czwartek, 28 stycznia 2010

J.M.Coetzee - Hańba


"– Nie potrzebuję żadnych reprezentantów. Mogę wystąpić we własnym imieniu, czemu nie. Czy mam rozumieć, że musimy kontynuować przesłuchanie, chociaż przyznałem się do winy?
– Chcemy dać panu szansę przedstawienia pańskiego stanowiska.
– Już je przedstawiłem. Jestem winny.
– Czego?
– Wszystkiego, co mi się zarzuca.
– Zmusza nas pan do dreptania w kółko, profesorze Lurie.
– Wszystkiego, o co mnie oskarża pani Isaacs, i fałszowania wyników.
Do rozmowy włącza się Farodia Rassool.
– Twierdzi pan, profesorze Lurie, że uznaje oświadczenie pani Isaacs za prawdziwe, ale czy pan je w ogóle czytał?
– Nie mam ochoty czytać oświadczenia pani Isaacs. Uznaję je za prawdziwe. Nie widzę powodu, dla którego pani Isaacs miałaby kłamać.
– Ale czy nie byłoby rozsądnie, gdyby je pan jednak przeczytał, zanim potwierdzi pan jego prawdziwość?
– Nie. Są w życiu ważniejsze sprawy niż rozsądek."


Za tą powieść padł Nobel i słusznie. Czasem to szanowane grono musi się uwiarygodnić;). Przez kilka dni gdy czytałem tą książkę żyłem ją. A potem jeszcze jakiś czas po skończeniu. Chyba mam inne spojrzenie niż literaccy analitycy;). Dla mnie świecka moralność wyszła przed szereg kanonu religijnego określania dobra i zła. Określenie to jedno ... i tu temat został zamglony. Zapomniano o miłosierdziu, przebaczeniu i tolerancji. Może nawet to jest ale na około, nienazwane;). I to cywilizacyjne czy inaczej, humanistyczne spojrzenie. Po drugiej stronie staje dzikie i pozbawione zasad zachowanie, które można okreslić naturalnym, zwierzęcym, biologicznym.

CZy te okrótne myśłi to nienawiść czy realne spojrzenie na sytuację?

"Banda trzech. Trzej ojcowie w jednym. Gwałciciele, a rabusie tylko przy okazji, powiedziała o nich Lucy – gwałciciele, a zarazem poborcy podatków, którzy włóczą się po okolicy, napadając kobiety i folgując swoim brutalnym zachciankom. Otóż pomyliła się. Nie zgwałcili jej, tylko się z nią sparzyli. Nie kierowała nimi zasada przyjemności, lecz jądra, worki wezbrane nasieniem, które aż do bólu pragnęło się doskonalić. I oto – patrzcie państwo! – dziecko! Sam już nazywa je „dzieckiem”, chociaż to na razie zaledwie robak w łonie jego córki. Jakie też dziecko może się począć z nasienia, które wciśnięto w ciało kobiety nie z miłością, ale z nienawiścią, nasienia chaotycznie pomieszanego, żeby kobietę splugawić, naznaczyć jak psią uryną?"

Skorzystam i wspomnę o filmie (Hańba - Disgrace 2008) który zatrzymałem w połowie jak sie zorientowałem co ja takiego oglądam. John Malkovich jest świetny. Egoista totalny. Humanista o pierwotnym instynkcie. A sam film dość wiernie odtwarza książkę. Ale zdecydowanie najpierw lektura;)))

Brak komentarzy: