czwartek, 15 stycznia 2009

Ursula K. Le Guin - Najdalszy brzeg


"Dokonałem wyboru, uczyniłem to, co musiałem uczynić. Stoję w świetle dnia, oko w oko z własną śmiercią. I wiem, że jest tylko jedna władza warta posiadania. I ta władza polega nie na braniu, lecz na godzeniu się. Nie na tym by mieć, lecz by dawać."
To zdecydowanie najlepsza część z cyklu o Ziemiomorzu. Najlepsza z powieści autorki, które wogóle czytałem. I napewno jedna z lektór obowiązkowych w gatunku fantasy. To nie byle czytadło, ale bardzo dojrzała literatura, napisana z sercem przepełnionym poezją ("uderzając dziobem w fale wzbijała delikatny, kryształowy pył wodny..."). Relacja starego człowieka, czarodzieja i chłopca, przyszłego króla. Nauka pokory dla wszystkich. Wielkość w byciu małym. Rozważania o życiu i śmierci - bardzo klarownie przekazana przez autorkę filozofia, warta dyskusji teologicznej lub chociaż jakiś wyjaśnień w tym temacie, jakiś punktów odniesienia w rzeczywistości. Czytając ma się wrażenie, że przez pewien czas pisarka sama wcieliłą się w postać arcymaga by myśleć jak on lub by obdażyć go swymi przemyśleniami. I wcale nie jest problemem, że czarodziej i jego kwestie wypowiadane są w trzeciej osobie. Że wszystko pokazane jest oczami czternastoletniego chłopca. Zanim na papierze pojawiły się pierwsze zdania, książka musiała już istnieć - rzadko spotykana spójność i logiczność. To kolejny powód by zachwycać się nią, by nią delektować.

;))) Oto co arcymag opowiedział o smokach
"Kim jestem aby sądzić czyny smoków?... Są mądrzejsze od ludzi. Z nimi jest jak ze snami. My ludzie śnimy sny, czynimy magię - robimy dobrze, robimy źle. Smoki nie śnią. One są snami. One nie czynią magii - to jest ich substanja, ich istota. One nie działają - one są."

Eh, tak, wyobraźnia...

Brak komentarzy: