niedziela, 28 lutego 2010

Facet, który się zawiesił - Numb (2007)

Nie wiem jaki był sens zrobienia tego filmu. Dobrze że w między czasie chociaż jakiegoś potwora mogłem na BW zatłuc;)

Blask luksusu - Glyanets (2007)

Takie rosyjskie "Pretty Woman". Mnie romansu, więcej kariery ale nawet pomysł z ekskluzywną call girl został zachowany.

czwartek, 25 lutego 2010

Dystrykt 9 - District 9 (2009)


Dla mnie rewelacja. Sama fabuła... o niej za chwilę;) ale pomysł na realizację kapitalny. Już kiedyś podobny zabieg udał sie m.in. z Wiedźmą z Blair, gdzie choć tam więcej było z idei i zaciekawienia niż samej fabuły. I był to bardzo tani projekt. Tutaj zadziałali fachowcy i dzieki pomieszaniu fabuły i dokumentu wprowadzili dynamikę. Udany zabieg i potanił przy okazji produkcję (bo dla wiarygodności nie należało zatrudniać znanych aktorów). No a postacie kosmitów, ich zachowania... I tutaj kłaniają się chyba młodzieńcze marzenia tego co podpisał sie pod tym filmem, Petera Jacksona. Przypomnę jego pierwszy film Zły smak - Bad Taste (1987) gdzie "Czterech agentów z Sił Powietrzynch Nowej Zelandii i Ligii Obrony Kosmicznej przyjeżdża do małego, Nowo Zelandzkiego, rybackiego miasteczka by przeprowadzić śledztwo w sprawie obcych, którzy zmasakrowali ludność tego miasteczka w celu użycia ich jako składników w ich nowym intergalaktycznym jedzniu fastfoodowym ..." - bardzo amatorski, ale z równie "luźnym" podejściem do tych co to mają przybyć z kosmosu.
Podsumowując - od czasu gdy obejrzałem Avatar to pierwszy film który mnie zaciekawił tak na maksa. Polecam;)))

Weronika postanawia umrzeć - Veronika Decides to Die (2009)


Książkę przeczytałem, film obejrzałem. Jestem więc w pełni przygotowany by napisać coś więcej;). W filmie wycięte są wszystkie elementy mistyczno-religijne. Pozostawiono jednak przesłanie humanistyczne. No tak ale gdyby tego tez nie zostawiono film nie miałby juz żadnego sensu. Czuć, że to europejskie kino. Takie artystyczne, rozciągnięte w czasie, festiwalowe, wymagające. No tak. Wszystko ładnie, pięknie ale dla kogos kto przeczytał już książkę to ten film pozbawiony jest specjalnie wrażeń. A dla mnie stał sie po prostu nudny.

Feeling Minnesota (1996)

Spatrzałem sobie ten film jeszcze raz. Za pierwszym razem nie wiele wrażeń miałem z niego. I tym razem lepiej nie było. Chociaż... pragnieniem wolności powiało trochę mocniej. Przeciez wszystko jest jeszcze możliwe;).
Wspomnę tylko że w filmie wystąpił Keanu Reaves, Cameron Diaz i epizodycznie Dan Aykroyd.

Franciszek kobieciarz - Frantisek Je Devkar (2008)

Niby na luzie, komediowo, śmiesznie... Niby. Jak dla mnie to jednak niezbyt wesołe problemy. Psycholog i kobieciarz w jednym. Rozpoczyna porządkować swoje życie. Żona go zostawia, rodzi dziecko. Jednak jego czas już się skończył. Jest inny. W relacji z bratem nic lepiej. Koniec końców powrót do swych tradycyjnych przyzwyczajeń, do kobiet. Jakiś taki nijaki film.

poniedziałek, 15 lutego 2010

Teatr tv - Władysław Zabrzycki „Kwatera Bożych Pomyleńców"


Powstanie Warszawskie. Czwórka wiekowych kawalerów, niezdolnych do działań bitewnych spędza czas na w wypożyczalni książek. Tam toczy intelektualne dyskusje lub uzewnętrznia dziwaczne (i często zabawne) monologi próbując jakoś przetrwać zachowując tyle optymizmu na ile to możliwe. Wprowadzają nawet zakaz poruszania nieprzyjemnych tematów.
Bardzo dobra obsada - Jerzy Trela, Daniel Olbrychski, Jan Peszek i Jerzy Radziwiłowicz. Mnie jednak specjalnie spektakl nie poruszył. Może to miało być o powstaniu na wesoło. Ale aż tak znowu radośnie nie było. Tak nijako. Może autorowi chodziło by pokazać starania jak w tej trudnej sytuacji ludzie starali się żyć normalnie. Ale to byłby bardzo przewrotny zabieg by pokazać normalność za pomocą było nie było dziwaków. Chociaż;) Osobiście widziałem wiele lepszych spektakli. Ten troszkę mnie znudził.

Wojna domowa - Easy Virtue (2008)


Jest początek XX wieku, Anglia. Marnotrawny syn powraca do domu ze swoją świeżutką żoną, kierowcą rajdowym. Jego rodzina to arystokracja, więc wiadomo... pozbawiona serca teściowa, konserwatywne środowisko, a młoda dziewczyna spragniona życia i mocno wykraczająca poza dopuszczalne normy tego środowiska. Ale film kończy się fajnie. Główną rolę zagrała Jessica Biel, zagrała super. I bardzo fajną postać miał Colin Firth, ojca pana młodego. Ale jak to sie wszystko zakończyło ...;))) fajna komedyjka.

sobota, 13 lutego 2010

John Fowles - Mantissa


"Cała męska sympatia musi być po stronie Milesa Greena; a przynajmniej on jest o tym głęboko przekonany. Nie jest rzecz jasna niemożliwe, by nie mógł zechcieć pójść śladami Barda znad Avonu. I rzeczywiście, przez minutę lub dwie — gwoli samouspokojenia — przegląda w myślach obrazki wesołej, chętnej, a teraz również i historycznie fascynującej karaibskiej dziewczyny. Lecz wkrótce w najzupełniej naturalny sposób przeskakuje na inne możliwości wyjścia ze swego kłopotliwego położenia. Polinezyjki, Mandki, Wenezuelki, Hinduski, Włoszki, Rosjanki, dziewczyny z Libanu, z wyspy Bali i z różnych innych pośrednich miejsc; nieśmiałe, namiętne, zuchwałe, opanowane; ubrane i rozebrane, poskromione i dzikie, ścigane i ścigające, drażniące, zapłakane, flirtujące, wybuchowe... istne Narody Zjednoczone kobiecych oczu, ust, piersi, nóg, rąk, lędźwi, pośladków przyjemnie przemykają mu przed oczyma wyobraźni i jak w kalejdoskopie wpadają lub omijają okienka w jego głowie; niestety, jak obrazki na przerzucanych stronach czasopisma lub płatki śniegu nieruchome, bo nierealne."

"Miles budzi się pewnego dnia w szpitalu. Zupełnie nie pamięta, jak tam się znalazł, a niezwykle atrakcyjna pani doktor twierdzi, że jego kłopoty związane są z seksem. W terapii ma mu również pomóc czarnoskóra pielęgniarka Cory." Takie są opisy, recenzji zero. Nie dziwię się;). Choć istnieje możliwość ustalenia kim jest główny bohater to reszta czyli kobiety (lub kobieta) i miejsce wcale nie są takie zgodne z fabułą;). Może czytałem zbyt mało uważnie... może moja wyobraźnia trochę przesadziła... Może personel medyczny naprawdę istnieje, a może to w większości podobna imaginacja co wykreowana muza. A może? ;))) Na pewno. Przecież jaka lekarka by w taki sposób leczyła swego pacjenta. Zbereźne marzenia;))) Ale jak obłędna byłaby sztuka teatralna z tego. A może samemu tak;) amatorsko;))) jeszcze raz przetrawię za jakiś czas tekst;) może dojrzeję sam i to coś w mojej głowie.

ps skąd taka myśl ? gdzieś od połowy zacząłem widzieć to jako przedstawienie teatralne i tak też czytałem czasem wyobrażając sobie jak to na scenie miało by wyglądać, jak zniwelować tyle nagości, a kosztem było gubienie treści gdzieś w trakcie;)))

J. R. R. Tolkien - Hobbit, czyli tam i z powrotem


Kilka dni temu zostało zadane mi pytanie. "Jaka jest twoja ulubiona książka?". Chwila zawahania bo nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Jak przeczytałem Pachnidło to miałem wrażenie że w życiu nigdy czegoś równie dobrego nie czytałem, gdy skończyłem Cień wiatru...
Ale są takie książki, które nie muszą być najlepsze by być ulubionymi. Taką jest ta. Właściwie to zaprogramowała mi ona odbiór literatury i uelastyczniła wyobraźnię. Pierwszy raz przeczytałem ją w liceum. A teraz mam pretekst by zrobić wpis na bloga. Właśnie skończyłem słuchanie wersji audio (dużo lepiej słucha się powieści już znanych, czy to przeczytanych czy gdzieś wcześniej obejrzanych adaptacji).
O samej książce nic nie napiszę. Powód oczywisty...
"W pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien hobbit. Nie była to szkaradna, brudna, wilgotna nora, rojąca się od robaków i cuchnąca błotem, ani też sucha, naga, piaszczysta nora bez stołka, na którym by można usiąść, i bez dobrze zaopatrzonej spiżarni; była to nora hobbita, to znaczy: nora z wygodami. Miała drzwi doskonale okrągłe jak okienko okrętowe, pomalowane na zielono, z lśniącą, żółtą mosiężną klamką, sterczącą dokładnie pośrodku. Drzwi prowadziły do hallu, który miał kształt rury i wyglądał jak tunel: był to bardzo wygodny tunel, nie zadymiony, z boazerią na ścianach i chodnikiem na kafelkowej podłodze; nie brakowało tu politurowanych krzeseł ani mnóstwa wieszaków na kapelusze i płaszcze, bo hobbit bardzo lubił gości. Tunel wił się w skrętach, wił się i wił, wdrążając się głęboko, choć wcale nie prostą drogą, we wnętrze pagórka — a raczej: Pagórka, bo tak go nazywano w promieniu wielu mil — a mnóstwo okrągłych drzwiczek otwierało się to po jednej, to po drugiej jego stronie. Hobbici nie uznają schodów. Sypialnie, łazienki, piwnice, spiżarnie (mnóstwo spiżarni!), garderoby (hobbit miał kilka pokoi przeznaczonych wyłącznie na ubrania), kuchnie, jadalnie — wszystko mieściło się na tym samym piętrze, a nawet wzdłuż tego samego korytarza. Najparadniejsze pokoje znajdowały się..."
ups;))) się zagalopowałem;) ale mógłbym tak więcej. I to tez powód, dla którego sam o książce nic nie piszę. Nie o tej;)))

Na pewno, być może - Definitely, Maybe (2008)

Komedyjka z Reynoldsem. Nie wiem czy to zbieżność nazwisk. Kolejny raz widzę go w romantycznej opowieści. Po partnerowaniu Sandrze Bullock teraz zdecydowanie główna rola. Ładny chłopczyk, słaby aktor (by nie napisać aktorzyna). I film nudny. Fabuła słaba. Aż musiałem sobie przewijać do przodu. KICHA!!!

Dwoje we mnie - All of Me (1984)

Stary film ze Stevem Martinem. Super komedia. Kiedyś krążył jako nowość na kasetach VHS. Ale wtedy mnie to nie dotyczyło. Nie ganiałem do kumpli by oglądać filmy. Pewnie wiele razy leciał też w tv, ale to też mi jakoś uciekało bo jedynie na sport na żywo potrafiłem zarywać nawet całe noce;))). Ale w końcu teraz mam divixa;)))) i mogę kiedy chcę i bez reklam;).
Pewna obrzydliwie bogata kobieta umiera, ale jej dusza ma zostać wprowadzona w ciało innej młodej i zdrowej. S. Martin gra adwokata który ma zająć się jej sprawami prawnymi. Przypadkowo jednak jej dusza zostaje wprowadzona w niego i przejmuje kontrolę nad połową jego ciała.
Sporo gagów tak wizualnych jak i słownych.
"Mam trzydzieste ósme urodziny a ty dajesz mi w prezencie afrykański słup nagrobkowy? Cudownie!;)"

poniedziałek, 8 lutego 2010

Do Czech razy sztuka (2008)

:-) ;)))
Motyw się przewija.
Pokazana jest fascynacja jednej strony, ale czy na pewno chodzi o sam akt?
A ona? Może to jej fantazja, a może forma słodkiej gry:)
Ja nie wiem;)))

Surrogates (2009)

To tylko film. Zupełnie nierealna przyszłość. I jak to w Hollywood wszystko kończy się happy endem (końcowa scena przypomina mi Kurta Russela w "Ucieczka z Los Angeles" gdzie zgasił światło i świat...). Takie przychodzą myśli. Tak chciało by się powiedzieć. Oboje wiemy, że to nie prawda. To tylko kwestia promocji i coś co jest nie do pomyślenia co bulwersuje zostaje w społeczeństwie z czasem zaaprobowane. I ludzie stają się szczęśliwi. I odkrywają ze zdziwieniem, że w jaki sposób w ogóle mogli funkcjonować bez czegoś takiego.
Surogaci to maszyny zastępujące ludzi. Leżysz sobie w domu i pilotujesz takiego robota. On się spotyka z żoną, mężem, znajomymi, współpracownikami - to znaczy z ich mechanicznymi przedstawicielami.
Fabuła naiwna. Realizm świata w przyszłości jednak aż do podziwu przekonuje. Na każdym kroku promocja młodości, hasło z nowoczesnym stylem życia, sam plastik, zero biologi. I te 5% społeczeństwa, które chce normalności. Film super, wiadomo Bruce Willis;))) ale wierzę, że po obejrzeniu tylko bardziej zatęsknisz za miastem w Amazonii;).

niedziela, 7 lutego 2010

Egzorcyzmy Dorothy Mills - Dorothy Mills (2008)

Zacznę od tego co mnie wkurza. Czy w tytule oryginalnym mowa o jakiś egzorcyzmach? Nie!!! Szczęśliwie jak brałem ten film to tłumaczenia nie było. A tego cholernego ciołka tłumacza sam bym poddał egzorcyzmom.
Klimat surowy, wieś anglosaska. Gatunek filmu - horror. Podobał mi się. Nie wiele sie spodziewałem, więc miłe rozczarowanie. Bez krwi, bez jakiśtam "555" ups "666". Duchy przez młodą dziewczynę pragną by ludzie poznali prawdę o tym jak zginęli, by poznali sprawców. Kiedyś oglądałem "Kroniki portowe" i "Osadę". Zupełnie inne w treści ale z jakiś powodów właśnie te skojarzenia. Nie napiszę, że polecam ten film. Średniak. Mi podpasił klimatem.

Zombieland (2009)

Film doskonały gdy chcemy zrobić reset dla swojej inteligencji niezależnie jak wielka lub nawet jak nie wielka jest ona;))) Jedno z filmowych zer po których "Teleekspres" to duchowe przeżycie.
Bill Murray zagrał tam króciutki epizod, zresztą we własnym pałacu. Sporo za to musiał zgarnąć. Ale czemu jedną z głównych ról zagrał w nim Woody Harrelson? nie wiem;)))

sobota, 6 lutego 2010

Zagubieni w Pekinie - Ping guo (2007)

Młode chińskie małżeństwo. Bieda aż piszczy. Ona zostaje wykorzystana przez swojego szefa. Zachodzi w ciążę. Jej mąż chce to wykorzystać i próbuje wyłudzić pieniądze. Okazuje się że szef chce tego dziecka, chce dla siebie i gotów jest zapłacić. Najpierw radość z pieniędzy potem refleksja co się traci. Można chciec potem je zwrócić, ale czy ktoś weźmie je z powrotem, czy to naprawi co się zdarzyło? Tak nabywamy życiowej mądrości, wszystko kosztuje.

Nocny kowboj - Midnight Cowboy (1969)

Już kiedyś oglądałem. Wtedy szukałem akcji, ale do wczoraj pamiętałem niektóre sceny. Świat jest cały nasz, a potem następuje coraz bardziej brutalna weryfikacja. Jak boli desperacja i niemoc. Jak znika nadzieja. Trzeba być czasem ślepym by tego nie dostrzec.Trzeba.

piątek, 5 lutego 2010

Dom zły (2009)

Choć to film, ale momentami ma sie wrażenie, że to taki teatr w plenerze. Kamera cyfrowa to jednak fajny wynalazek:). Najbardziej odrażające rozliczenie z komunistycznym syfem jakie widziałem, a do tego przyprawione cuchnącą groteską. Świetna gra aktorów. Można być zniesmaczonym po obejrzeniu, ale trudno nie docenić;). Polecam.

Teatr TV - Gry operacyjne (2009)

Peter i Barbara stanowili niezwykłą parę. On, Hindus z pochodzenia, syn wysokiego urzędnika kaszmirskiego, student Oksfordu, za namową przyjaciół przyjechał do Polski, żeby pisać doktorat. Ona to subtelna blondynka ze znakomitej, szlacheckiej rodziny, studentka arabistyki. Raina od początku pobytu w Polsce był zaangażowany w życie polityczne. Prawie ćwierć wieku po śmierci żony Peter odkrywa tajemnicę ich wspólnego życia. Orientuje się, że kryjący się pod pseudonimem "Sehu" konfident to jego żona, która donosiła na niego bezpiece 15 lat, chętnie i bez przymusu.
źródło: tv.wp.pl

Nie mam swoich wrażeń z tego spektaklu.

czwartek, 4 lutego 2010

American Pie 7: Księga Miłości - American Pie Presents: The Book of Love (2009)

Spatrzałem. Widziałem jednak dużo lepsze części. Fabuła ta sama. Jak się dorwać bzykania. Więcej nagich cycków niż zwykle. Wszystko kończy się happy endem czyli bezpośrednia relacja z kilku sypialni.
Takie nic, że nawet sobie głowy nie będą zaprzątać by nominowac ten film do "kupy" roku 2009.