niedziela, 8 listopada 2009

Rafał Wojasiński - Złodziej ryb

"Jestem nikim na tym świecie. Ludzie mnie wyśmiewają, poniżają. Przy tym w niczym nie rozpoznaję sensu Boskiego. Chcę więć przejść życie, nasycić się obrazami wschodów i zachodów słońca, chcę oglądać lasy, pracujących ludzi, chcę zmysłowo zwiedzać świat"

Zbiór opowiadań, który jeździł ze mna samochodem dość długo. Ale takie krótkie formy można z doskoku czytać, tym bardziej, ze jednak chwilami dość jak na mój gust jeśli nie wtórne to przynajmniej mocno powiązane tematycznie. Książka o zupełnie nieważnych chwilach. Szarośc dni w pierwotnej postaci, w drapieżnym instynkcie. Więc skąd moralnośc, wiara, filozofia? No właśnie - coś zjeść, wychlać (tak, dokładnie;) ), pójść na grzyby by na kolację były smażone borowiki (a nie by zrobić sobie spacer po lesie, chociaż...). Był taki moment w książce gdy wydawało mi się wszytsko jest spójne. Jedna wieś, bohaterowie przeplatają się, ale wciąż ci sami. A potem kilka opowiadań jakby z innego tomiku. Ale lepszych... Ukryta wolność.

"Z wykształcenia był nauczycielem, ale to zajęcie przerastało jego możliwości, brakowało mu serca do ciągłego wypełniania dokumentów i prowadzenia fikcyjnych zajęć, które trzeba potem opisywać w sprawozdaniach.. Znalazł wreszcie informację o pracy dla siebie. Pomoc przy prowadzeniu gospodarstwa w zapadłej wsi na Kujawach.. Dojechał tam kolejką wąskotorową. (...) W poczekalni, na niedużym dworcu stała koza i dwie ławki. Drzwi się nie domykały, piecyk zupełnie zimny, miał urwane drzwiczki.........
(...)
Jestem coraz bardziej śpiący. Odkąd pracuję u Słowika w Pasiece ciągle jestem zmęczony, brakuje mi czasu. Przestałem rozmyślać. Prawie nie widuję ludzi. Dostałem dwa pomieszczenia w starej chałupie parobka z czasów przedwojennych, kiedy gospodarstwo należało do Niemca. Białe ściany drewniana podłoga. Jakoś wszystko wyszykowałem. Jest sucho i ciepło.
Niech te słowa będą ostatnimi śladami po mnie."

Brak komentarzy: