przyjemny spektakl, ale bez specjalnych wrażeń.

Teatr TV - Cezary Harasimowicz "Tajny współpracownik" (2008)

Spektakl z serii Scena Faktu. Historia chłopaka zwerbowanego przez SB tuż po wojnie. Jeszcze jako nieletni zaaresztowany i odpowiednio przerobiony przez fachowców bezpieki zaczyna współpracować, coraz gorliwiej. Wyzbywa się wszelkich wartości otrzymanych w domu. Zdradza brata, przyjaciół. Sumienie staje się tak elastyczne, że dostosowuje je do każdej sytuacji. Nie ma oporów. Początkowo chodzi tylko by matka wyszła z więzienia. Wychodzi. Ale on nie przerywa współpracy. Już wierzy w to co robi, w ideologię.
Nie potępię tej postaci. Chciał dobrze. Był młody, niedoświadczony, naiwny.

Teatr TV - Zofia Kossak-Szczucka "Gość oczekiwany" (1994)

"Akcja koncentruje się wokół odwiedzin, jakie zapowiedział tytułowy gość - Jezus. Jego przybycia oczekują równie niecierpliwie wiejski biedak i bogaty młynarz. Obok dwóch głównych bohaterów pojawiają się interesowny społecznik, szukający sensacji dziennikarz, obłudna dewotka, bezpardonowo walczący o wyborców polityk i wiele innych postaci, uosabiających doskonale znane dorosłym, a nieobce też dzieciom postawy i zachowania. Opowieść o "Gościu oczekiwanym" jest zarazem przypowieścią o wierze, nadziei i pokorze, ale także o pysze, zachłanności, głupocie. O karze i o nagrodzie, nawet dla grzesznika, jeśli zrozumie własne błędy i poprosi o przebaczenie.".

A wszystko pokazane w iście teatralny sposób. Dobre lśni dobrej i jest łatwe do przewidzenia. Złe ocieka złem i pozbawione jest złudzenia, że może stać się inne. Bardzo dobry spektakl. Nie ma tutaj tematów kontrowersyjnych. Umoralnia. Szkoda, że coraz mniej tego typu powstaje realizacji. Ludzie by nie błądzili może tak bardzo zastanawiając się czy czynią dobrze czy nie.

Nabrałem apetytu na następne spektakle w ten weekend;)))

Nienasycony - Town Creek (2009)

Reżyserem tego filmu jest ceniony przeze mnie Joel Schumacher. To on popełnił i dwa kinowe "Batmany", i "Linię życia" i "Klienta" czy "Czas zabijania" (oba na na podstawie prozy Johna Grishana). To on nakręcił świetny "Numer 23". W końcu to jego jest moja najulubieńsza wersja (taką tylko znam;) ) "Upiora w operze". I tutaj też zaczyna się artystycznie. Czarno-biały obraz z cieniem sepii. Ale potem coś mnie zaczęło nudzić. Po przewijałem dalej i lekko zniecierpliwiony zobaczyłem, że to jakiś horror z potworami. Już mnie tego typu filmy nie kręcą. Wyłączyłem.

Po prostu miłość - Last Chance Harvey (2008)


Dustin Hoffman i Emma Thompson. Komedia romantyczna. Bez wyrazu. Szablon klasyczny z happy endem;). Bez polotu, bez pomysłu. Taki samograj. Ale nie polecam. Widziałem wiele lepszych, wiele dużo lepszych.

Raj dla par - Couples Retreat (2009)


Zabawna komedia. Mocno naiwna, ale specjalnie to nie boli. Miałem dobry nastrój więc i fajnie mi się to oglądało. Jean Reno specjalnie tu nie błysnął, roli też wielkiej nie miał. Za to epizod z instruktorem yogi to rewelacja. Tutaj można było płakać ze śmiechu. Kurort w którym się dzieje akcja jest faktycznie rajski;))).
Wada filmu - końcowe lądowanie spokojnie z 15 minut za długie.

Przypadek 39 - Case 39 (2009)


Thriller z Renée Zellweger. A poprawniej jeśli napiszę, że horror. Nic wielkiego, choć bardzo subtelnie skonstruowane napięcie. Bardzo dobra gra "małej diablicy" tzn. dziewczynki ją odtwarzającej;))).

czwartek, 15 kwietnia 2010

Witold Gombrowicz - Pornografia

Uwielbienie młodości ponad wszystko.
W tym utworze Gombrowicz pokazał prawdziwie rozwinięte swe oblicze jako obserwatora emocji. To nie jego fantazje. Te gry odbywają się codziennie, Czasem brak nam odwagi by o coś poprosić, komuś odmówić, z kimś porozmawiać. Czasem chcemy sprowokować jakieś zdarzenie. Ciało wszystko to zdradza;). Zresztą co będę się wymądrzał;). To najlepsze co do tej pory czytałem autora.

"Ona, odłożywszy bluzkę, położyła rękę na stole i ta ręka leżała jawnie, nienagannie, pod każdym względem przyzwoita, pensjonarska zresztą, własność mamy i papy — ale jednocześnie była to ręka obnażona i zupełnie goła, goła nagością nie ręki, lecz kolana dobywającego się spod sukienki... i właściwie bosa... i tą ręką po pensjonarsku wyuzdaną ona go drażniła, drażniła w sposób „głupio młody" (trudno inaczej to nazwać) ale zarazem brutalny. A brutalności towarzyszył śpiew niski, cudowny, który lśnił gdzieś w nich, czy naokoło nich. Karol czyścił latarnię. Ona siedziała. Fryderyk układał gałki z chleba.
(...)
— Chodźmy spać — ziewnął. I szepnął: — Chodźmy spać.
Nie, to było nie do zniesienia! Nic, nic! Nic, tylko moja, żerująca na nich pornografia! I wściekłość moja na ich bezdenną głupotę — ten szczeniak głupi jak but, ta geś-idiotka! — bo tylko głupotą można było wytłumaczyć, że nic, nic, nic!... Ach, gdyby mieli o parę lat więcej! Ale Karol siedział w swoim kącie, ze swoją latarnią, ze swymi chłopakowatymi rękami i nogami — i nic nie miał do roboty, oprócz latarni, skupiony na niej, zakręcający śrubki — i cóż, że kąt był upragniony, drogocenny, że tam kryło się najwyższe szczęście tam, w tym Bogu niedorozwiniętym!... on śrubki zakręcał. A Henia, przy stole drzemiąca, z rękami znudzonymi... Nic! Jak to być mogło? A Fryderyk, Fryderyk, co wiedział o tym Fryderyk, gaszący papierosa, bawiący się gałkami chleba? Fryderyk, Fryderyk, Fryderyk! Fryderyk, siedzący tutaj, umieszczony przy tym stole, w tym domu, na tych polach nocnych i w tym kłębowisku pasji! Ze swoją twarzą, która była jedną wielką prowokacją, ponieważ nade wszystko wystrzegała się prowokacji. Fryderyk!"

Sen Kasandry - Cassandra's Dream (2007)

Chyba mało znam Woody Allena i to raczej z jego zdecydowanie komediowego okresu. Kolejny doskonały film. Żadna komedia. Dość bezwartościowe zycie dwojga braci pchane do przodu marzeniami, miłostkami i uzależnieniami dostaje kopa gdy ceną za luksus zdjęcia problemów jest zabójstwo. To co wydawało się proste takim nie jest. Dalej jest tylko gorzej. Dość kameralna realizacja, charakterystyczna dla tego reżysera. Dialogi i emocje. Polecam.

Intrygant - The Informant! (2009)

Trochę filmów Stevena Soderbergha już obejrzałem a ten w moich oczach cofa go solidnie wstecz aż do czasów "Seks, kłamstwa i kasety wideo" czyli coś koło 20 lat. Nie jest to krytyka. Raczej ocena klimatu filmu i sposobu realizacji. Daleko tutaj szukać np rozmachu akcji i aktorstwa jak np. w Ocean Eleven. Jest też coś z korporacyjnej aferalności jak w "Erin Brockovich" z Julią Roberts. Ok. Starczy. Tutaj właściwie ważny jest główny bohater. Zaplątany w kłamstwach. Chorobliwie kłamiący. Gdy wypowiada "wyznam prawdę" czy "teraz będę szczery" czy cos podobnego ... dalej kłamie. A co jest wartościa tego filmu? Oszukiwani wierzą i maja nadzieję, że tym razem mówi prawdę. Kolejna szansa. Jedna po drugiej. Druga po trzeciej... Naiwne. Ale tak jest w życiu przecież. Czyż sami nie dajemy kolejnych szans innym, czyż nie żyjemy dniem gdy sami nie będziemy musieli już kłamać?

sobota, 10 kwietnia 2010

Wszechwiedzący - The Answer Man (2009)

Komedia romantyczna. Lubię. Choć widziałem wiele lepszych;)

Sherlock Holmes (2009)


Po sporej ilości recenzji od umiarkowanych po negatywne trudno mi było pozytywnie spojrzeć na ten film. A gdy znalazłem recenzję profesjonalnego krytyna z treścią "Holmes jako zapijaczony Irlandczyk" czułem złość co zrobili z jednym z moich ulubionych bohaterów. Na szczęście krytyn okazał się kretynem w pełnej okazałości bo nawet jeśli to prawda to funkcjonuje na filmie jako detal bez znaczenia. A sam film? Natychmiastowe skojarzenie to "Piramida strachu" gdzie młody Sherlock rozwiązuję zagadkę tajnego bractwa. Konsekwencją tego jest i obrzęd i świątynia w kształcie piramidy. To tak na szybko z pamięci. Tym razem muszę się śpieszyć z recenzją bo jutro pewnie mi wszystko uleci z tego filmu. Był jeden subtelny żart, ale już mi wyfrunął. Ok. Do rzeczy. Zero wrażeń. Zero emocji. biedna fabuła. Gdy otwarta zostaje książka mająca być siłą Blackwooda widzimy "wybitnie" wyszukane ilustracje okultystyczne. Jakby zabrakło wyobraźni. No a te wybuchy w fabryce. I ledwie jeden odłamek w ciele Watsona. Czy nie ma to realizmu zbliżonego do "2012" gdzie po półtoragodzinnym kursie pilotażu wśród pyłów i walącego się gruzu trzeba przelecieć przez rozwalający się szyb widny;))) żartowałem:). Guy Ritchi to stały mieszkaniec bohemy więc dostał coś dzięki czemu mógłby w końcu odnieść sukces. Dziwne, bo dla mnie to był on gwarantem, że zrobi badziewie. Ale jak widać Sherlock Holmes to znana marka więc i takie coś pod jego szyldem daje się dobrze sprzedać. I przypomina mi się jeszcze "Rewolwer i melonik". Lubiłem jako serial. Wersja filmowa jeszcze gorsza niż ten tutaj.
Jednym zdaniem - obejrzałem, i co z tego.

Vicky Cristina Barcelona (2008)


Ledwo co oglądałem "Miłość i śmierć" W. Allena i to pobudziło mój apetyt na kolejne jego filmy. A tu na bilbordach zobaczyłem "najśmieszniejsza komedia Woody Allena". Normalnie bym pomyślał "skoro tak piszą to pewnie jakaś cienizna bo co nowszy jego film to NAJ". Tym jednak razem tego samego dnia miałem go w odtwarzaczu. Ani razu mnie nie rozbawił, ale to wcale nie znaczy że się zawiodłem;))). Specjalnie to nie liczyłem na komedię bo filmy typu "Bierz forsę i w nogi" niestety to przeszłość. No ale muzyka, klimat, Barcelona... relacja zakręcona, miłość na granicy niedostępnej w przeciętności. A wszystko prostymi środkami, na skróty, otwartym tekstem. Pewnie ten film to żadne arcydzieło, ale mi się podobał. Penélope Cruz pokazała burzę emocji. Pokazała coś co czasem wyczuwam w relacji ...
Już mam "Sen Kasandry";)))

jeśli streszczenie potrzebne to tutaj;)))
http://www.filmweb.pl/f405077/Vicky+Cristina+Barcelona,2008

wtorek, 6 kwietnia 2010

Tytus Andronikus - Titus (1999)


wow;))) ale moc;) a miało być coś co snu.

poniedziałek, 5 kwietnia 2010

paczka filmowa i teatralna....

święta, a mnie grypa jakaś dopadła i zamiast ... nawet książki do ręki ... więc gapię się ;(((

Wolna chata - House Broken (2009)
Lubię Dannego DeVito i tylko dlatego włączyłem ten film. Ale nie aż tak. Nie polecam.

Armored (2009)
Tu gra Jean Reno. Liczyłem na dobrą sensację. Niestety dialogi jak i rozgrywanie akcji naiwne i przewidywalne. Nie jest ze mną aż tak źle bym coś takiego musiał oglądać. 10 minut to było aż nadto by wiedzieć co się będzie dalej działo. Odradzam.

Teatr TV - H.Ibsen "Hedda Gabler" (1974)
Nie będę tutaj klepał recenzji typu "Dramat ten do doskonałe studium ludzkich relacji i podążających za nimi emocji...". Ibsen jest jednym z ważniejszych dramatopisarzy i nie zasłużył sobie na to miano ciekawym nazwiskiem. Główna bohaterka to osoba totalnie pogubiona. To z jej ust jak pamiętam pada "Miłość, cóż za okrutne słowo.". A gdy zwierza się otwartym tekstem, że pragnie mieć nad kimś władzę przyjmuję to jako choć dość nielogiczne zachowanie to jednak szczere.
Wnioski końcowe - brak celu jest bardzo destrukcyjny dla człowieka.

Miłość Larsa - Lars and the Real Girl (2007)
Główny bohater Lars ma problem z bliskością względem innych, nawet dotyk sprawia mu ból. Ale poza tym "felerem" normalnie funkcjonuje w społeczności. Pracuje, chodzi do kościoła. Jeden z kolegów z biura pokazuje mu stronkę (ta strona istnieje naprawdę sic;))) ) gdzie można zamówić wymarzoną silikonową seks-lalkę. Zamawia sobie taką i przedstawia ją jako własną narzeczoną, rozmawia z nią, chodzi na spacery, kolacje. To szok dla rodziny, szok dla całej społeczności małego miasteczka w którym mieszka. Autorzy filmu eliminując tłum, ograniczając ilość dzieci dokonali zabiegu gdzie mieszkańcy zdali egzamin z braterstwa i tolerancji. Ciekawy film. Bardzo ciepły. tak ciepły, że polecam ... gorąco;)))

ps Tutaj jest tylko silikonowa lala, ale co się stanie gdy powszedne będą roboty typu Geminoid-F, zaprojektowany na wzór japońskiej modelki, pełen siłowników umożliwiających poruszanie się;)

Potega Smaku (1995)
Ponad dwugodzinny film dokumentalny o Zbigniewie Herbercie. To już któryś tego typu dokument o nim. Są wypowiedzi jego siostry, historyków literatury i literatów. Nie ma wywiadów z nim czy jego żoną lub kochanką;). Powstał więc materiał rzeczowy, o poecie i wieszczu, a nie o Zbyszku. Jednak wydaje mi się, że nie ma tutaj charakteru, który jest w naturze Herberta. O konflikcie z Miłoszem trzeba było wspomnieć, ale jako puentę podano, że się wzajemnie szanowali. O wyborczej również, ale i tutaj zaznaczono, że on był po prostu bardziej surowy. A gdy trzeba było dla przyzwoitości jakiś literatów na usługach reżimu wymienić to poleciał Andrzejewski i Broniewski. Tylko.
Autorom filmu zabrakło tej odwagi, którą posiadał ten kogo uznali za bohatera. Zabrakło im tej niezależności. On pisał nie patrząc czy mu to wydrukują. Oni kręcili mając na uwadze by przeszło w telewizji. To nie krytyka. Jedynie spostrzeżenie. Przecież dzięki temu mogłem to obejrzeć;)))

Zaklęci w czasie - The Time Traveler's Wife (2009)
Kolejna wariacja na temat podróżowania w czasie. Różnice polegają tylko w zasadach co wolno a czego nie i w jaki sposób sie to odbywa. Mnie ten obraz zmęczył i oglądałem go jednym okiem, w między czasie podsypiając;))) Jeśli już to polecam "Efekt motyla".

Enen (2009)
Borys Szyc jako lekarz psychiatra odkrywa w szpitalu pacjenta z amnezja, który nie ma nawet karty z historią choroby. Przenosi go do włąsnego mieszkania by poddać go terapii. oprócz tego prowadzi śledztwo by odkryć prawdę. Odkrywa. Przerażającą. Może jeszcze zdąży z ratunkiem... Kameralny thriller. Dobry film, ale nie miałem nastroju by "się wkręcić".

Zero (2009)
No i fajnie. O tym filmie mozna napisać albo, że to dno, albo że jest super. Ja zaryzykuję to drugie. Czemu zaryzykuję? Nie wiem jak wiele w tym sztuczności i zapożyczeń, a ile własnej inwencji twórcy. Wszystko jest kwestią ustalenia jak ten film oglądać;)
Właściwie to taki "berek" dobrze znany z amerykańskich początków filmów, gdzie kamera podąża za jedną postacią potem za następna i tak płynnie zmienia obiekty zainteresowań. Kończą się napisy początkowe i wszystko się uspokaja. ;))) Tam tak. Tutaj nie. Tutaj jest cały czas ktoś na planie. Starsza pani w autobusie wracająca od syna. Ktoś jej ustępuje miejsca. Potem ten ktoś robi zakupy za 6,50, a potem taksówkarz kupuje oranżadę i dalej już jedziemy z nim. I tak jak w życie "świat jest mały" i gdzieś sie losy krzyżują bohaterów. Ale to wciąż za mało by uznać ten film za jakiś super;))) Owszem cały czas coś się dzieje, cały czas szukam klucza by to ogarnąć. Przypomniałem sobie etiudy z "Kocham kino". I tak, po obejrzeniu całości można powydzielać tutaj osobne króciutkie, niezależne filmiki. Tutaj autor je poprzeplatał i spiął klamrą by nabrały spójności.
Więc jednak super;))) W końcu pierwszy raz oglądam tak skonstruowany film (albo nie pamietam wcześniejszych).

Amerykańska dziewica - American Virgin (2009)
Coś w stylu którejkolwiek części American Pie. Ameryka. Studenci. Akademiki. Imprezy. Seks. Ładna główna bohaterka, ale film na przewijaczu puściłem. Szkoda czasu.

Rec 2 (2009)
Horror hiszpański. Pierwszą część obejrzałem i podobała mi się pomysłowość przy niewielkim zaangażowaniu finansowym. Tym razem nic lepiej, tylko bardziej naiwnie. Ponieważ dawno nie obejrzałem żadnego filmu grozy dotrwałem do końca;))) ale żeby się bać czy jakieś wrażenia. Nie przewiduje bym zapoznał się z trzecia częścią;)

Miłość i śmierć - Love and Death (1975)
"- Modlisz się za Iwana?
- Tak. Twojego męża. Kochałam go jak zapewne wiesz.
- Chciałabym abyś miała coś po nim.
- Jesteś taka łaskawa.
- Zatrzymam szablę oraz złoty zegarek. A tu, daję ci jego wąsy.
- Będę je miłować.
- A także, resztki sznurków. Iwan nie wyrzucał sznurów.
- Wiem. To jeden z powodów dla których go kochałam.
- Rozumiem cię. Ja też kochałam go za te sznurki.
- Masz jeszcze coś dla mnie?
- Pomyślałam, że powinnyśmy podzielić się jego listami. Wolisz samogłoski czy spółgłoski?
- Wolę samogłoski. Zatrzymaj spółgłoski."


Dialog niczym z Monty Pythona. A najbardziej zdumiało mnie, że tego filmu Woody Alena nigdy wcześniej nie obejrzałem. To ten typ komedii, który kocham najbardziej;))) Fajnie, że jeszcze coś się przede mną takiego ukrywa;) A teraz nabrałem apetytu na jeszcze jakiś jego film.

Uczeń czarnoksiężnika - Krabat (2008)
Kiedyś chyba Czesi zrobili ekranizację tej powieść Otfrieda Preusslera z 1971 roku. Tym razem Niemcy. Tragedii nie ma. To naprawdę dobry film fantasy. Mogę jedynie polecić.

Teatr TV - Kay Mellor "Namiętna kobieta" (2009)
Pychotka;))). Owacja na stojąco i jeszcze prosiłbym autorkę na scenę.
Jak bardzo to prawdziwe, namacalne, nawet duch. Brawo!!!

i tak mi minęły dziwnie święta, zupełnie nieświątecznie;( choć wrażenia...