czwartek, 15 stycznia 2009

Ingmar Villqist - Kompozycja w słońcu (teatr gombrowicza)

Najpierw byłą decyzja odnośnie wieczoru. Kino czy teatr. Fatalne recenzje dla "Ducha miasta" i zachwyt nad "Kompozycją w słońcu". Skąd więc dylemat??? Banał, nie wiedziałem, że grają jeszcze. Głód teatru był zbyt wielki by obiektywnie ocenić spektakt, czy grę aktorów. Nawet gdyby grali jak paralityczni tryglodyci i emocje uzewnętrzniali jak wielki polski(?) europejczyk Adam M. też byłbym zachwycony.
A treść - właściwie wszystko oczywiste. Jaki jednak miała by sens taka notka na blogu. Załóżmy, że jest jednak drugie dno, że jest coś ukryte. W tym dramacie bezspornie widz otrzymuje taką szansę by poszperać głębiej, jako bonusa autor dorzuca mu alternatywne niedomówienia, finalną niekonsekwencję pozwalając błądzić.
Nie, nie będę tutaj pisał analizy. To teatr, to trzeba przeżyć. A Villqist potrafi grać na emocjach, choć zawsze ekstremalnie smutnych. Od wesołych mam Woody Allena;)

Brak komentarzy: