środa, 8 września 2010

Forsyth Frederick - Dzień Szakala

"Następnego dnia na jednym z małych cmentarzy pod Paryżem pochowano w bezimiennym grobie zwłoki nieznanego mężczyzny. Świadectwo zgonu stwierdzało, że był to turysta cudzoziemiec, którego w niedzielę, 25 sierpnia 1963 roku, przejechał na podmiejskiej szosie nieznany kierowca. W pogrzebie uczestniczył ksiądz, jeden policjant, cmentarny kancelista i dwóch grabarzy. Kiedy spuszczono do grobu skromną trumnę, nikt, rzecz prosta, nie wykazał zainteresowania, z wyjątkiem jakiegoś mężczyzny niewielkiego wzrostu, który trzymał się na uboczu. Odmówił podania swojego nazwiska i powoli oddalił się ścieżką cmentarną. Mały niepozorny człowiek. Wracał do domu, do swojej żony i dzieci.
I tak zakończył się dzień Szakala"


Wczoraj zacząłem, dziś skończyłem. Nie sposób inaczej czytać książek tego autora. W każdej możliwej chwili, do końca. A przecież widziałem film;). Znałem zakończenie. W tym przypadku to nie ma dla mnie specjalnego znaczenia;))) W jaki sposób w filmie można tak wprowadzić postać?

"Nie miał wspaniałej postawy Bouviera, który był prawdziwym symbolem prawa i porządku. Nie umiał też szermować słowem i dowcipem, co było z kolei specjalnością młodych, nowych detektywów, którzy groźbą i szyderstwem umieli złamać najbardziej zatwardziałego przestępcę czy świadka. Ale Lebel jakoś radził sobie bez tego.
Wiedział doskonale, że większość przestępców skierowana jest przeciwko małym ludziom, sklepikarzom, sprzedawcom sklepowym, urzędnikom na poczcie czy w banku, listonoszom. Oni są bądź ofiarami, bądź świadkami większości pospolitych zbrodni. A ci ludzie byli mu bliscy, wiedział, jak do nich podejść, jak skłonić ich do mówienia.
Było to, częściowo zapewne, spowodowane jego wzrostem. Niski, tęgawy, wyglądał jak mąż-safanduła z dowcipów rysunkowych, co notabene, mimo że nikt w wydziale o tym nie wiedział - było szczerą prawdą."

Brak komentarzy: