środa, 9 czerwca 2010

J.R.R. Tolkien - Władca pierścieni. Tom 2. Dwie wieże


Po tym jak mi film wszystko przerobił na swoją modłę klocki na powrót zaczynają się układać. Nie to żebym miał coś za złe Jacksonowi. Przecież to genialny film, godny książki, ale jednak detale pozmieniane.
Jak mam w zwyczaju - tutaj zero recenzji, jak bez obiektywizmu oceniać, zresztą... kilka luźnych myśli;)))

Proste wartości, które cechują autora, bezkompromisowe i nie podlegające dyskusji.
"Pojęcie dobra i zła nie zmienia się z dnia na dzień, nie jest też różne wśród elfów, krasnoludów czy ludzi. A umiejętność odróżniania dobra od zła zależy od nas samych - zarówno w Złotym Lesie, jak we własnym domu."

A to jakże aktualne, przerażająco prawdziwe "Wielu rozmiłowało się w Ciemności i czarnej magii; niektórzy zgnuśnieli, cenią sobie beztroskie życie, a inni walcząc między sobą tak się osłabili, że podbiły ich dzikie ludy." Czuje jakby to było też trochę o mnie;).

Oprócz pompatyczności i przygniatającego monumentalizmu jest też i mniejsce na ciepły humor
"- Obiecuję:smażona rybka z ziemniaczkami z kuchni mistrza Sama Gamgee. Ręczę, że dasz się skusić.
- Nie, nie damy sie skusić. Psuć dobrą rybę przypiekając sją na ogniu? Daj mi surową rybę, a wstrętne kartofle zatrzymaj dla sioebie!
- Och, jesteś niepoprawny - powiedział Sam. - Idź spać!"

Brak komentarzy: