niedziela, 7 marca 2010

Bez mojej zgody - My Sister's Keeper (2009)

Rodzinną sielankę przerywa wiadomość, że córka jest chora na raka. Zasugerowano, że urodzenie kolejnego dziecka może sprawdzić, że będzie ono hipotetycznym dawcą narządów i szpiku. Nadchodzi ta chwila i podjęta jest decyzja że musi dojść do przeszczepu nerki. Druga córka, urodzony dawca się nie zgadza. Wynajmuje prawnika. Ma 11 lat. Zaskarża rodziców. I tu wszystko jak dla mnie się sypie w filmie. Jej bezczelne odzywki tolerowane przez rodziców, jej argumenty, że chce chodzić na imprezy jak normalne dzieci, że brak jednej nerki będzie jej przeszkadzać w normalnym życiu. Moja wiedza medyczna jest zerowa więc to pozostawię bez komentarza. Chodzi mi o drugą stronę, o dalsze życie rodzinne. Wszyscy dalej jakoś radośni jakby się nic nie wydarzyło. Siostry dalej się kochały jakby jedna dla drugiej życie gotowa była poświęcić (a przecież argumenty że może kiedyś nie będzie mogła w zespole cheerleaderek tańczyć). Wspólne wypady, matka z córka się obejmują roześmiane, a przecież właśnie mają się spotkać na sali sądowej na przeciw siebie. I nie chodzi o jakieś tam np. podziały procentowe tantiemów tylko o życie ludzkie.

I tu zakończyłem oglądanie. Przestało mnie interesować zakończenie. Czy ona się szlachetnie poświeci się, czy siostra umrze, czy... Takie prowadzenie niekonsekwentne zachowań, relacje latające na gumkach, amatorka, która mnie nie przekonała ani prze chwilę. Obejrzę sobie skoki.

2 komentarze:

M pisze...

Z tego co pamiętam decyzję podjęła sama chora. Jedyną możliwą. Mnie ruszyło. O bohaterstwie w obliczu śmierci łatwo się mówi czy kręci filmy, z życiem bywa różnie :(

tylkodlam pisze...

Może to temat na pewna dyskusję, lub chociaż bardziej rozwiniętą wymianę zdań. Tak, chyba tak.