piątek, 24 grudnia 2010

Nie oglądaj się - Ne te retourne pas (2009)


Monica Bellucci i Sophie Marceau. Od razu robi się z tego jakiegoś erotycznego thrillera;))) Nic z tych rzeczy. Nie będę jednak ukrywał, że dreszczyki są;) Koniec taki sobie, ale film musiał dokądś zmierzać. Może nie potrzebował aż takich oczywistości. Jeśli mogę wydać taka ocenę to śmiem twierdzić, że to ukłon w stronę ludzi szukających jednak rozrywki bardziej intelektualnej. Polecam polecam polecam:)))

czwartek, 23 grudnia 2010

nowa paczka z filmami

Jutro będzie futro - Hot Tub Time Machine (2010)

;)))

Wybuchowa para - Knight and Day (2010)

Gwiazdą może być tylko jeden, więc jak Tom Cruise robi film to nikt poza nim nie może choć sięgać jego szyi (jest on jak pamiętam niezbyt wysoki;) ). Co prawda za partnerke robi Cameron Diaz ale to właściwie tylko potwierdza zasadę. Lekki film sensacyjny. Czysta rozrywka, zero wrażeń. Fabuła nieistotna.

Krzysztof (2010)

Fabularyzacja porwania Krzysztofa Olewnika. Trochę obejrzałem.

Salt (2010)

Angelina Jolie jako agentka CIA lub uśpiony agent rosyjskiego wywiadu. Temat powraca... który to już raz. Tym razem celem jest m.in. prezydent USA. Większość przespałem. Mimo to nie polecam;)))

Istota - Splice (2009)

SF więc naostrzyłem kły radośnie. Najpierw jakiś stworek, potem powstała z tego seksowna kobieta. Nawet odbywała stosunek z jednym z bohaterów. Usiadła na niego i ... rozpostarła skrzydła (wcześniej ich nie miała). Magiczne ujęcie. Sam czasem doświadczam podobnego widoku.
Filmu jednak nie polecam.

Niezniszczalni - The Expendables (2010)

Z uwagi na słabość do Bruca Willisa rozpocząłem oglądanie tego ... , tej jak się potem ... , jak się właściwie od początku zapowiadało wielkiej kuuuupy. Willis wpadł powiedział dwie kwestie i siwy dym po nim. Arnold na szczęście jeszcze mniej. Ok. Był Mickey Rourke, Rudger Hauer i oczywiście gwiazda wieczoru Sylwester S. Ale jak się robi przewroty stanu w bananowych republikach pokazał Fryderyk Forsyth w "Psach wojny". A to... Dla Stallone czas chyba stoi w miejscu bo on wciąż gra Rambo.
TOXIC

Nowa córka - The New Daughter (2009)

Dawno nie widziałem Costnera w żadnej roli więc się skusiłem. Horror w stylu Gaimana. Zdecydowanie wolę jednak książki. Tutaj opowieści o głodujących bogach ... bać się czy śmiać? ;)))

Uczeń czarnoksiężnika - The Sorcerer's Apprentice (2010)

Jak już wcześniej usłyszałem "taka bajka". Widowiskowa, sporo dobrych efektów. Nic ponad to;)))

Pewnego razu w Rzymie - When in Rome (2010)

Młoda kustsz jednego z nowoyorskich muzeuw wyjeżdza do Włoch na ślub siostry. Tam wchodzi do fontanny i wyciąga kilka wrzuconych monet. A to się okazuje magicznym miejscem. Dla miłośników komedii romantycznych POLECAM;))) sam takie uwielbiam;)

Metropia (2009)

Mroczna animacja. Światem rządzi korporacja, a ludzie są kontrolowani już na etapie ich własnych myśli. W trakcie oglądania brakowało mi chwilami cierpliwości na pewne dłużyzny, ale to raczej stan ducha a nie wina twórców. I przesłanie, że w tym całym świecie nas otaczającym można się zagubić ale uczucia zawsze znajdą drogę.
Pewnie sporo mi uleciało z tego filmu, wiele mogłem mylnie zinterpretować. Mogę polecić, ale niezbędny spokój, wyciszenie, potrzeba refleksji.

Hel (2009)

Lekarz-psychiatra mający problemy z narkotykami. Oglądałem ten film tydzień temu. Wywołał spore we mnie emocje. Zostawił żonę, syna. Potem związał się z dobrze sytuowaną kobietą. Kochała go ale ... miłość z granicą. Nie poradziła sobie z jego problemem. On stracił pracę. W międzyczasie jedna z pacjentek popełnia samobójstwo.

No właśnie gdzie te emocje. Nic nie pozostało. Podobnie jak W "Handlarzu cudów" starcie z nałogiem, tam alkohol tutaj dużo gorzej. Wrócił do pracy. Szpital mieści się na Helu, ale jakoś ten hell z angielskiego...

Oczywiście polecam. Film niebanalny.

sobota, 4 grudnia 2010

Joseph Heller - Ostatni rozdział, czyli Paragraf 22 bis

Pisał byle pisać. Niby są jakieś wątki, jakieś zdarzenia. Ogromne przyjęcie weselne na dworcu autobusowym, przekręty z nielatającymi samolotami, ... trzecią wojną światową. Sporo odniesień do znanych postaci - niejaki Vonnegut czy Strangelove. Nie odbiorę Hellerowi talentu do pisania humorystycznie. Chwilami jest zabawnie, ale tak na prawdę to nie wiem po co ta książka powstała. Zmęczyła mnie, ba!!! nie przeczytałem przez nią na pewno kilku fajnych książek. Tyle recenzji o niej wystarczy;)))

Handlarz Cudow (2009)


Przez sam początek przebijałem się trzy razy;). Usypiałem. W końcu się udało. Godzina trzecia w nocy a ja zamiast spać oglądam go dalej. W pewnym momencie zauważyłem masę podobieństw do innego polskiego filmu. Chwila zastanowienia jaki tytuł. Usłyszałem od aktorów;))) "Wszystko będzie dobrze" ;))) Znów dorosły mężczyzna, i znów alkoholik. Rozwalający się samochód (zresztą również pozostawiony w trakcie wędrówki). Wtedy był chłopiec, teraz rodzeństwo, Czeczeni. Tworzy to pasjonująca relację. Filmy drogi potrafią jeśli sie je umiejętnie ubierze w zdarzenia pokazać przemiany we wzajemnych stosunkach. Od wrogości do miłości. Tak jest i tym razem. Uważam, że wyszło super, stąd osobny wpis dla tego filmu;)))
I takie końcowe przesłanie, że świata łatwo się nie zmieni, ale warto choćby próbować robiąc malutkie dobre uczynki. Tak to zrozumiałem.
W tym roku niewiele lepszych polskich filmów widziałem. Polecam;)))

filmy z tygodnia

Drużyna A - The A-Team (2010)

Jedynie kronikarski obowiązek by wspomnieć o nim bo zacząłem go oglądać. Kuuuupa;)

2 młode wina - 2Bobule (2009)

Czeska komedia romantyczna. Sympatyczna, ale żadne fajerwerki.

Dziewczyny i chłopaki - Boys and Girls (2000)

Miałem wrażenie, że film kręcą studenci. Sami napisali dialogi, sami zagrali. Naiwne, a właściwie głupie. Nie polecam, choć to również komedia romantyczna.

Jutro będzie futro - Hot Tub Time Machine (2010)

Fajna komedia. Grupka dorosłych już przyjaciół przenosi sie w czasie do swych młodzieńczych lat. Miejscami nawet śmieszna.

7 Minut (2010)

Polskie kino sensacyjne. Obejrzałem jakieś 30 minut. Całkiem przyzwoity film, ale... czemu to tylko kopia "Wykolejonego" z J Aniston. Może dalej się coś pozmieniało. Zresztą co mnie to obchodzi. Może go przy okazji obejrzę do końca. Specjalnie nie polecam.

Czwarty stopień - The Fourth Kind (2009)

Bardzo lubię Mille Jovovich, ale ten horror o UFO to dobry jest do spania;))) A wszystko w tonacji paradokumentu. Również nie obejrzałem w całości.

piątek, 26 listopada 2010

Prorok - Un Prophete (2009)

""Prorok" to zdobywca Grand Prix festiwalu w Cannes, nominowany do Oscara, okrzyknięty przez krytyków jednym z najlepszych filmów ostatnich lat. Krwista gangsterska saga o francuskiej mafii."
Blisko dwie i pół godziny twardego kina. Akcja rozgrywa się większość czasu w więzieniu. Nie ma tu jednak mowy o jakiś moralnych pozytywach, że można dążyć ku lepszemu, że może zaświecić słoneczko jak w "Skazani na Shawshank". Mogę uwierzyć że i taki świat pozbawiony skrupułów i innych wartości niż kasa istnieje. Dobry film bez wątpienia. Ale to "Midnight Express", którego akcja również dzieje się w więzieni (tureckim) i który oglądałem tak wiele lat temu czy "W imie ojca" o niesłusznie skazanym irlandczyku pozostawiły we mnie trwałem wrażenia. Pamięć o tym ulotni się na dniach.

Jeden odchodzi, drugi zostaje - L' Un reste, l'autre part (2005)

To bardzo niepozorny film. Może zginąć w tłumie innych produkcji. Trudno. I tak bywa. Dwa małżeństwa. Mężowie uwikłani w poważne romanse. Poważne, bo kochanki żądają wyboru. Chcą coś więcej niż tylko trochę seksu. Rodzą się różne warianty i pomysły by unormować sytuację. Propozycje trójkątów. Samo życie. Ale scena gdy żona wraca zrozpaczona, że właśnie zdradziła męża, a właściwie że próbowała i ... jego reakcja. Zawód, że nic się nie stało. Ubawiło mnie.
Reasumując - dość nietypowa komedia romantyczna. Mniej komedia.

wtorek, 23 listopada 2010

Shrek Forever (2010)


"Musimy coś zrobić zanim się zalambadują na śmierć"
"Czemu nic sie nie dzieje? Może pocałowałeś ją źle."
"Za chwile wydamy orędzie naszego ukochanego Uzurpatora."

Fajne teksty;))) Troszkę się ubawiłem, ale tak na prawdę to ... się wzruszyłem. Może to poziom emocji buszujących teraz we mnie;))) Może. Choć to tylko bajka ja zaraz wsiądę w auto i pojadę do swej Ukochanej powiedzieć jak bardzo ja kocham.

niedziela, 21 listopada 2010

znów kilka filmów

Bracia - Brothers (2009)

Amerykańska martynologia. Jeden z braci, uznawany za bohatera, żołnierz, służy w Afganistanie. Drugi to leser który właśnie wyszedł z więzienia. Do rodziny dociera wiadomość o śmierci z rąk Arabów. Ten gorszy brat zaczyna się opiekować jego rodziną. Wiadomość okazuje sie nieprawdziwa. Zaczynają się szalone konflikty. Trochę nuda.

Sposób na gangstera - Perriers Bounty (2009)

Obejrzałem ten film w pięć minut i tak powinno pozostać, ale cos mnie tknęło i włączyłem od początku a tam narrrator rozpoczął wprowadzenie "... bla bla bla ... w końcu do czegoś muszą zmierzać te brednie". Tekst mi sie spodobał. Pomyślałem sobie może to takie brytyjskie "Chłopaki nie płaczą". I tak było w istocie, ale nędza na skalę światową.

Trick (2010)

To miał być w czystej linii "Vabank". Zgarnęli śmietankę aktorów. Same topy gwiazdorskie. Nawet fajny. Ale nic ponad to.

Autostopowicz - The Hitcher (2007)

Remake klasyka z Rutger Hauerem. Tym razem Sean Bean. Nie dałem rady obejrzeć. Może wyrosłem z takich filmów;))) a może zbyt wtórny. Jedyne co fajne to nagranie z początku filmu;) The All American Rejects - Move Along. Energetyczne;))) Super!

Zły porucznik - The Bad Lieutenant Port of Call New Orleans (2009)

Trochę zajęło zanim film mnie wkręcił. N Cage zawsze mnie odstrasza. Na nic epizodycznie Val Kilmer czy Eva Mendes. Jego peruka tym razem lekko mnie bawiła. Sporo w tym filmie wciagał więc i miał wizje. Stąd ostatnie sceny to lekka przeginka. Wszystko tak cukierkowe, że byłem święcie przekonany, iz to tylko jego omany. Bo skoro bukmacher przynosi mu 10 tyś szczęśliwy że tyle stracił. Ale obejrzałem. W napisach końcowych zagadka sie wyjaśniła co sprawiło, że to niezły film sensacyjny. Reżyseria - Werner Hercog;). Niektórzy potrafią nie schodzić poniżej pewnego poziomu.

niedziela, 14 listopada 2010

Ciche Światło - Silent Light (2007)


Połowa listopada więc jeszcze trochę do końca roku ale juz powoli widzę swoje filmy roku 2010. Avatar, Dystrykt 9 - to z bardzie komercyjnych. A wśród filmów "niebanalnych" pewnie "Biała wstążka" i właśnie ten. Ten wstęp to chyba dobra rekomendacja by spróbować go obejrzeć.
To co reżyser potrafi wyczarować w obrazie, jak wprowadza w trans (pod koniec dwa razy odleciałem;) ) to dotyk geniuszu. Ożywiający pocałunek w usta kochanki oddany żonie głównego bohatera leżącej w trumnie, a potem subtelna łza pozostawiona na jej policzku... Aż dreszcze przeszły. Są fragmenty filmu które wydaje mi się, że rozumiem, że są mi bliskie swym podobieństwem zdarzeń. Zupełnie się jednak gubię gdy staram się pojąc korespondencyjną relację między kobietami do których główny bohater żywi uczucia.
Ten film to istny kosmos. 10/10.

ps pomijam sytuacje gdy dzieci patrzą w kamere pytająco co dalej i dość amatorsko momentami podkładane głosy. Nic nie znaczące detale:)

sobota, 13 listopada 2010

Las (2009)


Ten film wymaga nastroju i skupienia. Było by idealnie gdy wokół panowała cisza i ciemność. I samotność, choćby we dwoje. ... I utknąłem;) Co mam napisać skoro chciałbym by każdy go obejrzał. Opowiedzieć fabułę? Czy przedstawić swoją interpretację? Ojciec i syn. Jeden pełen życia // schorowany i bezsilny, drugi niezmiennie oddany. Przeplatające się czasy lub dwa życia - jedno tylko w głowie, drugie w rzeczywistości.
To jak autor pokazał sposób odchodzenia z tego świata... Niesamowite.

ps Do tego wszystkiego uwielbiam filmy czarno białe;))) Można cuda kamerą na ekranie namalować. Tutaj tak jest. Niewiele filmów zapamiętam z tego roku. Ten tak.

Predators (2010)


No i jak tu napisać o filmie typu "rozpierducha", że to dobre kino?;) Po co wogóle mam o czymś takim pisać?;) Uważam jednak, że warto przy nim na chwile przystanąć (choćby dlatego, że nawet we śnie poczułem jego wpływ;) ). Gatunek s-f ale z absurdem zdarzeniowym. Predatory (znani nam już kosmiczni obcy) urządzają na jakiejś planecie łowy na ludzi. Ściągają ich z Ziemi i polują. Wybierają najemników, komandosów, gangsterów itd. Wystarczy.
Jestem miłośnikiem komiksów dla dużych chłopców. To jeden z nich z nadanym mu na ekranie ruchem. Pewnie przekartkowanie broszurki zajęło by mi 10 minut, ale tak jest dobrze, dużo przyjemniej;))). Więc jeszcze raz - to nie film tylko komiks (aktorzy tak słabi jak w Mortal Kombat;))) ).

Pan i Pani Kiler - Killers (2010)


Ależ porażka. "Pan i Pani Smith" było słabe ale to to już dno. Fajnie sie ogląda tą cienką komedię, niestety to prawda (oczywiście trzeba mieć nastrój akurat na takie "coś"). Stąd taki kac po jej zakończeniu. Brrr ;))) NIE DOTYKAĆ!!!

środa, 10 listopada 2010

Pozwól mi wejść - Lat den ratte komma in (2008)

No i proszę. Wystarczy opuścić hollywoodzkie niebo i dużo łatwiej potknąć się o ciekawy film. To akurat to Szwecki dramat w klimacie horroru, bo jedna z bohaterek potrzebuje ludzkiej krwi. Specjalnie nie piszę, że jest wampirzycą bo to zostało wyświechtane i sprofanowane tak dramatycznie, że straciło liryczność, cos co można było znaleźć np w Wywiadzie z wampirem. A jak jest tutaj. Skandynawowie są dość twardzi, więc i wątki są proste, sytuacje czytelne. Dwoje dzieciaków bez przyjaciół. Jemu dokuczają rówieśnicy. Ona... wiadomo. Nawiązuje się przyjaźń. I coś więcej. Gdzieś już spoglądają w przyszłość... taką dorosłą.

Jak wytresować smoka - How to Train Your Dragon (2010)


I co mam o tej bajce napisać?;))) Podobała mi się. Bez jakiś szaleństw bo nie każda może je wywołać. Nie każdej Shrek na imię czy Epoka Lodowcowa lub Muminki;)))
Co warto odnotować to katalog smoków i jak zostały narysowane. Urocze;)))

kolejna paczka filmów... ku przestrodze;)))

The Runaways (2010)

Historia sławnej dziewczęcej kapeli. Młode i zbuntowane. Film niezmiernie płaski. Fajna muzyka. Punkowe klimaty dla dzieci;). Ale zabrakło mi Joan Jett i jej "I love rock'n'roll". Może było, tylko umknęło mi. Ale czekałem na nie. Jeśli szanujemy swój czas to tego filmu nie oglądamy;)))

Pułapka - The Box (2009)

I co z tego że zagrała Cameron Diaz. Co z tego, że fabułą była nawet fajna. Podejrzewam, że opowiadanie na podstawie którego zrobiono ekranizację jest niezłe. Za to do oglądania nie ma co się zabierać. Lekki horror przyprawiony sf. Można sobie odpuścić. Znów ten czas;).

Twój na zawsze - Remember Me (2010)

Mistrzowska beznadzieja hollywoodu. Gwiazdy typu P. Brosman, który jak zauważyłem nawet czuł się nieswojo w tym filmie. Gwiazdki typu bohater Zmierzchu gdzie idealnie pasuje ze swym poziomem aktorstwa. I kilkusekundowa martynologia 11 września. By był w pamięci. TOKSYCZNY!!!

Piksele (2009)

Polska produkcja. Ktoś sobie pomyślał - mam świetny pomysł, motywem przewodnim będzie komórka przechodząca od jednej osoby do drugiej. W zamiarze wyczułem, że to jakaś komedia miała być. Jeśli to prawda to kicha. Kilka luźnych nowelek połączonych ze sobą przedmiotem. Każdy epizod to karykatura zdarzeń - komórka w trumnie, japoński miliarder w izbie wytrzeźwień, pechowy samobójca. Jak dla mnie nic wielkiego, ale to i tak o zgrozo jeden z lepszych filmów ostatnich tygodni, który obejrzałem "premierowo";))) Jakiś koszmar.

Prywatne życie Pippy Lee - The Private Lives of Pippa Lee (2009)

Niezła obsada - Winona Ryder, Julianne Moore, Keanu Reeves czy Monica Bellucci. Powinno być nieźle. Powinno. Opowieść o życiu pewnej kobiety. Szczerze... niewiele już z tego filmu pamiętam. A to co podejrzewam, że pamiętam miesza mi się z fragmentami z innych filmów. Taka moja pewnie ułomność. Nie mogę więc ani polecić ani odradzić. Ale by nie było - ja obejrzałem, i bez negatywnych wrażeń;)))

niedziela, 17 października 2010

Peter V. Brett - Pustynna Włócznia tom 2

Rozbita na dwa tomy, ale to wciąż jedna książka. Będzie część trzecia. I liczę... że ostatnia czyli zgodnie z zapowiedziami. Nie będę ukrywał, że pod koniec poczułem znudzenie. Poziom powieści utrzymany, ale dla mnie takie rozciągnięte pod koniec wszystko się zrobiło, albo to moje zniecierpliwienie co jest dalej.
Tak czy siak - fantasy godne polecenia (fabuły nie zdradzam, więc słowem o tym co się wydarzyło)

A.A. Milne - Kubuś Puchatek

No przeczytałem sobie;) A co w tym złego. Zaraz będę przy "Cząstkach elementarnych" dość poważnie się traktował więc czemu nie takie cuda rozrywkowe. Magicznie rozbrajające...

"- Powiedz, Puchatku - rzekł wreszcie Prosiaczek - co ty mówisz, jak się budzisz z samego rana?
- Mówię "Co też dziś będzie na śniadanie?" - odpowiedział Puchatek. - A ty co mówisz, Prosiaczku?
- Ja mówię "Ciekaw jestem, co sie dzisiaj wydarzy ciekawego".
Puchatek skinął łebkiem w zamyśleniu.
- To na jedno wychodzi - powiedział."

sobota, 9 października 2010

Michał Witkowski - Margot

Powieść zajebista. Ale nie dodawajmy filozofii gdzie wszystko jest na żywca i bez niedomówień. Zostałem wielkim fanem jego twórczości. "Fototapeta" już pocztą jedzie do mnie z allegro;)))

ps Ale po Dodzie to mistrzostwo świata jak ładnie pojechał;))) I po Mandarynie tak naokoło. Choć ja miałem jakiś BajerFull przed oczami;))) gdy Waldek Mandarynka...

Teatr TV - O.Wilde "Portret Doriana Graya" (1993)

Tą wersję obejrzałem pierwszy raz. Nie porwała mnie. Pamiętam, że pierwszą ekranizację widziałem w podstawówce. Zaskoczenie i fascynacja. Zaczarowanie. Na długo zostało w głowie. Sam Dorian Gray powrócił w "Lidze niezwykłych gentelmanów". Niestety. Dopiero wtedy nazwisko zacząłem kojarzyć ze zdarzeniem. Ale starzejący sie portret tkwił w pamięci i pewnie dożywotnio już tam się znajdzie. Książki nie czytałem. Zawsze tak jest gdy treśc zostanie ujawniona w inny sposób. Traci na atrakcyjności. Ale w kinach nowa wersja. Zobaczymy jak bardzo oparta na oryginale, choćby tym domniemanym;)))

paczka filmów z dni ostatnich

Fenomen (2010)

Polska komedia. Pustak filmowy, że aż boli. Jeśli stać by w Polsce szły pieniądze na takie "fenomeny" to żyjemy w prawdziwym dobrobycie. Szerokim łukiem od tego badziewia.

Iron Man 2 (2010)

Jak to filmy komiksowe. Jak ich namiętnie nie oglądasz to czasem bezboleśnie się zgapi;))). Co tu kryć - efekty z polotem. Fabuła - wiadomo, bez.

Księżniczka Marsa - Princess of Mars (2009)

Edgar Rice Burroughs jest autorek powieści na motywach której powstał ten makabryczny film. Książkę przeczytałem jeszcze w liceum. Za film się zabrałem z sentymentu. Błąd. Uciekać. Zamykać oczy. Włączyć MangoTV.

Człowiek, który gapił się na kozy - The Men Who Stare at Goats (2009)

Tyle wart ten film co wnosi tytuł;) A jaka obsada - George Clooney, Ewan McGregor, Kevin Spacey, Jeff Bridges. Miało być śmiesznie. Było nudno. Po prostu kicha.

na dokładkę obejrzałem jeszzcze

W starym dworku czyli niepodległość trójkątów (1985)

Klasyczny dla polskiej kinematografii hoorror tamtego okresu. Było Medium czy Wilczyca. Podobna realizacja. Spokój i duża porcja emocji w psychologicznych wątkach. Jedyny z tej paczki film o którym można próbować rozmawiać.

czwartek, 23 września 2010

Robin Hood (2010)


Nowy Sherlock Holmes jest bliższy pierwowzorowi niż ten tutaj Sir Roberto jak miano się do niego zwracać. Po prawie dwóch godzinach filmu byłem bliski przewidywania, że zostanie on królem Anglii. Naprawdę, prócz znanych nam z nazw postaci i miejsc reszta to inna bajka. Jakakolwiek tylko nie Robin Hood. Jego mowy godzące króla z baronami, jego prowadzenie rycerstwa przeciw inwazji króla Francji. Chociaż to może moje wyobrażenia są inne. Znam go jako banitę grabiącego i mieszkającego w lesie. I takie jest zakończenie tego filmu. Więc chybab się czepiam;)))
Jak ktoś lubi filmy historyczne, albo takie pseudo, ale o rycerzach to śmiało może obejrzeć.

ps Ale Marion w lesie już z nim nie zamieszka;(

poniedziałek, 20 września 2010

Windykatorzy - Repo Men (2010)


Przeczytałem, że to film z gatunku sf więc troszkę się zasugerowałem. W niedalekiej przyszłości wszczepianie sztucznych organów jest na porządku dziennym. Jednak kosztuje. Gdy ktoś nie płaci rat spotyka się z windykatorem, który zabiera mu niespłacony organ. Bardzo naiwny w rozwoju fabuły. Nie polecam.

niedziela, 19 września 2010

Peter V. Brett - Pustynna Włócznia tom 1


"Gdy po kolacji składającej się z owsianki zjawiła się dama’ting, by porozmawiać z Mistrzem Ćwiczeń Qeranem, Jardir podszedł najbliżej jak tylko się odważył i wytężył słuch.
– Jurim ma złamanych kilka kości, a ponadto silne krwawienie wewnętrzne, ale dojdzie do siebie – mówiła kobieta cichym, obojętnym tonem, jakby rozmawiali o czymś równie nieistotnym jak kolor piasku. Przesłona na jej twarzy maskowała wszelkie emocje. – Abban ma nogi połamane w kilku miejscach. Będzie mógł chodzić, ale nie będzie w stanie biegać.
– A walczyć? – zapytał Qeran.
– Jest zbyt wcześnie, by to ocenić – odparła dama’ting.
– Jeśli nie będzie w stanie walczyć, powinnaś zabić go od razu, pani – powiedział Qeran. – Nawet śmierć jest lepsza od doli khaffit.
Dama’ting wycelowała w niego palec i Mistrz aż się skulił.
– Nie ty będziesz decydował o tym, co się dzieje w pawilonie dama’ting – syknęła.
Mistrz natychmiast splótł dłonie jak do modlitwy i ukłonił się tak nisko, że jego broda niemalże dotknęła ziemi.
– Proszę o wybaczenie, dama’ting – rzekł. – Nie miałem zamiaru urazić twojego majestatu, pani.
– Oczywiście, że nie – kiwnęła głową dama’ting. – Jesteś Mistrzem Ćwiczeń dal’Sharum i gdy po śmierci zasiądziesz wśród najbardziej zasłużonych synów Everama, sława wyszkolonych przez ciebie wojowników zwielokrotni twoją własną.
– Słowa dama’ting stanowią dla mnie zaszczyt – powiedział Qeran.
– Niemniej jednak – ciągnęła dama’ting – nie zaszkodzi przypomnieć ci, gdzie jest twoje miejsce. Poproś dama Khevata o pokutę. Dwadzieścia smagnięć ogonem alagai powinno wystarczyć.
Jardir aż się zachłysnął. Ogon alagai – trzy rzemienie długości czterech stóp z wplecionymi metalowymi kolcami – zadawał najwięcej bólu ze wszystkich znanych mu biczów.
– Dziękuję, dama’ting, za wybaczenie – rzekł Qeran, nadal zgięty w niskim pokłonie.
Jardir czmychnął, nim którekolwiek z nich zdołało go dostrzec i zadać sobie pytanie, ile mógł usłyszeć."


Długo czekałem na kontynuację "Malowanego człowieka" i nie czuję zawodu. Łyknąłem ten tom jednym tchem;))). Mocne fantasy. Dość brutalne, ale świat wymyslony przez autora jest oryginalny. Czuć tutaj ducha Diuny. Poprzednia część tego nie miała. Intrygi dworskie i pustynia. Fajnie przeplatana rzeczywistość z reminiscencjami. I w pewnym momencie pojawiają się znani z poprzedniej książki bohaterowie, ale teraz widziani oczami innych. Polecam;)

"– Do zachodu słońca mamy jeszcze wiele godzin – dodała. – Nieco miłości i krótka drzemka oczyści twój umysł.
Jardir uśmiechnął się i podszedł do niej.
– Zawołam matkę, by zabrała dzieci – powiedział i rozłożył ramiona, ale Inevera pokręciła głową i cofnęła się.
– Ale nie ze mną. Kości mówią, że Everalia jest właśnie płodna. Jeśli weźmiesz ją od tyłu z wielką siłą i energią, urodzi ci zdrowego syna.
Jardir skrzywił się. Everalia była jego trzecią żoną. Inevera nawet nie pomyślała o tym, by mu ją pokazać przed ceremonią zaślubin, utrzymując, że Jiwah Sen została wybrana z powodu szerokich, mocnych bioder i pomyślnych wyroków alagai hora, a nie ze względu na urodę.
– Zawsze te kości! – parsknął Jardir. – Chciałbym choć raz zawlec moją żonę do łóżka wtedy, kiedy mi się podoba!
Inevera wzruszyła ramionami.
– Weź Thalaję, jeśli chcesz – powiedziała, mając na myśli jego drugą żonę, o wiele piękniejszą od pierwszej. – Jest również płodna, ale pomyślałam sobie, że wolisz syna od kolejnej córki.
Jardir zacisnął zęby. Nie miał ochoty na Thalaję – pożądał jej, Inevery, ale okazywało się, że Khevat nie ostrzegał go nadaremnie. Żona czy nie, Inevera w pierwszej kolejności była dama’ting i Jardir nie mógł po prostu posiąść jej jak innej kobiety. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął.
Czy ona rzeczywiście radziła się kości w każdej sytuacji? Czasami odnosił wrażenie, że wykorzystywała swe przepowiednie jako argument, by robił dokładnie to, co sobie umyśliła, lecz jak dotąd nie popełniła żadnego błędu. Nie myliła się też, mówiąc, iż jeśli Jardir chciał przywrócić rodowi dawną sławę, potrzebował więcej synów. Zresztą czy to miało znaczenie, którą żonę weźmie? Z tyłu Everalia nie prezentowała się źle.
Ruszył w kierunku sypialni, ściągając szatę."

niedziela, 12 września 2010

Joanne Harris - Czekolada

"To jest sztuka, którą mogę się cieszyć. Są jakieś czary we wszelkim gotowaniu: w doborze składników, w łączeniu ich, w ucieraniu, roztapianiu, dolewaniu, zaprawianiu. Stosuję przepisy ze starych książek, utensylia mam tradycyjne - moździerz i tłuczek, mojej matce służące do rozcierania kadzideł, wykorzystuję w bardziej przyziemnym celu. Korzenie roślin i środki aromatyczne przydają subtelności czarom bardziej zmysłowym. I po części właśnie chwilowość tych czarów tak mnie zachwyca. Tyle kunsztu i doświadczenia, tyle starannej pracy wkłada się w przyjemność, która może trwać tylko chwilę i którą mało kto kiedykolwiek docenia w pełni. Matka zawsze pobłażliwie gardziła tym moim zainteresowaniem. Dla niej jedzenie nie było przyjemnością, było męcząco koniecznym podatkiem od ceny naszej wolności. Ja kradłam menu w restauracjach i patrzyłam tęsknie na wystawy patisserie. Chyba miałam dziesięć lat - może więcej, kiedy po raz pierwszy zakosztowałam prawdziwej czekolady. Ale to urzeczenie przetrwało."

Pamiętam słowa "Chcę być twoją Czekoladą". Inspiracją był ten utwór, a dokładniej jak podejrzewam film;). O tak. Urzekł mnie szalenie. Romantyczność Johnny Deppa i ciepło głównej bohaterki czarowały. I podobnie ma się z pozoru książka. W pewnym jednak momencie dociera do mnie potworność tej powieści, manipulacja autorki i nienawiść ociekająca na co drugiej stronie. Od razu wspomnę że film tego nie ma, a i fabuła jest diametralnie zmieniona. Nie ma tej tendencyjności. A czym jest książka. To fabularyzowany manifest feministyczny zainicjowany w kuluarach lewicowo-liberalnych. bo czegóż tu nie ma. Palikotowi by szczena opadła gdyby dostrzegł, że jego program ideowy to plagiat;).

W filmie złe postacie to hrabia, proboszcz i kilka dewotek. Tutaj ksiądz, ksiądz i jeszcze raz ksiądz zwany często mężczyzną w czerni jako symbolu całej grupy jemu podobnych (w domyśle również w sutannach)

"...ostatnio pracuje na cmentarzu, rozkopuje i okopuje z furią - nierzadko wyrywa całe kępy krzewów i kwiatów razem z chwastami, przy czym pot mu się leje po plecach, aż widać ciemny trójkąt na jego sutannie. Jemu nie sprawia przyjemności praca fizyczna. Z twarzą wykrzywioną z wysiłku jest pełen nienawiści do ziemi, w której kopie, nie cierpi roślin, przez które się przedziera. Wygląda jak skąpiec z musu wrzucający swoje banknoty łopatą do pieca, głodny, pełen obrzydzenia, opętany." To opis autorki. Ale i główna bohaterka pełna ciepła, wyrozumiałości, wiecznie uśmiechnięta, co rusz serwująca na koszt firmy podarki, tolerancyjna w głowie jest pełna obłudy bo jednak "wyszedł jak kulturalny hitlerowiec w kiepskim filmie wojennym" czy "patrzył na mnie z czystą nienawiścią" to błędy popełnione przez panią Harris na kreacji głównej bohaterki. Bo jeśli z miłością i tolerancją to do wszystkich, prawda?

Obiecywałem jednak dużo więcej kwiatków z pogranicza nowych ideologii. New age. Pod tym terminem kryją się czary, a tu na każdej stronie. A ten opis brzmi niczym z podręcznika NLP "Ludzie, którzy nic nie wiedzą o prawdziwych czarach, wyobrażają sobie jakieś bajeczne bogactwo efektów. Podejrzewam, że właśnie dlatego moja matka, która kochała teatralność, czyniła z czarów takie widowisko. A przecież prawdziwe czarowanie nie jest zgoła dramatyczne, to po prostu skupienie myśli na upragnionym celu."
No dobrze. Główna bohaterka jest tutaj ta dobrą. A co promuje - wszelkie wróżby (m.in. tarot) i zabobony(od talizmanów po czarne koty), eutanazję, "animalsy" gdzie nie kryje oburzenia gdy weterynarz mówi, że to tylko pies, reinkarnację (wykładając dziecku swoją wiarę co będzie po śmierci). Wiem, że ta recenzja może śmieszyć. Nie jestem jednak dewotem tylko mam diametralnie różne zdanie od np takiego znalezionego w sieci ""Czekolada" to idealana książka na senne, deszczowe popołudnie. Już same opisy czekoladowych pryszności poprawiają nastrój. Książka nie wymaga od czytelnika żadnego wysiłku intelektualnego. Czyta się ją tak, jakby oglądało się w telewizji komedię. Ot, mała rozrywka:)" Ręce opadają.
A książkę umieszczam w swoim katalogu w kategorii literatury toksycznej.

ps Byłbym zapomniał - motyw feministyczny. Kobita nagminnie maltretowana przez męża pijaka. Prowadzi bar, sprząta, gotuje, zaspokaja... On bije ją, idzie się wyspowiadać, odmawia pokutę i od nowa. W końcu ona się buntuje po namowie głównej bohaterki i opuszcza go. Oczywiście w obronie nierozerwalności świętego związku małżeńskiego przychodzi ksiądz. Istotnie zero wysiłku intelektualnego. Wszystko jasne i podane na tacy. Nie pomylisz się kto tu dobry a kto zły.

Idiokracja - Idiocracy (2006)


Tak. To niestety prawda. Co gorsze sporo optymizmu autorzy filmu wrzucili oddalając skretynienie na planecie o 500 lat;). Już teraz programy telewizyjne szukaja takiej publiczności, a i politycy do wyborów starają się tańcem i imprezami w swój elektorat celować.
Ok. To jednak komedia i taka niech pozostanie. Nie płakałem ze śmiechu ale tematyka mnie rozbawiła.

Książę Persji: Piaski Czasu - Prince of Persia: The Sands of Time (2010)


Film na podstawie gry więc nie nastawiałem się na wiele. Okazało się to sprawdzoną metodą;))) i kolejny raz mile się dzięki temu rozczarowałem. Ale najpierw na ekranie pojawiło się Starcie Tytanów (Crash of Titans). Efekty i efekty i męczyłem sie i przewijałem do przodu. Czułem na końcu języka ten smaczek greckiej mitologii. Zagłębić się w tych boskich problemach ponownie. Może w kinie poległbym pod naporem obrazu i tego co z nim robiono. Może...
Tymczasem Książe Persji bez mega fabuły lecz jak na obecne produkcje naprawdę przyzwoitej. Wciągnął mnie, a widowiskowość walk i pościgów (tego co w większości przypadków mnie męczy) okazała sie sporym plusem. Czysta rozrywka, ale taka magiczna;))) Polecam;)

Fish Tank (2009)

Opowieść o dorastającej zbuntowanej dziewczynie. Pełna agresji i patologii wokół siebie marzy o karierze tancerki. Wychowywana przez matkę. A językiem miłości są słowa typu "Nienawidzę Cię. Ja ciebie również zdziro." Bo inaczej nie potrafią przekazać swych uczuć. Smutne.

środa, 8 września 2010

Forsyth Frederick - Dzień Szakala

"Następnego dnia na jednym z małych cmentarzy pod Paryżem pochowano w bezimiennym grobie zwłoki nieznanego mężczyzny. Świadectwo zgonu stwierdzało, że był to turysta cudzoziemiec, którego w niedzielę, 25 sierpnia 1963 roku, przejechał na podmiejskiej szosie nieznany kierowca. W pogrzebie uczestniczył ksiądz, jeden policjant, cmentarny kancelista i dwóch grabarzy. Kiedy spuszczono do grobu skromną trumnę, nikt, rzecz prosta, nie wykazał zainteresowania, z wyjątkiem jakiegoś mężczyzny niewielkiego wzrostu, który trzymał się na uboczu. Odmówił podania swojego nazwiska i powoli oddalił się ścieżką cmentarną. Mały niepozorny człowiek. Wracał do domu, do swojej żony i dzieci.
I tak zakończył się dzień Szakala"


Wczoraj zacząłem, dziś skończyłem. Nie sposób inaczej czytać książek tego autora. W każdej możliwej chwili, do końca. A przecież widziałem film;). Znałem zakończenie. W tym przypadku to nie ma dla mnie specjalnego znaczenia;))) W jaki sposób w filmie można tak wprowadzić postać?

"Nie miał wspaniałej postawy Bouviera, który był prawdziwym symbolem prawa i porządku. Nie umiał też szermować słowem i dowcipem, co było z kolei specjalnością młodych, nowych detektywów, którzy groźbą i szyderstwem umieli złamać najbardziej zatwardziałego przestępcę czy świadka. Ale Lebel jakoś radził sobie bez tego.
Wiedział doskonale, że większość przestępców skierowana jest przeciwko małym ludziom, sklepikarzom, sprzedawcom sklepowym, urzędnikom na poczcie czy w banku, listonoszom. Oni są bądź ofiarami, bądź świadkami większości pospolitych zbrodni. A ci ludzie byli mu bliscy, wiedział, jak do nich podejść, jak skłonić ich do mówienia.
Było to, częściowo zapewne, spowodowane jego wzrostem. Niski, tęgawy, wyglądał jak mąż-safanduła z dowcipów rysunkowych, co notabene, mimo że nikt w wydziale o tym nie wiedział - było szczerą prawdą."

Plan prawie doskonały - The Maiden Heist (2009)


Christopher Walken i Morgan Freeman w rolach głównych. Dwóch podstarzałych aktorów jako strażnicy w muzeum. Zakochani, każdy w innym eksponacie dowiadują się, że ich "miłości" zostają wywiezione gdzieś do Danii. Postanawiaja nie dopóścic do tego i je wykraść. Taka sobie komedyjka z sympatycznym zakończeniem.
ps I tym sposobem przez Christophera Walken skojarzyły mi się Psy wojny;) a za tym Friderick Forsyth. No i jego "Dzień Szakala". Kilka razy widziałem film co znegaciło mi czytanie książki, książki mego ulubionego pisarza;). Ale tak ciagnie mnie do dobrej sensacji;)))

Anatomia morderstwa - Anatomy of a Murder (1959)


Jak ja uwielbiam czarnobiałe filmy. To w nich kryje się dla mnie magia kina. Prawie trzy godziny dość naiwnego spektaklu prawniczego. Żona porucznika zostaje zgwałcona. Jej mąż zabija sprawcę. Co na to przysięgli? Jak zakwalifikują morderstwo? "Dwunastu gniewnych ludzi" tylko w wersji rozrywkowej i od strony sali sądowej.

Marta (2008)

Polski film półprofesjonalny, o młodych i dla młodych. Dziewczyna startuje w dorosłym życiu. Praca, jedna , druga, następna. Studia. Poszukiwanie chłopaka, tego właściwego, tego poważnego. Może na resztę życia. Doszukałem się, że maczał palce przy współtworzeniu tego filmu Uniwersytet Jagieloński. No i jakaś promocja homoseksualizmu. Mam wrażenie, że duuużo łatwiej przychodzą pieniądze dla tych co chętnie wplatają te, jednak dla mnie nienorlaności jako cos oczywistego.

kilka teatrów z cyklu Teatr TV

M.Rebacz - Ciemno (1995)
Czarna komedia. W rolach głównych Jan Kobuszewski i Paweł Wawrzecki. Pod małą wsią Ciemno miejscowy spowodował kolizje drogową. By nie zapłacić odszkodowania wymyślają intrygę rodem z klasycznych horrorów. Trudno powitać poranek o zdrowych zmysłach;). Kiedyś juz to oglądałem, ale to jeden z ciekawszych spektakli Teatru TV.

M.M.Szczepanscy - Brat Elvis (2001)
Jak dla mnie jeden z najsłabszych spektakli jakie widziałem.

M.Gogol - Rewizor (2005)
Plotka, że do miasteczka ma przyjechać wizytator wzmaga czujność miejscowych dygmitarzy. W hotelu melduje sie nieznajomy. Zostaje wzięty za "oczekiwanego" rewizora i szybko odkrywa pomyłkę miejscowych. Nie prostuje jej jednak tylko korzysta, korzysta do woli;))) Poczułem się jak w prawdziwym teatrze;).

E.Wojnarowska - Urodziny (1995)
Bardzo pokręcona relacja trojga ludzi. Młokos przyjeżdża na kwaterę. Zakochuje się w żonie właściciela. Młodzieńcze uczucie to tylko gorąca krew jednak. Bez wartości. Bez trwałości. Niewiele warte. Tylko tej chwili. Kruche, więc błędem jest budowanie na niej przyszłości. Kobiece emocje. Przez głowę na końcu, więc i tu pomyłka, złudzenie. Zwycięski jest więc mąż, dorosły mężczyzna, doświadczony. Kocha żonę. By to kryć poniża ją nieustannie. A ona go nienawidzi. Lecz jakie było pierwsze uczucie? Czyje do kogo? A wszystko przykrywa mrok sekretu znanego jedynie im dwojgu.
W roli męża Jan kaczor. Świetnie zagrał.

Michał Witkowski - Lubiewo.

Czytałem jego Barbarę Radziwiłuwnę. Teraz dorwałem audiobooka, którego zresztą czyta sam autor. Mam wrażenie że nie jest to kompletna treść. Jak dorwę postać drukowaną na pewno przeczytam. Tymczasem wrażenia z tego co usłyszałem. Łeb urywa. Bukowski sprzatać pokoje, a Masłowska do garów. A Ty pisz kolejne książki;). Już wypatrzyłem jeszcze dwie;).
Cytatów nie będzie. Raz że trudno spisać, dwa, że te co bym chciał to zbyt są poza dobrym smakiem. Ja jednak takie lubię;))). Jest to książka o ciotach. O facetach, którzy sens życia znaleźli "w zabawie w babę". Nie;) To trzeba przeczytać.

ps Po edycji;)))

Przeczytałem więc i są cytaty;)))

"Mieszkanie urządzone jest jak poczekalnia w przychodni – widać, jak mało potrzeba ludziom do życia, gdy żyją innymi sprawami, gdy ich mieszkanie to tylko poczekalnia, gdzie trzeba spędzać czas pomiędzy..."

"Na pikiecie stawały po obu stronach drogi pod Panoramą Racławicką i czatowały na samochodziarzy, by potem opowiadać o nich niestworzone historie. Miałam Niemca, powiedział, że mnie zabierze do Niemiec. Miałam milionera. Ale największe wrażenie i tak robiło zawsze to samo proste wyznanie: miałam luja. Żaden milioner niebudził takiego zainteresowania. Żadna marynarka czy też aktówka zamykana na szyfrowy zamek nie wzbudzała takiej zazdrości jak popsute zęby, czerwona gęba, potężne uda, beknięcie browarem."

Mathias Malzieu - Mechanizm serca


Wokalista popularnego zespołu rockowego... Nazwa mi nie znana;))). Tego typu promowanie książek zdecydowanie nie dla mnie. Córka prosiła bym kupił jej tą książkę, a ponieważ była w trakcie czytania czegoś innego łaskawie pozwoliła mi przeczytać pierwszemu;))) Lubię bajki więc chętnie skorzystałem. No tak. Okładka ma coś z Gnijącej Panny Młodej, a sama treść odrobinę z Gaimana. Ponieważ nie byłem nastawiony entuzjastycznie łowiąć kaprys pseudo gwiazdy by w bohemie artystycznej błysnąć długo byłem na nie. Tak gdzieś do połowy. Potem było lepiej. Zniknęłą gdzieś myśl, że nie trzeba czytać każdej książki która wpada w ręce;))). Zniknęła też myśl traconego czasu na jej lekturze. Przyjemne i romantyczne, ale więcej juz ksiązek tego "pisarza" nie przeczytam.

ps Rzecz się dzieje w XIX wieku więc np. porównania jakiegoś wyrazu twarzy do Charlesa Bronsona czy inne do lecącego samolotu podtrzymują jednak moje zdanie co do bezwartościowości artystycznej "gwiazdora" literarta - wokalisty;)))

wtorek, 24 sierpnia 2010

Furia - Edge of Darkness (2010)


Z Melem Gibsonem. Sensacja. Cienizna. Wtórna do bólu.

Autor widmo - The Ghost Writer (2010)


Bohaterem filmu jest pisarz podkładający swe pióro pod nazwiska innych. Tym razem w grę wchodzą pamiętniki premiera Wielkiej Brytanii, którego zagrał Pierce Brosman. To najnowsze dzieło Romana Polańskiego i trzeba przyznać, świetny film sensacyjny. Bezspornie potrafi on stworzyć klimat i unika zbędnego rozmachu. Dzięki temu widz ma przyjemność z rozgryzania chałupniczo łamigłówki zdarzeń, a nie jedynie nadążać za kolejnymi efektownymi pościgami z wybałuszonymi oczami. Szalenie podobała mi się surowa i mroźna scenografia. Zawsze to na mnie działa w sposób trudny do określenia;)
Sam koniec... cóż, nie wiem czyj to pomysł czy tak było w książce Roberta Harrisa na podstawie którego powstał scenariusz, czy wymyślono to specjalnie dla filmu ale ... gdzie te czasy, gdy potrafiono zakończyć film jak "Trzy dni Kondora". Tu porażka. Sorry Roman, ale co z tego, że fruwające kartki ładnie-dramatycznie wyglądają.

Dorwać byłą - The Bounty Hunter (2010)


Były policjant pracuje jako łowca głów. Tym razem za zlecenie ma znaleźć i wsadzić do więzienia swoją byłą żonę. Itd.. Komedia romantyczna z aktorka którą lubię, J. Aniston. Naiwna strasznie w fabule, ale tak bardzo hollywodzka, że aż ... jak w starym kinie;))). To dobrze. Jak będę chciał coś trudnego to włączę Bergmana.

poniedziałek, 16 sierpnia 2010

Franz Kafka - Zamek

"Czy to, co Barnabas robi, jest w ogóle służbą na zamku? - pytamy sami siebie. Oczywiście, chodzi do kancelarii, ale czy te kancelarie stanowią już właściwy zamek? A nawet jeśli kancelarie do zamku należą, to czy są to te kancelarie, do których Barnabas ma wstęp? Chodzi do kancelarii, ale przecież to tylko drobna część wszystkich, dalej są bariery, a za nimi jeszcze inne kancelarie. Nie zakazuje mu się wyraźnie wstępu dalej, ale nie może dalej iść, jeśli odnalazł już swoich przełożonych, którzy jego sprawę załatwili i odsyłają go z powrotem. Poza tym jest stale obserwowany, a przynajmniej tak się wydaje. I nawet gdyby poszedł dalej, cóż by mu z tego przyszło, skoro nie ma tam żadnej sprawy urzędowej do załatwienia i byłby tylko intruzem? Tych barier nie możesz też sobie przedstawiać jako określonej granicy, Barnabas zawsze zwraca mi na to uwagę. Bariery są również w kancelariach, do których on chodzi, są więc także bariery, które on przekracza, i nie wyglądają one inaczej niż te, których jeszcze nigdy nie przekroczył. Dlatego nie można z góry przyjąć, że za tymi ostatnimi barierami znajdują się kancelarie rzeczywiście inne niż te, w których Barnabas już był. Właśnie w owych godzinach smutku tak się wydaje. A potem wątpliwości sięgają dalej i nie można już się przed nimi obronić. Barnabas rozmawia z urzędnikami, Barnabas dostaje zlecenia. Ale co to za urzędnicy i co to za zlecenia? Teraz jest on, jak sam mówi, przydzielony do Klamma i otrzymuje od niego osobiście zlecenia. To przecież byłoby bardzo wiele, nawet wyżsi funkcjonariusze tego nie osiągają, to by było nawet zbyt wiele, i to właśnie budzi największe nasze obawy. Pomyśl tylko, być przydzielonym osobiście do Klamma i rozmawiać z nim twarzą w twarz. Ale czy jednak tak jest? Dajmy na to, że tak jest, to dlaczego Barnabas w to wątpi, czy urzędnik, którego nazywają tam Klammem, jest nim naprawdę?"

Klimatem bardzo podobny do "Procesu", którego widziałem już kilka adaptacji i którego już pewnie nie przeczytam. K. to ja;))) Rozumiem go doskonale. Bezsensowne prawo często wymyślane przez niezbyt wielkich inteligentów i tylko dla samego wymyślania. Z drugiej strony lwia część społeczeństwa bezkrytycznie akceptująca ten stan rzeczy. I jeszcze system "obrzędowy" czy "ceremonialny" czym wymusza się oddawanie szacunku osobom do których sie go nie ma. Zwyczaje;). Ile razy słyszałem "bo takie jest prawo" lub "bo tak trzeba" "bo tak wypada" "tak robią inni". Jest w tym jakaś mądrość społeczna na pewno. K. jej nie miał ja również;))).
Wątki miłosne sa bardzo konkretne i "kocham, nie kocham". Oprócz K. wszelkie uczucia są wyrachowane i uzależnione od korzyści z tego wynikających. Więc nie uczucia, bo ich przecież brak lecz słowa je przedstawiające.
Książka nieskończona.

ps I drobne skojarzenie. Dla mnie mitologiczne bo sam się z tym jednak nie zetknąłem, ale opowieści o tym na okrągło. Lekarze obecnie - jak urzędnicy u Kafki. Oczywiście to system. Przyjmie lub nie. Godziny czekania do specjalisty. Itd. To analogia bez oceny. Współczesny urzędnik może i wiele może, ale jego wiedza często jest mizerna. Wiedza medyka od zawsze budzi szacunek.

niedziela, 15 sierpnia 2010

Kolysanka (2010)


Komedia Juliusza Machulskiego. Polska rodzina Adamsów wypisz wymaluj. Nawet muzyczka stylizowana. Ale co tam bo zaraz jakaś mi krytyka wypali z tego wpisu;))). Fabuła słaba (ups;))) ). No niestety;). To nie Vabank czy Seksmisja, ale gagi (zwłaszcza słowne) SUPER!!! Polecam!!!

Teatr.TV - A.Cwojdzinski "Freuda Teoria Snow" (1991)

Takie spektakle lubię najbardziej;) Para ludzi i nic więcej. Rozmowa w czasie rzeczywistym. Żadna wielka opowieść rozciągnięta w latach a na scenie raptem półtorej godziny;). Aktorka i literat piszący sztukę w której ona ma zagrać. Dialog przemienia się w taniec z motywem teorii Freuda. Kto jest kotkiem a kto myszką;) bo pod surowym wykładem kryją się uczucia i pragnienia bohaterów. I dowód, że nawet w pozornie najspokojniejszej i przykładnie "ułożonej" kobiecie kryją się zawsze demony;).

Teatr.TV - M.Pruchniewski "Pielgrzymi" (2001)

Trochę naciągane, ale taka małomiasteczkowość aż kipi. I wierzę, że tak jest. Znam osoby idealnie pasujące do autokaru pełnego podobnych pielgrzymów. Fałszywa dewocja. Na pokaz. Patrzenie na winy innych i szukanie sensacji. I cwaniactwo. I... Aż kipi ta litania obnażania ludzkich słabości.
Chętnie obejrzałbym ten spektakl na żywo.

IV Festiwal Legend Rocka w Dolinie Charlotty (14.08.2010)

Na koncert jechaliśmy rozgrzewając się Fishem live z Krakowa z bodaj 1996 roku. Sama lokalizacja festiwalu fantastyczna. W końcu się zaczęło. Disperse. Bardzo się starali. Potem prawdziwe dinozaury, żywe;). Ci się specjalnie nie starali;) Nie musieli. Ich poprzednicy zamiast rozgrzać publikę na koniec zanudzili smętną balladą. I tak Dave Kelly & British Blues Quartet rozpoczęli radosnym graniem. Takie luzaki. Twarz się sama krzywiła w uśmiechu;) W pewnym momencie dołączyła Maggie Bell i poczułem pewien zgrzyt w klimacie koncertu. Luz został zastąpiony poważnym przesłaniem. A z czasem to było już takie lepsze lub gorsze dogrywanie koncertu. A w pewnym momencie to nawet jakieś zupełnie niezależne myśli zaprzątnęły mi głowę zostawiając muzyczkę, choć głośną to jednak w tle.
I wreszcie gwiazda wieczoru. Marillion;))). Po pierwszym nagraniu nie wiedziałem co się dzieje, o co chodzi. Jakaś masakra. Jedno z moich muzycznych marzeń się sypie. Ale Steve "h" Hogarth (wizualnie przypomina Severusa z Hogwartu;), co jak sie potem okazało może budzić podejrzane skojarzenia;))) ) w drugim nagraniu tak mnie wcisnął w ławkę, że stwierdziłem, że tak tego koncertu nie przetrzymam. Wstałem i poszedłem na 10 metrów od sceny, na wprost, zmierzyć się z tym bezpośrednio. Obłęd. Odleciałem. A gdy zagrali "Beyond You" koncert dla mnie stał się spełniony. I jeszcze ten moment gdy stałem zahipnotyzowany a Hogarth szedł na wprost mnie i w pewnej chwili położył się na fanach jak na tafli wody. I... ochroniarze zepsuli magię tej chwili. Mozna zadawać sobie pytanie na ile autentyczny jest wokalista Marillion, na ile ciąży mu piętno Fisha. Ile gwiazdorstwa i pozerstwa. Dla mnie to bez znaczenia. Był cały w każdej chwili koncertu. Cały dla mnie i pewnie dla kilku tysięcy innych którzy również tego chcieli. I miałem niesamowite wrażenie, że on również odlatuje;))) Wciąż tylko o wokalu;) No tak. Kiedyś był Marillion z Fishem. To było dawno, bardzo dawno. Można wymienić wiele innych rzeczy, które były dawno temu;))) Teraz jest Steve "h" Hogarth z zespołem akompaniującym o nazwie Marillion. Nie należy mylić tych dwóch równie świetnych muzycznych projektów.
Czy to był koncert życia? Hm... Koncert marzenie. Tak;)))

środa, 11 sierpnia 2010

cd Beats of Freedom - Zew wolności (2009)

Fragment rozmowy z Darkiem Duszą, w czasach apogeum anarchii w PRL powołał do życia pamiętną Śmierć Kliniczną, później zaś uprawiał mrocznego post-punka z grupą Absurd i żartobliwego rock'n'rolla z Shakin' Dudi.

"Podpytuję cię o pewne zasługi, ponieważ od pewnego czasu panuje taki kombatancki klimat, a muzycy sami każą sobie przypinać ordery. Oglądałeś "Beats of Freedom"?

Nie, nie widziałem filmu, czytałem tylko recenzje i komentarze na Onecie (śmiech). Niemniej wiem, o co ci chodzi.

Dawni pupile państwowego szołbiznesu przedstawiają się dzisiaj jako obalacze systemu.

Śmieszą mnie te ich wypowiedzi. Pewne kapele były na topie, miały swoje fankluby, działały pad patronatem państwowych agencji, a dziś przekonują, że walczyły z systemem. Jak i gdzie? Flaszkami po wódce w hotelach Orbisu? Pierdolenie i tyle.

Za komuną nikt nie przepadał - czy to muzycy, górnicy, hutnicy czy profesorowie. Na tej zasadzie antysystemowy był każdy. Niektórzy jednak starają się przekonywać, że stawiając przecinek w tekście piosenki, mieli na myśli Leonida Breżniewa. Tymczasem żyło im się dobrze, zarabiali niezłe pieniądze i pili niezłe trunki. Zespoły niezależne takie jak Dezerter, Rejestracja, Kontrola W czy Śmierć Kliniczna miały naprawdę przechlapane, bo znajdowały się na zupełnym marginesie, mimo to nie tworzą po latach jakichś mitów. Sam wracając z próby mogłem być na odcinku półtora kilometra osiemnaście razy legitymowany przez milicję, ale nie dlatego, że byłem muzykiem, a ponieważ nosiłem skórzaną kurtkę i irokeza.. Trochę mnie zatem wkurwia gadanie pewnych osób, choć w zasadzie staram się nie zwracać na nie w ogóle uwagi. Jak chcą snuć te kombatanckie opowiastki, to ich sprawa. Życzę zdrowia.

Jeszcze lepsi mitomani każą myśleć, że punkowcy obalali komunę ramię w ramię z Kościołem i Solidarnością.

Punk działał w podziemiu, ale nie było to podziemie opozycyjne. Pisaliśmy teksty wymierzone w ustrój, tylko że były one wyrazem sprzeciwu młodych ludzi, którym nie odpowiadała rzeczywistość dookoła. Równie dobrze mogły one dotyczyć kapitalizmu. Dziś panują takie czasy, że młodzi nie chcą się buntować - nie wiedzą czy warto, bo może lepiej być posłusznym. A jak zaczynają szukać, gmerać w przyszłości, to tworzą legendy. Dla mnie zdarzenia sprzed trzydziestu lat są prawdziwą historią, a ta nie składa się z legend."

To tyle bym sam sobie rozwiał wątpliwości jak wylansowano kolejny spreparowany dokument w myśl idei "Udowodnimy wszystko".
Taka schizofrenia medialna. Film patronował tvn, a potem na onecie (czyli ten sam własciciel) idzie krytyka tego paszkwila ;))) (http://muzyka.onet.pl/10174,1620914,0,1,wywiady.html)

sobota, 7 sierpnia 2010

Mistyfikacja (2010)

Jak dla mnie film ten ma dwa oblicza. Super zrobiony. Czołowe napisy, realistyczne scenografie, wspaniała gra aktorów. Maks we wszystkim. Ekstra temat. A ta druga strona? Nuda.

Zmowa.(1988)

Na oczach połowy wsi zamordowano młode małżeństwo. Wg zapewnień twórców zdarzyło się to naprawdę. Film opowiada tą historię. Relacje we wsi. Samą zbrodnię. Próby tuszowania. Pokazuje też system PRLowski. Układy i układziki. I jeszcze coś. Siłę jednostki. "Zadnych petycji" przyszło z "góry" gdy świadkowie zaczęli dochodzić prawdy - i sprawcy od razu zostali znalezieni.
Nie rozumiem tylko pewnego prokuratora. Dochodził co się zdarzyło, a gdy już wszystko odkrył zląkł się chyba tej wiedzy bo próbował załagodzić zdarzenie.

Fujary na tropie - Cop Out (2010)

Komedia kryminalna. Jedna z najgorszych jakie widziałem. Obejrzałem bo Bruce Willis gra.

Szkoła zgorszenia - Assassination of a High School President (2008)

Reporter szkolnej gazetki prowadzi śledztwo. Beznadzieja. Obejrzałem bo Bruce Willis gra.

Teatr Polskiego Radia - Patrick Suskind "Kontrabasista"

Wiele razy uciekło mi wystawienie tego monodramu w Teatrze Miejskim. Były rolki i zamiast muzyczki słuchowisko. Jeździłem aż się skończyło. Suskin jest fantastyczny. W każdym jego dziele jest jedna postać na której skupiona zostaje uwaga. Reszta to detale. Cóż mi po wiedzy muzycznej tak szczodrze prezentowanej tutaj. Jednym uchem weszła, drugim ... I właściwie wszystko cudowne. Właściwie jakaś forma spełnienia, bo wyżej wznieść się nie uda, nie ma z tej pozycji perspektywy na bardziej finezyjny lot.

Tylko ta cholerna miłość się jeszcze przyplątała. Powstały jakieś nowe pragnienia. I nie widać swiatełka w tunelu.

niedziela, 25 lipca 2010

Beats of Freedom - Zew wolności (2009)

Widząc logo "tvn" staję sie bardziej czujny. Może alergia, może zmniejszony poziom obiektywizmu. Na pewno jednak tyle razy się nacinając na to co "oni" nazywają prawdą i obiektywizmem mam do tego prawo. W końcu uczymy się życia doświadczając.
Gdy zacząłem oglądać film byłem ciekaw co to jest, czyje to spojrzenie, cieszyłem się porcja muzyki z lat osiemdziesiątych. Widząc logo posypały się pytania po co ten film, dla kogo, jakie idee ma promować.

Widziałem wiele dokumentów o wydarzeniach z lat 70 i 80 w Polsce z muzyką czy to rockową czy np Kaczmarskiego. Tutaj miało się wrażenie, że to rock wywołał rewolucję.

To będzie od tego miejsca dość chaotyczna recenzja. Luźne myśli.
Wywiady z Mogielnickim, tekściarzem. A gdzie jego teksty w utworach na filmie. Sekundy "Kryzysowej narzeczonej" - nota bene to cienki protest song. Może byłem mały i nie rozumiałem. Ale nie każde użycie słowa "kryzys" to krzyk rewolucji. Na pewno nie po wcześniejszym "Tańcz głupia tańcz" z szalenie politycznym tekstem "U Maksyma w Gdyni...".
Kultowe "Przeżyj to sam". Nawet się nikt nie zająknął na filmie, że coś takiego powstało.
Jakiś ekspert historyk fotografik na dzień dobry się wymądrzał, że Polska to kraj katolicki, a rock w Polsce promował swawolny styl życia. Po czym na poparcie jego słów puszczono "Dziwny jest ten świat" Niemena. O tak "Niech żyje wolność i swoboda" - głęboko ukryte przesłanie. Będę potrzebował tłumacza.
Gdzie choć kilka zdań od Kukiza, wojującego patrioty (fragment "Mojej ulicy" Ayi RL). Za to lansowanie sie Skiby w pełni i do woli. W końcu to swój człowiek. Nawet przypisał sobie wymyślenie "pomarańczowej rewolucji". Kłamstwo.
Kora - "Parada słoni to hajowy numer. Byliśmy bardzo mocno upalona marihuaną gdy napisałam ten utwór." ZSRR napadł na Afganistan A słonie okazały się czołgami.
Ze skinheadów zrobione niemal bojówki policyjne na usługach władzy. Nie wiem, może to prawda.
Jak dali "Moja krew" z Jarocina to ciary były. Niektóre rzeczy mocno działają.

Reasumując. Nie wiem dla kogo jest to film. Czy dla świata? Fragmenty koncertu Stonesów z Koncertowej wyglądały jakby u nas jakaś Korea była. A może film dla nas. Taka sztuczka. Twórcy filmu to przecież Polacy. Niby prowadzącym (słowa nie wypowiedział) jest Anglikiem. To przed nim Lipiński szpanuje angielszczyzną. Reszta wypowiedzi po Polsku. Czyli iluzja - że niby tak świat widzi nas, jak bardzo docenia (sceny ze świata - Rumunia, Węgry, Czechy... jakobyśmy my mieli zapoczątkować wszystkie zmiany)

ps Czyba sobie zrobię płytkę z kawałkami z lat osiemdziesiątych Brygada, Tilt, Aya Rl, Republika... mmm;) To jedyna zaleta tego filmu;)))

Było sobie kłamstwo - The Invention of Lying (2009)


Komedia romantyczna w scenerii sf. Ale nie statki kosmiczne czy future. W tym świecie wszyscy mówili prawdę. Zero kłamstwa i totalna szczerość. Co myślisz to mówisz. Bardziej wierzono słowu niż komputerom.
Same dialogi więc mało sympatyczne. Nawet zakochani wylewają na siebie "nieczystości". W roli główne Ricky Gervais. Długo dochodziłem skąd go znam. W końcu trafiłem - skecz "Homoseksualne zwierzęta". Czuć podobny system komizmu, w końcu to również współtwórca scenariusza.
Do połowy film super, dalej to mozół dociągnięcia jakoś do oczywistego końca. Mimo wszystko polecam;).

Parnassus - The Imaginarium of Doctor Parnassus (2009)


"Trochę" filmów Terry Gilliama już oglądałem. Nie tylko "Monty Pythony" czy "12 małp" ale i te mało znane np. "Przygody barona Munchausena" czy "Bandyci czasu". I właśnie z tymi ostatnimi najbardziej kojarzy mi się ten.

Obraz nakręcony na małej przestrzeni. Sporo nadrobiły tutaj efekty specjalne, które najprościej ujmując słowa - urzekły mnie;). Może bez "cudów", ale z bezgraniczna wyobraźnią;))).

Najmocniejszą stroną filmu jest obsada aktorska. Przewrotne "życie";). Wpłynęło na obsadę ról. Wpłynęło na scenariusz. Sporo pozmieniało. Na pewno;))). Główną postacią stał się Tony. W tej roli Heath Ledger. Zmarł w trakcie kręcenia. Tonego z drugiej strony lustra zagrali więc Johnny Depp, Jude Law i Colin Farrell. Prawda, że śmietanka;). Bez wiedzy o śmierci aktora można by pomyśleć, że to było zamierzone. W roli Mr. Nick (Diabeł) wystąpił Tom Waits.

Fabuła - nędza. Niestety. Tragedia równa wcześniej wymienionym "Bandytom czasu" z Seanem Connery. I nie zdziwią mnie recenzje typu "podobały mi się tylko cztery minuty - te w których wystąpił J. Depp". A czy mi się podobało ogólnie? Liczyłem jednak na coś więcej.

ps A tak zachęcający plakat;)))

czwartek, 22 lipca 2010

W chmurach - Up in the Air (2009)


Żadne wybitne kino. Ale bardzo przyjemnie się ogląda. Nie będę się wysilał na jakiś oryginalny wpis. Ot, obejrzałem. George Clooney to mega gwiazda Hollywoodu i jego twarz jest nam znajoma co ułatwia odbiór. Anna Kendrick wygląda z twarzy jak córka Toma Cruisa. I o to ją podejrzewałem;))) No dobra. Starczy. Jeśli ma coś lecieć w telewizji to może to być ten film.

ps Scena gdy główny bohater puka do drzwi tej z którą łączy swą przyszłość nie zaskoczyła mnie ciągiem dalszym. A przecież powinna;).

niedziela, 18 lipca 2010

Charles Bukowski - Listonosz

"Nigdy nie chciałem należeć do klanu małych złodziejaszków. Ja chciałem zdobyć albo cały świat, albo nic."

Cytatów tym razem aż nadto (i tak nawet nie połowa tych co chciałem umieścić;) ).

"Nasze małżeńskie łoże oddzielone było od reszty sypialni czymś w rodzaju kolumnady. Na kolumnach i między nimi ustawione były malowniczo doniczki z geranium. W trakcie naszych pierwszych miłosnych wędrówek w nowym wspólnym domu i w nowym wspólnym łożu, zauważyłem, że kolumny dziwnie się trzęsą, wykonując dość zabawne w istocie ruchy wokół własnej osi. Dał się posłyszeć także lekki chrobot.
- Auuu - wrzasnąłem.
- Co się dziej? - zapiszczała Joyce. - I nie waż się teraz zatrzymać. Dalej! Dalej! Nie wolno ci teraz ustawać!
- Panienko najsłodsza - właśnie na mojej dupie roztrzaskała się glina z twoimi kwiatkami.
- Nie wolno ci teraz ustawać. Nie możesz mi tego zrobić!
- No dobra, już dobra - robię, co mogę!
Wdarłem się w nią głębiej, a nawet udało mi się odnaleźć właściwy rytm ku małżeńskim pożytkom cielesnym.
- Auuu, kurwa! - wrzasnąłem znowu.
- Co jest grane?- Co znowu się stało?
- Kolejna donica rozkwasiła mi tyłek i krzyż, podrapała mi pośladki i stoczyła się na podłogę!
- Pierdolę te kwiaty - skwitowała małżonka. - A ty skoncentruj się może na tym, co teraz robisz!
- Proszę bardzo... proszę bardzo!
Przez cały czas wypełniania obowiązków małżeńskich, donice regularne spadały mi na tyłek i plecy. Czułem się tak, jakbym pierdolił się z kimś w czasie nocnego, dywanowego, zmasowanego bombardowania. Wreszcie nadszedł finał.
- Musimy coś z tymi geraniami zrobić - powiedziałem po paru minutach ciszy i spokoju, zbolały i tu, i tam.
- Nie waż się ich dotknąć!
- Dziewczynko, a dlaczego nie?
- Są rozkoszne, jak się patrzy na nie z dołu - i pełne rozkoszy jak spadają ci na twój tyłek!
- I to ci się tak podoba?
- I to jak!
- Czy tobie nic nie odbiło? Zaśmiała się jak zwykle filuternie. Doniczki z geranium stały się moim wrogiem. Ale do wszystkiego można się jakoś przyzwyczaić."


"- Mówię ci jeszcze raz, mały pokoik, dużo papierów i ołówków. To jest moja rada.
- JA POTRZEBUJĘ POCZUCIA PEWNOŚCI I BEZPIECZEŃSTWA!
- Nie wszyscy artyści tak głośno się tego domagali. Van Gogh nawet o tym nie myślał.
- ALE FARBY DOSTAWAŁ BEZPŁATNIE OD BRATA! - zakrzyczał mnie mój młodszy kolega."


Uwielbiam taka złachmanioną literaturę. Nie będę dociekał czy to fragment autobiografii, czy tylko autor podszywa się pod głównego bohatera. Pewnie są tu nawet jakieś wskazówki. Z fragmentem "z listem poleconym dla wariatki" już gdzieś wcześniej się zetknąłem (ale to takie osobiste wrażenie z czytania).

"A potem usiadłem blisko niej i zaczęło się: rozebrałem się do naga, nie pozwoliłem zdjąć jej ani jednego własnego łaszka, zaniosłem ją do łóżka, wlazłem na nią, policzyłem wszystkie jej żebra i najmniejsze chrząstki, rozbierając ją powoli, bez pośpiechu. A potem byłem w środku. Łatwe to nie było. Stawiała opór, na szczęście taktyczny, na szczęście długo to nie trwało. Dawno nie było tak wspaniale. Słyszałem wodę, słyszałem fale, słyszałem ją. Wydawało mi się, że robimy to tam, pod wodą. Trwało to wieczność. A potem stoczyłem się z niej, spocony i zmachany.
O ty Boże, co ty czynisz z ludźmi - wzdychałem - co ty z nami wyrabiasz! Kiedyś chciałbym się dowiedzieć, dlaczego właśnie w takich momentach Bóg zawsze pojawia się na samym końcu języka."


ps Natrafiłem na opowiadanie autora pt. "Gorący diabeł" gdzie ten który uwięził czarta mówi "Ma dwie słabości - wódę i laleczki." Przewrotne motto twórczości Bukowskiego.

Card Orson Scott - Alvin 01 - Siódmy Syn


Opowieść z pogranicza fantasy i literatury przygodowej. Rzecz się dzieje na dzikim zachodzie (pełnym nowych osadników i łakomych na skalpy Czerwonych, a nie tym z bandami kowbojów strzelających do siebie nieustannie), a właściwie w jego alternatywnym historycznie odpowiedniku. Najważniejsza jest tu mistyka. Religia chrześcijańska pomieszana z wierzeniami pierwotnymi. To w oparciu o tą relację rozwijają się zdarzenia. A centrum jest siódmy syn siódmego syna. Korcą mnie następne części cyklu. Pewnie jakiś przeczytam;)))

" Measure chwycił nóż i przycisnął ostrze do dolnego boku czworokąta.
- Measure - szepnął Al Junior.
- Słucham, Alvinie?
- Wytrzymam ból i nie ruszę się, jeśli będziesz gwizdał.
- Nie zapamiętam melodii, jeśli mam przy tym ciąć prosto.
- Nie potrzebuję melodii.
Measure spojrzał mu w oczy. Nie miał wyboru; musiał spełnić prośbę brata. Przecież to jego noga. Jeśli Alvin życzył sobie pogwizdującego chirurga, będzie go miał. Measure zaczerpnął tchu i zaczął gwizdać. Żadną melodię, same pojedyncze nuty. Przyłożył ostrze do czarnej linii i naciął. Najpierw płytko, gdyż Al jęknął cicho.
- Gwiżdż dalej - wyszeptał. - Tnij do kości.
Measure zagwizdał znowu. "

Charles Bukowski - Faktotum

" (...) " - nawet może i bym kilka cytatów znalazł, ale ... lepiej nie, język tutaj użyty do tego nie zachęca, choć kusi;))) Wykręt z tego Bukowskiego straszny. Jazda bez trzymanki i "no future". A jednak... Odrobina spojrzenia na Amerykę w czasie II wojny światowej, na ulicę Ameryki, do tamtejszych barów, zakładów pracy. Tanie wina i swawolne panienki. Automatyczne skojarzenie z Hłaską i "Piękni dwudziestoletni". A ja takie opowieści lubię. Nie ma "happy endu", ale to nie problem. Nie ma cieknącego optymizmu. Ale jest życie. Dalej. ... i wcale nie takie łatwe.

Trzeci (2004)


Kiedyś juz ten film oglądałem. Teraz to z uwagi na mistrzostwa gdzieś w tv go wyłapałem. Taki film drogi. Bardzo mocne skojarzenie do "Noża w wodzie". A motyw otwartego, pełnego radości życia i pozytywnie zwariowanego nieznajomego zgarniającego sympatię strasznie oklepany. Dodano tylko biznes i komórki. Film może i fajnie się ogląda;), ale wrażenie bezwartościowości przygniata.

niedziela, 11 lipca 2010

Robert Heinlein - Władcy marionetek

"A jednak nie pokazała mi pułapek na niedźwiedzie. Zamknęła za sobą drzwi od sypialni. Wiem, bo sprawdziłem." ;)))

"Nagle spostrzegłem, że mijam teren należący do dzielnicy plażowej. Zawróciłem. Pomyślałem, że na terenie kapieliska powinienem spotkać tłumy ludzi, a tu teren wygląda na zupełnie opustoszały. Brama była zamknięta i wisiało na niej ogłoszenie "Na czas sezonu zamknięte". Basen kąpielowy zamknięty podczas najgorętszej części lata?"


Po sporej dawce fantasy czas było przegryźć to jakimś smacznym sf. Język pełen subtelnego humoru. A i to science fiction takie z dodatkiem sensacji i romansu. Co klasyka to klasyka;). Mam jeszcze kilka tytułów w kolejce.

"Przybrała jakąś sztuczną pozę, aby należycie zaprezentować swoje wdzięki. Ze względu na sytuację, było to dość żenujące. Owszem miała się czym pochwalić, ale przynajmniej ja nie miałem nastroju, żeby to docenić."

Księga ocalenia - The Book of Eli (2010)


Mad max nie był pewnie pierwszym filmem z wizją świata po apokalipsie, ale mocno wmontował w wyobraźnię obraz jak to będzie wyglądać. Pustynie i bezprawie. I co jakiś czas trafia do kin impresja na ten temat. Tym razem dodano równie oklepany motyw niszczonych książek. I bardzo się śpieszono by zdążyć przed kolejnym filmem pt "Droga". Znów woda będzie bezcenna, będą ludożercy, byle śmieć będzie stanowić wartość. I znów... na zachód, by dotrzeć do oceanu.
To tyle jeśli chodzi o fabułę. Fabryka wtórności pracuje na wysokich obrotach. Co trzeba oddać to jakość. Żadna chińszczyzna. Użyte dobre materiały - Denzel Washington (ten dobry) i Gary Oldman (jak zwykle - ten najgorszy). Jest też Tom Waits. Ma rolę podobną do Iggy Popa w "Truposzu". I wszystko w kolorze sepii;))) lubię ten klimat;)

Rzeźnia nr 1 (2006)

Miasteczko z jednym sklepem spożywczym. Z rzeźnią. I z brakiem przyszłości. Film jest przesiąknięty dramatem, ludzkimi uczuciami, pragnieniami... mnóstwo emocji. Cóż tego skoro twórcy "walcem" po nich przejechali i spłycili do "M jak pierwsza miłość".
I takie naiwne, oklepane do bólu - najgorszy okazał się tym szlachetnym.
Ok. Może trochę zbyt sroga ocena wszak to kino niezależne a takie wiadomo, że trudniej robić, że budżety mikro itp. To może coś pozytywnie;))) Fajna realizacja. Sporo niezłych pomysłów - choćby napisy na początku. Seksowna sklepikarka (to zasługa pewnie kastingu;))) ) i pole słoneczników jako miejsce zbliżenia. Coś jeszcze? Hm... chyba wystarczy.

ps spłyciłem lekko swoją ocenę, film nie jest zbyt długi, można obejrzeć.

Świnki (2009)


Nie można nie dostrzec analogii z "Galeriankami". Różnica jest taka, że tam zasygnalizowano problem a tutaj... mocno przesadzono. Nie ocenię środowiska pedofili, bo w jaki sposób skoro go nie znam. Nie ocenię systemu jak to działa. Może jest tak w istocie. Ale knajpa w której roi sie od dzieci pijących alkohol bez krępacji jak w rasowym nightclubie to co najmniej przeginka. I przedostatnia scena, gdzie akcja rozpoczyna się w pełnym słońcu a po kilku minutach by zmontować klimat mamy noc.
Jedno oddam - potrafi ruszyć, ale to nie zasługa samego filmu, raczej tematyki.

ps zasygnalizuję również co nie uszło mojej uwadze - ktoś bardzo z twórców nie lubi chyba kleru bo tak przekarykaturował księdza, i zupełnie nie trafił, nie te cechy, nie wspólnie

niedziela, 4 lipca 2010

Andre Norton - Świat Czarownic

Pułkownik Simon Tregarth trochę narozrabiał w swoich czasach i skorzystał z pomocy pewnego Doktora, fachowca w skutecznym rozwiązywaniu podobnych problemów;))). Tak trafia on do innego świata i na dzień dobry ratuje kobietę ściganą przez grupę łowców. Okazuje się ona czarownicą. Potem zresztą u niego również odkrywają moc. Aha;) Nie jest jedynym "obcym". Dochodzi do wojny.
Kobiece fantasy. Widocznie to naturalne, że jeśli pisarki biorą się za ten styl coś im w duszy z wojowniczki gra, z "wojowniczki" w życiu codziennym (walka o równouprawnienie, tolerancję).

Pierwsze wrażenie po przeczytaniu kilkunastu stron było jedno - słaba książka. Potem skojarzyłem fakt, że przecież jestem świeżo po "Władcy" więc jaka fantasy nie wyda się słaba;))). A teraz się cieszę, że mam w domu jeszcze kilka tomów tego cyklu. Poziomem wartości pewnie nie odbiega specjalnie od seriali fantasy z AXN;) jednak w książkach zaklęta jest moc, moc ukryta.

piątek, 2 lipca 2010

J.R.R. Tolkien - Władca pierścieni. Tom 3. Powrót Króla


"- Nie masz takiej władzy, żeby wybierać godzinę swojej śmierci."

Choć tym razem czytałem w tłumaczeniu... przepraszam... hm, w dziwnie brzmiącym określeniu "w opracowaniu przekładu" przez Marię i Cezarego Frąców to zdecydowanie wolę panią Marię Skibniewską. W pamięci zostanie mi wers "Cieszę się, że jesteś ze mną Samie w tej ostatniej godzinie świata". (Tym razem przerobiono na "... teraz kiedy wszystko się kończy."). I jeszcze jeden przykład, ostateczny;).
"- Wielki Cień zniknął - odparł Gandalf i zaśmiał się. A zabrzmiało to jak muzyka. Albo jak szmer wody na wyschłym pustkowiu. Sam uprzytomnił sobie, że od niezliczonych dni nie słyszał śmiechu, tej czystej melodii wesela. Dźwięczała mu teraz w uszach echem wszystkich radości, jakich w życiu zaznał. Ale niespodziewanie w odpowiedzi na nią zapłakał. Dopiero po chwili - tak jak po ciepłym deszczu wiatr wiosenny rozpędza chmury i słońce obmyte tym jaśniej świeci - łzy wyschły, a w piersi Sama wezbrał śmiech."

Uwielbiam letni, ciepły deszcz...

ps Teraz się mogę spokojnie zabrać za "Niedokończone opowieści", "Dzieci Hurina" i ... jeszcze raz bym sobie film obejrzał, jeszcze raz, ale nie ostatni;)))

środa, 30 czerwca 2010

Andahazi Federico - Anatom

Mateusz Kolumb - "“Och, moja Ameryko! Słodka, odkryta przeze mnie ziemio!” ". Ale nie o tą Amerykę chodzi;))) I to nie nawet brat Krzysztofa. Zbieżność nazwisk przypadkowa, choć jak widać namaszcza zdolnością odkrywania;)))
"Mateusz Kolumb wędrował, szukał i wreszcie znalazł swą upragnioną “słodką ziemię”: “organ, który kieruje miłością u kobiet”. Amor Veneris, jak go ochrzcił anatom - “jeśli mi wolno nazywać rzeczy, które sam odkryłem” - stanowił prawdziwe narzędzie władzy nad niestałą i wciąż niepojętą wolą u kobiety. "
Jestem negatywnie nastawiony. Denerwowało mnie utrwalanie stereotypów o inkwizycji jako tępej organizacji ślepo forującej wyroki. Nawet opisy Ojca Świętego jakieś takie niemiłe, z cieniem kpiny lub nawet wrogości. Odnosiłem wrażenie, że autor przez wiele stron przygotowuje czytelnika by potem sprzedać swoje wyraźnie stronnicze stanowisko. No a opisy jak papież jest pojony eliksirem ze świeżej krwi z młodych dziewcząt oficjalnie mordowanych przez kata. Koń, który jeździł konno. Masakra. Książka w konwencji fabularyzowanej biografii i ktoś gotów jeszcze uwierzyć w takie "cuda". Pozwoliłbym sobie na wyrzucenie jej na makulaturę, gdybym posiadał ją w postaci papierowej.
I nie zmienię zdania pomimo niesamowitego końcowego opisu spotkania swej ukochanej, opisu który mną naprawdę wstrząsnął.

"Mateusz Kolumb siadł na brzegu łóżka. Pogładził włosy Mony Sofii - rzadkie i wysuszone - przesunął dłonią po jej czole jak zorana ziemia. Mateusz Kolumb płakał. Nie z żalu. Nie z litości. Mateusz Kolumb płakał, jak płaczą zakochani. Kochał każdą część tego ciała bezlitośnie spustoszonego przez chorobę. Delikatnie chwycił Monę Sofię za kostki u nóg i pomału rozsunął jej uda. Ujrzał suchy ..."

wtorek, 29 czerwca 2010

TR Warszawa i Grzegorz Jarzyna - Dorota Masłowska "Między nami dobrze jest"

Fragment recenzji z "Gadzinówki Wybiórczej" pani Joanny Derkaczew -
"O spektaklu Grzegorza Jarzyny lepiej byłoby jednak jak najszybciej zapomnieć. Nie gubi może wszystkich walorów tekstu, ale pokazuje polski teatr jako anachroniczny i pretensjonalny, gdzie "nowocześnie" równa się "z laptopem, designerską kanapą i smooth jazzem w tle". Estetycznie to powrót do dawnego "stylu Rozmaitości" (w minimalistycznej przestrzeni ciemne sylwetki wyłaniają się z jaskrawego tła, a wideoprojekcje przesuwają się po ścianach do dźwięków kojącej muzyki). Jest słodko, miękko, kolorowo. Klubowy klimat i senne nastroje przerywane są raz po raz spazmami."

Tak to wszystko prawda. Nikt sie na scenie ani nie zrzygał, ani nie zesrał, ani nie zbrzyndzlował. I nie puszczano płyty "the best of Canibal Corps".

I cieszę się że tak właśnie jest. Widocznie jestem mniej wybredny. I zaczynam powoli zazdrościć sobie z poniedziałku że on mógł ten spektakl obejrzeć, a ja dzisiejszy, tylko mizerny mecz Hiszpania-Portugalia;))).

ps Kolejny dowód by nie czytać recenzji teatralnych, a już zdecydowanie przed spektaklem.

krótkie info m.in. o recenzentce - http://www.bankier.pl/wiadomosci/print.html?article_id=1617827
cała recenzja - http://wyborcza.pl/1,75475,6435953,Miedzy_nami_wojna_jest.html

niedziela, 20 czerwca 2010

Aleksander Kaminski - Kamienie na szaniec

Zapuściłem tego booka w wersji audio. I ciężko się jeździło na roleczkach słuchając go. Tak ciężko, że dziś skończyłem we w miarę klasycznej postaci, tzn. elektronicznej, na kompie.
Wychowany w czasach komunizmu, na nucie patriotycznej literatury, będąc czujnym;))) bo skoro pozwalali drukować to "mieli w tym jakiś interes";) trudno mi brnąć przez takie pozycje. Pozostało mi się więc oczyścić się z tego uprzedzenia i z pogodzoną myślą, że to przecież również część naszej historii poznałem losy Rudego, Alka i Zośki.
Troszkę dla mnie to literatura motywacyjna. Oni tacy idealni. Wciąż pilnujący się by pracować nad swoim rozwojem, świadomi czym jest zaniedbanie w edukacji. No właśnie. Czemu tak trudno mi uwierzyć, że to prawda?.

Narodziny nadzieji - Born to Hope

Opowieść jak Arathorn, syn Aradora poznał Gilraenę. Jak zakochał się w niej, poślubił i narodził się Aragorn, ... nadzieja.
W porównaniu do poprzedniego filmu ten ociera się o profesjonalizm. Dużo lepsza gra aktorska. I montaż świetny i muzyka i ... obraz panoramiczny. I nawet jeśli to wciąż na poziomie "Herkulesa" lub "Xeny" to magia Tolkiena działa;)))

Polowanie na Golluma - The Hunt For Gollum (2009)


Na to "coś" natrafiłem zupełnie przypadkowo;). Aktorzy to lekka porażka, ale plenery czy podebrane z oryginału (chyba;) ) efekty są niczego sobie. To film fanowski, ale starano się podpiąć pod oficjalną trylogię stylizując czy to głosy czy postacie na te dobrze nam znane. Nawet orki wyglądają podobnie. Fabuła opowiada o tym jak Aragorn wyruszył na poszukiwanie Golluma. Jackson bardzo po macoszemu potraktował ten epizod czym dał szansę powstaniu tej nowelce. Trwa coś ponad pół godziny. Znalazłem już kolejny film - Narodziny nadzieji. Ale to już nie dziś;)))

http://www.megavideo.com/?v=DVJBUZFJ

sobota, 19 czerwca 2010

Nic śmiesznego (1995)


Ten film podobnie jak "Paragraf 22" jest takim klaunem. Bawi do rozpuku, samemu mając smutną minę. Sfrustrowany reżyser po czterdziestce, któremu życie nie za bardzo się udało, który marzy o miłości swego życia, o Małgorzacie. I chyba znajduje... Tu się jednak nic happy endem nie kończy. Jakoś wolę jednak widzieć w nim super komedię. Dla mnie to zdecydowanie najlepsza z wersji życia Adama Miałczyńskiego, które wyreżyserował Marek Korerski. Na mojej liście rankingowej pozycja obowiązkowa.

wtorek, 15 czerwca 2010

Haruki Murakami - Norwegian Wood


"Ciągle mając w głowie zamęt wróciłem samochodem do domu. Zasłoniłem okno, zgasiłem światło i poszedłem do łóżka. Zdawało mi się, że za chwilę wślizgnie się pod kołdrę M. Zamknąłem oczy i począłem ucisk jej miękkich piersi, usłyszałem szept, dłonie pamiętały kształt jej ciała. W ciemnościach powróciłem do jej małego świata. Czułem zapach łąki, usłyszałem szum nocnego deszczu. Pomyślałem o nagiej M w świetle księżyca i wyobraziłem sobie jak taka piękna i miękka owinięta żółtą peleryną... Ująłem swój sztywny członek i myśląc o M doprowadziłem się do wytrysku."

Radio na fali - The Boat That Rocked (2009)


Lubię filmy z taka muzyką. Niosą sporo pozytywnej energii. Takiego życia dodają. Pamiętam "Goodmorning Wietnam". Nic tylko zostać prezenterem radiowym. Hm... właściwie to dobra myśl;))). Ale tutaj jest inaczej. Kiedyś faktycznie istniały pirackie radiostacje umiejscowiane na jachtach. Na pewno jednak nie miało to nic wspólnego z tym co tu nam zaserwowano. Stado prezenterów, a tylko jeden, który naprawdę pasjonował się muzyką, słuchał jej i sie do audycji przygotowywał. Reszta miała w głowie tylko zarywanie panienek. Zresztą te tłumnie kutrami przypływały. Generalnie temat fajny, ale zepsuty doszczętnie. Oczywiście jak dla mnie;).

środa, 9 czerwca 2010

J.R.R. Tolkien - Władca pierścieni. Tom 2. Dwie wieże


Po tym jak mi film wszystko przerobił na swoją modłę klocki na powrót zaczynają się układać. Nie to żebym miał coś za złe Jacksonowi. Przecież to genialny film, godny książki, ale jednak detale pozmieniane.
Jak mam w zwyczaju - tutaj zero recenzji, jak bez obiektywizmu oceniać, zresztą... kilka luźnych myśli;)))

Proste wartości, które cechują autora, bezkompromisowe i nie podlegające dyskusji.
"Pojęcie dobra i zła nie zmienia się z dnia na dzień, nie jest też różne wśród elfów, krasnoludów czy ludzi. A umiejętność odróżniania dobra od zła zależy od nas samych - zarówno w Złotym Lesie, jak we własnym domu."

A to jakże aktualne, przerażająco prawdziwe "Wielu rozmiłowało się w Ciemności i czarnej magii; niektórzy zgnuśnieli, cenią sobie beztroskie życie, a inni walcząc między sobą tak się osłabili, że podbiły ich dzikie ludy." Czuje jakby to było też trochę o mnie;).

Oprócz pompatyczności i przygniatającego monumentalizmu jest też i mniejsce na ciepły humor
"- Obiecuję:smażona rybka z ziemniaczkami z kuchni mistrza Sama Gamgee. Ręczę, że dasz się skusić.
- Nie, nie damy sie skusić. Psuć dobrą rybę przypiekając sją na ogniu? Daj mi surową rybę, a wstrętne kartofle zatrzymaj dla sioebie!
- Och, jesteś niepoprawny - powiedział Sam. - Idź spać!"