poniedziałek, 22 marca 2010

Biała wstążka - Das Weisse Band (2009)


Sam początek, czarno-biały obraz i wrażenie - pachnie Jarmushem i jego "Deadman". Zacieram ręce;))). Potem jednak zacząłem wyczuwać ducha Bergmana. W końcu dużo więcej tu aspektów psychologicznych. Ale to nie wada i mnie nie zraża;). I generalnie jest to świetnie zrealizowany film. Pełne mistrzostwo. Spokój, opanowanie, każda scena ma sens, jest ważna, logicznym kawałkiem ukłądanki (tak to wygląda). Opowieść przechodzi z jednego domu do drugiego, z jednej rodziny do drugiej. Poznajemy coraz to nowych bohaterów i powiązania między nimi. I tak narrator opowiada historię... , a my za pomocą obrazu zapoznajemy się z tamtymi realiami. Odwiedzamy mieszkańców i dopiero gdzieś zaczyna do nas docierać jak pięknie ktoś ubrał krytykę tradycji i wartości ponadczasowych karykaturując tych, którzy ład ten symbolizują. Czemu zwróciłem na to uwagę? Mogłem przymknąć oko. Jaki jednak ten film miałby sens??? Opowieść kończy sie podejrzeniem narratora i drugą wersją rozpowszechnioną wśród ludzi. Trochę mnie takie pozostawienie rozczarowuje, jakieś takie niepoważne.

Brak komentarzy: