środa, 30 czerwca 2010

Andahazi Federico - Anatom

Mateusz Kolumb - "“Och, moja Ameryko! Słodka, odkryta przeze mnie ziemio!” ". Ale nie o tą Amerykę chodzi;))) I to nie nawet brat Krzysztofa. Zbieżność nazwisk przypadkowa, choć jak widać namaszcza zdolnością odkrywania;)))
"Mateusz Kolumb wędrował, szukał i wreszcie znalazł swą upragnioną “słodką ziemię”: “organ, który kieruje miłością u kobiet”. Amor Veneris, jak go ochrzcił anatom - “jeśli mi wolno nazywać rzeczy, które sam odkryłem” - stanowił prawdziwe narzędzie władzy nad niestałą i wciąż niepojętą wolą u kobiety. "
Jestem negatywnie nastawiony. Denerwowało mnie utrwalanie stereotypów o inkwizycji jako tępej organizacji ślepo forującej wyroki. Nawet opisy Ojca Świętego jakieś takie niemiłe, z cieniem kpiny lub nawet wrogości. Odnosiłem wrażenie, że autor przez wiele stron przygotowuje czytelnika by potem sprzedać swoje wyraźnie stronnicze stanowisko. No a opisy jak papież jest pojony eliksirem ze świeżej krwi z młodych dziewcząt oficjalnie mordowanych przez kata. Koń, który jeździł konno. Masakra. Książka w konwencji fabularyzowanej biografii i ktoś gotów jeszcze uwierzyć w takie "cuda". Pozwoliłbym sobie na wyrzucenie jej na makulaturę, gdybym posiadał ją w postaci papierowej.
I nie zmienię zdania pomimo niesamowitego końcowego opisu spotkania swej ukochanej, opisu który mną naprawdę wstrząsnął.

"Mateusz Kolumb siadł na brzegu łóżka. Pogładził włosy Mony Sofii - rzadkie i wysuszone - przesunął dłonią po jej czole jak zorana ziemia. Mateusz Kolumb płakał. Nie z żalu. Nie z litości. Mateusz Kolumb płakał, jak płaczą zakochani. Kochał każdą część tego ciała bezlitośnie spustoszonego przez chorobę. Delikatnie chwycił Monę Sofię za kostki u nóg i pomału rozsunął jej uda. Ujrzał suchy ..."

wtorek, 29 czerwca 2010

TR Warszawa i Grzegorz Jarzyna - Dorota Masłowska "Między nami dobrze jest"

Fragment recenzji z "Gadzinówki Wybiórczej" pani Joanny Derkaczew -
"O spektaklu Grzegorza Jarzyny lepiej byłoby jednak jak najszybciej zapomnieć. Nie gubi może wszystkich walorów tekstu, ale pokazuje polski teatr jako anachroniczny i pretensjonalny, gdzie "nowocześnie" równa się "z laptopem, designerską kanapą i smooth jazzem w tle". Estetycznie to powrót do dawnego "stylu Rozmaitości" (w minimalistycznej przestrzeni ciemne sylwetki wyłaniają się z jaskrawego tła, a wideoprojekcje przesuwają się po ścianach do dźwięków kojącej muzyki). Jest słodko, miękko, kolorowo. Klubowy klimat i senne nastroje przerywane są raz po raz spazmami."

Tak to wszystko prawda. Nikt sie na scenie ani nie zrzygał, ani nie zesrał, ani nie zbrzyndzlował. I nie puszczano płyty "the best of Canibal Corps".

I cieszę się że tak właśnie jest. Widocznie jestem mniej wybredny. I zaczynam powoli zazdrościć sobie z poniedziałku że on mógł ten spektakl obejrzeć, a ja dzisiejszy, tylko mizerny mecz Hiszpania-Portugalia;))).

ps Kolejny dowód by nie czytać recenzji teatralnych, a już zdecydowanie przed spektaklem.

krótkie info m.in. o recenzentce - http://www.bankier.pl/wiadomosci/print.html?article_id=1617827
cała recenzja - http://wyborcza.pl/1,75475,6435953,Miedzy_nami_wojna_jest.html

niedziela, 20 czerwca 2010

Aleksander Kaminski - Kamienie na szaniec

Zapuściłem tego booka w wersji audio. I ciężko się jeździło na roleczkach słuchając go. Tak ciężko, że dziś skończyłem we w miarę klasycznej postaci, tzn. elektronicznej, na kompie.
Wychowany w czasach komunizmu, na nucie patriotycznej literatury, będąc czujnym;))) bo skoro pozwalali drukować to "mieli w tym jakiś interes";) trudno mi brnąć przez takie pozycje. Pozostało mi się więc oczyścić się z tego uprzedzenia i z pogodzoną myślą, że to przecież również część naszej historii poznałem losy Rudego, Alka i Zośki.
Troszkę dla mnie to literatura motywacyjna. Oni tacy idealni. Wciąż pilnujący się by pracować nad swoim rozwojem, świadomi czym jest zaniedbanie w edukacji. No właśnie. Czemu tak trudno mi uwierzyć, że to prawda?.

Narodziny nadzieji - Born to Hope

Opowieść jak Arathorn, syn Aradora poznał Gilraenę. Jak zakochał się w niej, poślubił i narodził się Aragorn, ... nadzieja.
W porównaniu do poprzedniego filmu ten ociera się o profesjonalizm. Dużo lepsza gra aktorska. I montaż świetny i muzyka i ... obraz panoramiczny. I nawet jeśli to wciąż na poziomie "Herkulesa" lub "Xeny" to magia Tolkiena działa;)))

Polowanie na Golluma - The Hunt For Gollum (2009)


Na to "coś" natrafiłem zupełnie przypadkowo;). Aktorzy to lekka porażka, ale plenery czy podebrane z oryginału (chyba;) ) efekty są niczego sobie. To film fanowski, ale starano się podpiąć pod oficjalną trylogię stylizując czy to głosy czy postacie na te dobrze nam znane. Nawet orki wyglądają podobnie. Fabuła opowiada o tym jak Aragorn wyruszył na poszukiwanie Golluma. Jackson bardzo po macoszemu potraktował ten epizod czym dał szansę powstaniu tej nowelce. Trwa coś ponad pół godziny. Znalazłem już kolejny film - Narodziny nadzieji. Ale to już nie dziś;)))

http://www.megavideo.com/?v=DVJBUZFJ

sobota, 19 czerwca 2010

Nic śmiesznego (1995)


Ten film podobnie jak "Paragraf 22" jest takim klaunem. Bawi do rozpuku, samemu mając smutną minę. Sfrustrowany reżyser po czterdziestce, któremu życie nie za bardzo się udało, który marzy o miłości swego życia, o Małgorzacie. I chyba znajduje... Tu się jednak nic happy endem nie kończy. Jakoś wolę jednak widzieć w nim super komedię. Dla mnie to zdecydowanie najlepsza z wersji życia Adama Miałczyńskiego, które wyreżyserował Marek Korerski. Na mojej liście rankingowej pozycja obowiązkowa.

wtorek, 15 czerwca 2010

Haruki Murakami - Norwegian Wood


"Ciągle mając w głowie zamęt wróciłem samochodem do domu. Zasłoniłem okno, zgasiłem światło i poszedłem do łóżka. Zdawało mi się, że za chwilę wślizgnie się pod kołdrę M. Zamknąłem oczy i począłem ucisk jej miękkich piersi, usłyszałem szept, dłonie pamiętały kształt jej ciała. W ciemnościach powróciłem do jej małego świata. Czułem zapach łąki, usłyszałem szum nocnego deszczu. Pomyślałem o nagiej M w świetle księżyca i wyobraziłem sobie jak taka piękna i miękka owinięta żółtą peleryną... Ująłem swój sztywny członek i myśląc o M doprowadziłem się do wytrysku."

Radio na fali - The Boat That Rocked (2009)


Lubię filmy z taka muzyką. Niosą sporo pozytywnej energii. Takiego życia dodają. Pamiętam "Goodmorning Wietnam". Nic tylko zostać prezenterem radiowym. Hm... właściwie to dobra myśl;))). Ale tutaj jest inaczej. Kiedyś faktycznie istniały pirackie radiostacje umiejscowiane na jachtach. Na pewno jednak nie miało to nic wspólnego z tym co tu nam zaserwowano. Stado prezenterów, a tylko jeden, który naprawdę pasjonował się muzyką, słuchał jej i sie do audycji przygotowywał. Reszta miała w głowie tylko zarywanie panienek. Zresztą te tłumnie kutrami przypływały. Generalnie temat fajny, ale zepsuty doszczętnie. Oczywiście jak dla mnie;).

środa, 9 czerwca 2010

J.R.R. Tolkien - Władca pierścieni. Tom 2. Dwie wieże


Po tym jak mi film wszystko przerobił na swoją modłę klocki na powrót zaczynają się układać. Nie to żebym miał coś za złe Jacksonowi. Przecież to genialny film, godny książki, ale jednak detale pozmieniane.
Jak mam w zwyczaju - tutaj zero recenzji, jak bez obiektywizmu oceniać, zresztą... kilka luźnych myśli;)))

Proste wartości, które cechują autora, bezkompromisowe i nie podlegające dyskusji.
"Pojęcie dobra i zła nie zmienia się z dnia na dzień, nie jest też różne wśród elfów, krasnoludów czy ludzi. A umiejętność odróżniania dobra od zła zależy od nas samych - zarówno w Złotym Lesie, jak we własnym domu."

A to jakże aktualne, przerażająco prawdziwe "Wielu rozmiłowało się w Ciemności i czarnej magii; niektórzy zgnuśnieli, cenią sobie beztroskie życie, a inni walcząc między sobą tak się osłabili, że podbiły ich dzikie ludy." Czuje jakby to było też trochę o mnie;).

Oprócz pompatyczności i przygniatającego monumentalizmu jest też i mniejsce na ciepły humor
"- Obiecuję:smażona rybka z ziemniaczkami z kuchni mistrza Sama Gamgee. Ręczę, że dasz się skusić.
- Nie, nie damy sie skusić. Psuć dobrą rybę przypiekając sją na ogniu? Daj mi surową rybę, a wstrętne kartofle zatrzymaj dla sioebie!
- Och, jesteś niepoprawny - powiedział Sam. - Idź spać!"

Alicja w Krainie Czarów - Alice in Wonderland (2010)


Choć obejrzałem nie w 3D jakoś bez żalu się obeszło. Świadomość tak nie bolała. Avatara to sobie nawet nie jestem w stanie wyobrazić bez trójwymiaru. Do dzieł Burtona jestem przyzwyczajony. Mroczności tyle co zwykle czyli strrrasznie dużo (nawet Białą Królowa wybitnie mroczna - czarny makijaż rozwiewa złudzenia;) ). Jego miłość do Deppa na szczęście nie jest na tyle ślepa by obsadzić Johnnego w roli Alicji tylko Zwariowanego Kapelusznika (choć jak na tą postać to i tak mocno odbiegł od oryginału - jest go więcej niż królika czy kota).
Bardzo podobał mi sie tekst "podłożyć mi świnię" w tonie rozkazującym;))) i użycie słowa "oszukańcy";). Generalnie dubbing podłożony przez Figurę jest super. Dużo trudniej przebić sie przez parę Depp-Pazura;) co nie umniejsza umiejętności Cezarego. Mam spore zastrzeżenia (choć to może być ułomność mego słuchu) do niezrozumiałości sporej ilości dialogów. Szybkie o wymyślonym słownictwie. Sporo ucieka smaczków, bo "ktoś" sie postarał podczas tłumaczenia;).

I jeszcze jedno skojarzenie "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street". Trio aktorskie z tego filmu jakby żywcem przeniesione w drugi plan do "Alicji".

Aaa... Czy mi się podobało?;) Oczywiście;) Jestem względem zwariowanego Tima bardzo nieobiektywny;)))

sobota, 5 czerwca 2010

Miasto z morza (2009)


Pierwsze sceny z jadącą konnicą... miałem wrażenie, że przynajmniej jedna osoba przebrana za żołnierza to kobieta. Film o powstawaniu Gdyni i ujęcia końcowe ze współczesnym miastem niesamowite. Takie uczucie dumy, lokalny patriotyzm się rodzi. Sam film jednak strasznie słodki. Aż mdli. Niby na podstawie prozy (Fleszerowej-Muskat) więc fabuła narzucona, ale nawet gdzie powinno być trochę tragedii pozostaje tylko się domyślać. Np. zakochany młodzieniec wsiadający na statek do Ameryki kilka minut wcześniej widzi ukochaną i każe jej wybierać czy płynie z nim czy zostaje. Wchodzi na trap i widzi ją ... i rezygnuje. To się kupy nie trzyma. I nie ma za grosz emocji.

Polecam jedynie ... końcowe napisy.

Ciacho (2010)


Taka sobie komedia. Niektóre gagi mnie rozwaliły z zaskoczenia (naprawdę;))) ) a niektóre pomimo, że przewidywalne też były śmieszne. Generalnie do obejrzenia. Przy dobrym "klimacie" super ubaw.