wtorek, 21 lipca 2009

Theater Anu - Lichtspuren





To miała być kulminacja wieczoru. Nie wiem czy się odbyła. Padało. Wszystko jednak było gotowe. Trzy godzinny spektakl multimedialny. Gra świateł i symboli. Ale nawet to co zobaczyło było urzekające... takie rajskie... nie lubię Gdańska... ale to miejsce kocham - od soboty;)

poniedziałek, 20 lipca 2009

Teatr A - O tym jak to Święty Florian uratował Kraków od spalenia


Duuuuża moc. Z uwagi na padający deszcz spektakl przesunięty godzinę do przodu. Las parasoli utrudniał oglądanie, ale co tam. Aktor na bosaka biegał cały czas. Tyle energi i życia, porwał publikę. A wszystko na takim luzie. Spektakl to kompletna bzdura. Lało więc i z efektami opartymi na ogniu nie wszystko wyszło. Był też efekt naturalnego pioruna. Sztuk jedna, zupełnie przypadkowo, ale idealnie pasował. Widać, że nawet niebo było przychylne artyście. I był jeden moment - ale tylko do przeżycia...

Spheric E-motion - OndeOceane




To przedstawienie widziałem dwa razy. Jedno za dnia. Wtedy można było dokładniej dostrzec zawartość baletową i fantastyczny efekt płatków śniegu w kuli. Drugi raz po zmroku. Wtedy było widać jak zaparowane są kule, ale ta gra świateł niedostępna za dnia...

Teatro Pavana - Colors




Forma parady. Zabrakło muzyki, miała być ale coś się nie udało. Chyba tylko organizatorzy zauważyli jej brak. Właściwie zdjęcia wystarczą...

Cal y Canto - A-TA-KA!




Osiodłać wiatr, wykorzystać powietrze, scena w przestrzeni.
Fajny efekt, pierwsze wrażenie powala, ale potem ... cóż ile można patrzeć jak ktoś macha zawiązanym na końcu wędki wymyślnym latawcem. Obraz w ruchu. Stroje, muzyka (zalatywało technicznym klimatem ale zupełnie nie przeszkadzało), kontakt bezpośredni. Generalnie smaczna przystawka;)

XIII Międzynarodowy Festiwal Teatrów Plenerowych i Ulicznych FETA

Super impreza. Fantastyczne miejsce. Do głowy by mi nie przyszło, że Gdańsk ma tak cudowne plenery. Klimat - przemieszanie festiwalowej publiczności i mieszkańców okolicy. Dla jednych atrakcja turystyczna, dla innych artystyczna, a dla reszty "coś się dzieje w okolicy" i zamiast siedzieć w oknie zeszli na podwórko;) Załapałem bakcyla na maksa.

niedziela, 19 lipca 2009

Christopher Moore - Wyspa Wypacynkowanej Kapłanki Miłości

"Poczuł pod sobą ruch i omal nie zerwał się na równe nogi, sądząc, że leży na jakimś morskim stworzeniu. Potem uświadomił sobie, że ruch pochodzi z wewnątrz. Minęło tyle czasu, odkąd ostatni raz miał erekcję, że z początku jej nie poznał."

Po przeczytaniu ostatnim razem książki Moore'a ("Sssij Maleńka, ssij'") podjąłem decyzję o dłuższej przerwie od tego autora. Po lekturze tej książki wiem, że następnej jego powieści nie przeczytam wogóle. Musiałby się skryć głęboko za jakimś pseudonimem i zmylić mnie (ale będę czujny;) ). To już przestaje bawić. Wieje nudą. Właściwie to "Wyspę..." wymęczyłem do końca z rozterkami by wogóle przerwać. Czy jest ona tak słaba. Tak, jest słaba.

"Jefferson Pardee desperacko starał się nie wyglądać jak żółw morski. (...) Dla rekinów, zamieszkujących ciepłe wody Pacyfiku wokół Alualu, zółwie morskie stanowiły pożywienie. Prawdę móiąc taka pomyłka wchodziła w rachubę. Nawet nadzwyczaj ograniczony umysłowo rekin zorientowałby się, że zółwie morskie nie noszą bokserek w latające świnki, i żaden żółw nie wykrzykiwałby steku przekleństw pomiędzychrapliwymi oddechami palacza..."

niedziela, 12 lipca 2009

Scena Letnia Teatru im W. Gombrowicza w Gdyni -


... i adaptacja powieści F. Kafki "Proces".

Mogę śmiało napisać, że jest to megaprojekt teatralny. Ok 25 aktorów (tylu naliczyłem;))) ). Szum morza, piasek plaży, niebo nad głową - super klimat. Bardzo byłem ciekaw jak to zostanie wykorzystane w tej adaptacji. No właśnie. Oglądałem już "Proces" z Malcolmem MacDowellem nakręcony przez BBC dwa razy, oglądałem w Teatrze TV z Robertem Wilhelmim jako Józefem K. więc sama treść (niestety książki pewnie już nie przeczytam) jest mi przyzwoicie znana. Zostały tylko detale i ... to co niesie orginalność Letniej Sceny. Nie nastawiałem się na przeżycie duchowe, raczej na estetyczne i ... było super, albo inaczej, mi się podobało;))) Po m.in. "Urodzinach Stanleya" (nie oglądałem, ale opinie nie pozostawiają złudzeń) i "Woyzecku" miałem obawy. Moge odetchnąć z ulgą. Się udało;)))

Jak kapitalnie będzie na "Zorbie';))) (już się rozmarzyłem)

ps a spektakl oglądałem z miejsca gdzie aktorzy widzą "drugiego aniała"
pps i kilka minut przed końcem zaczął kropić deszczyk, fajnie
ppps za tydzień idę na FETĘ.

XXY (2007)

Film o wyborach, o człowieku jako jednostce, o szacunku do jego decyzji. Początkowo nie rozumiałem co się w nim kryje, szukałem wyjasnień, zakończenia historii. Teraz rozumiem, że jego brak jest kontynuacją przesłania, czyni go bardziej uniwersalnym. Każdy jest inny. Statystyka sprawdza się w przewidywaniu tłumu, ale w przypadku jednostki skazana jest na porażkę ... na szczęście;)))

Niewiele postaci, ale każda reprezentuje pewną postawę, a czasem zachowanie całej grupy. Wg mnie to naprawdę dobry film. A w tle Argentyna i ocean, smutny jesienny, opędzający się od wiatru.

niedziela, 5 lipca 2009

Carlos Ruiz Zafon - Gra Anioła


"Złośliwcy, gdyby się tacy znaleźli, powiedzieliby zapewne, że pomysł beniaminka, by ożenić się z córką szofera, był dla dynastiii niczym kubeł zimnej wody na głowę. Ale złośliwców nie było. Zjednoczeni w zmowie milczenia redaktorzy kronik towarzyskich mieli tego popołudnia co innego do roboty i uroczystość przeszła bez echa. Nie było komu zrelacjonować, iż na progu kościołą zgromadził sie wianuszek dawnych kochanek don Pedra, pochlipujących w milczeniu niczym procesja przekwitłych wdów, którym odebrano promyk ostatniej nadziei. Nie było komu opowiedzieć, że Christina trzymała bukiet białych róż i miała na sobie suknię koloru kości słoniowej, który zlewał się z jej skórą i sprawiał wrażenie, że panna młoda idzie do ołtarza nago, a jej jedyną ozdobę stanowi zasłaniający twarz biały welon i bursztynowe niebo, przyszpilone wirem chmur do wierzchołka dzwonnicy."

Gdy skończyłem czytać "Cień wiatru" wiedziałem, że i tą książkę muszę poznać. No i sie stało. Nie jest lepsza, nie jest też gorsza... jest taka sama;( Znów w tle Barcelona sprzed lat. Jest więc i księgarnia i Cmentarz ... Tak to musi być. Jednak nowe postacie i nowe zdarzenia są jakby skopiowane z poprzedniej powieści. Może to ograniczenie mojej wyobraźni, ale widzę te same scenografie, te same budynki, te same mieszkania.

"Samochód, chociaż słowo to nie w pełni oddaje wygląd tego cacka, czekał na mnie przed wejściem. (...) Przywiódł mi na myśl zaczarowaną karetę, katedrę na kółkach o chromowaniach i krzywiznach będących istnym cudem techniki, nad którym górowała, niczym galion, figurka anioła. Krótko mówiąc rolls-royce."

Autor potrafi jednak czarować. Czyta się tą powieść świetnie. Szalony romans w powieści obyczajowej, potem w klasycznym kryminale, gdzie trup się ściele gęsto. A wszystko przyprawione delikatnie czymś nierealnym, ale tak tylko dla smaczku. I dopiero na końcu czeka nagroda dla tych czytelników co uwierzyli;)

"Christina odwróciła głowę na bok i spojrzała na mnie. Twarz miałąpozbawioną jakiegokolwiek wyrazu, jakby jej duszą rozbito na tysiące odłamków. Objąłem ją mocno i pocałowałem w czoło. Słysząc nieustannie bębniący w szyby deszcz i osaczające nas szare i blade światło martwego świtu po raz pierwszy pomyślałem, że toniemy."

ps W trakcie czytania miałem mieszane odczucia. Tak do połowy książki myślałem, że to bez sensu i po następną powieść tego autora nie sięgnę. Ale to nie prawda. Zrobię to z wielką przyjemnością. Choćby znów wszystko wydawało mi się znajome;)