sobota, 27 grudnia 2008

Terry Pratchett - Blask fantastyczny

"Słońce wstawało powoli, jakby nie było pewne, czy w ogóle warto się wysilać."
Pierwsze zdanie a ja już nabierałem pewności, że to niezwykła książka. Jak trudno było mi się wbić w ten klimat, przedostać do tego świata. Wszystko rozkojarzało, początkowo kompletny chaos w głowie, chaos w książce. Poziom abstrakcji w żartach przekroczył dość dobrze znanego mi Monty Pythona. Lecz nawet zmuszałem się do hamowania co większych wybuchów śmiechu by nie rozkojarzały. Najdziwniejsze uczucie mnie spotykało, gdy przenikając w ten świat traciłem wątek i musiałem się cofać by dowiedzieć skąd się "oni" tu wzięli. Oczywiście wzięli się tak ot! Z czasem nauczyłem się też tą książkę odbierać "tak ot".

"W odległym lesie zawył wilk i zaraz umilk zakłopotany, że nikt się do niego nie przyłączył"
"Z nadludzkim wysiłkiem szaman przypomniał sobie właściwą sekwencję poruszeń prowadzącą do wstania. Zdołał nawet przejść kilka kroków, nim spojrzał w dół i zrezygnował, gdyż skończyły mu się nogi."

ps 8,5/10 (dychę mogę dać jedynie Tolkienowi, a 9 dla np. Pachnidła)

Brak komentarzy: