czwartek, 9 kwietnia 2009

Lauren Weisberger - Diabeł ubiera się u Prady


Tą książką rozkoszowałem się w postaci audio. Lektorem jest młoda dziewczyna, podobnie jak narratorem. I chociaż wydłużyło mi to znacznie czas obcowania z tą powieścią, nie żałuję. Początkowo zapowiadała się Bridget Jones. Pamiętam jednak film (z Meryl Streep) i w niczym on nie przypominał tej przezabawnej komedii. Może więc to zasługa lektora. Tak czy siak momentów przy których mogłem się pośmiać lub chociaż radośnie uśmiechnąć było sporo.
Właściwie to "Diabeł ubiera się u Prady" jest literaturą kobiecą. Właściwie, bo czy taki podział powinien naprawdę istnieć;), czy naprawdę istnieje? Tematy absolutnie mi obce, wręcz abstrakcyjnie kosmiczne. Problemy młodej amerykańskiej dziewczyny czy świat mody jest mi tak samo bliski jak bimber z buraków Jakuba Wendrowycza, a "znane" marki z wielkiego świata to taka sama chińszczyzna jak runy obronne z "Malowanego człowieka". Tak, jestem zdecydowanie profanem bo wycieczka po Pret A Porte to nuda w porównaniu do podziemi Londynu z "Nigdziebądź" Gaimana. Nie jest to jednak bezwartościowe czytadło, o nie;) Cała książka to opis poświęcenia jednego roku życia by dotrzeć do wymarzonego celu. A gdy cel jest tuż, tuż, gdy brakuje kilku dni poświęcenie tego, bo czasem jest coś ważniejszego, bo istnieją różne drogi by go osiągnąć. A wszystko bez specjalnych wzruszeń, pozytywne, optymistyczne.

ps Na www.biblionetka.pl dałem 5;)

Brak komentarzy: