sobota, 25 czerwca 2011

Doreen Irvine - Byłam czarownicą, historia prawdziwa

Chociaż niektóre opisy rodem z Harry Pottera ja wierzę. Jak ktoś chce może sobie to poczytać jako urban-fantasy. Ja wierzę. Trochę to przypomina literaturę Barbary Rosiak.

Autorka opisuje swoje życie od początku. Od narodzin i wychowywania się w biednej rodzinie, poprzez wyjście na ulicę, narkotyki, kilkusetosobowe lucyferyczne sabaty z nią w roli głównej aż po wyzwolenie. Książka mną wstrząsnęła podobnie jak "Pasja".

Tak, wierzę.

"Zdesperowana podeszłam do najbliższego aparatu i zadzwoniłam do Taty (przyp. nie jest to rodzony ojciec) do Betanii. Słysząc o moich zmaganiach, w jakich się znajdowałam, bez wahania zaczął się modlić o mnie przez telefon. Nakazał szatanowi odejść w imieniu Jezusa, a potem powiedział:
- Idź teraz do domu maleńka, a kiedy będziesz mijała bary i domy publiczne, chwyć się dłoni Chrystusa. On Cię bezpiecznie zaprowadzi do domu.
Czy mówił dosłownie, czy w przenośni - nie wiem, ale kiedy mijałam te miejsce i czułam, że wysiłki szatana się wzmagają, że próbuje mnie namówić, bym weszła do środka napić się, a nie głosić Ewangelię, podnosiłam rękę w stronę nieba i mówiłam cichutko:
- Panie Jezu, trzymaj mnie za rękę, chroń mnie przed złem.
I to działało! Nigdy nie uległam pokusom szatana. Zapewne musiał to być dziwny widok dla przechodniów - ktoś idący z rękoma w górze. Dziwne lub nie, szatan został odparty ponownie. Jezus był Zwycięzcą. Jego dłoń mnie prowadziła i chroniła przed upadkiem."

Brak komentarzy: