czwartek, 1 stycznia 2009

Dungeon Siege: W imię króla

To kolejny film po którym oczekiwałem wrażeń wizualnych. Przecież nawet Rosjanie kręcą super fantasy. Niestety po ok 40 minutach wyłączyłem - 3/4 tego czasu zabrały sceny walki z jakimiś potworami (?). Mściciel z VanDammem w bardzo biednej stylistyce Conana z Burtem Reynoldsem (i jego nieśmiertelnym wąsikiem) jako królem. Bieda z nędzą.
Żal mi było jedynie muzyki, jakby ktoś skopiował z Lacrimosy to co łączy ją z klasykami, z muzyką symfoniczną.

Brak komentarzy: