piątek, 2 lipca 2010

J.R.R. Tolkien - Władca pierścieni. Tom 3. Powrót Króla


"- Nie masz takiej władzy, żeby wybierać godzinę swojej śmierci."

Choć tym razem czytałem w tłumaczeniu... przepraszam... hm, w dziwnie brzmiącym określeniu "w opracowaniu przekładu" przez Marię i Cezarego Frąców to zdecydowanie wolę panią Marię Skibniewską. W pamięci zostanie mi wers "Cieszę się, że jesteś ze mną Samie w tej ostatniej godzinie świata". (Tym razem przerobiono na "... teraz kiedy wszystko się kończy."). I jeszcze jeden przykład, ostateczny;).
"- Wielki Cień zniknął - odparł Gandalf i zaśmiał się. A zabrzmiało to jak muzyka. Albo jak szmer wody na wyschłym pustkowiu. Sam uprzytomnił sobie, że od niezliczonych dni nie słyszał śmiechu, tej czystej melodii wesela. Dźwięczała mu teraz w uszach echem wszystkich radości, jakich w życiu zaznał. Ale niespodziewanie w odpowiedzi na nią zapłakał. Dopiero po chwili - tak jak po ciepłym deszczu wiatr wiosenny rozpędza chmury i słońce obmyte tym jaśniej świeci - łzy wyschły, a w piersi Sama wezbrał śmiech."

Uwielbiam letni, ciepły deszcz...

ps Teraz się mogę spokojnie zabrać za "Niedokończone opowieści", "Dzieci Hurina" i ... jeszcze raz bym sobie film obejrzał, jeszcze raz, ale nie ostatni;)))

Brak komentarzy: