niedziela, 26 kwietnia 2009

Witold Gombrowicz - TransAtlantyk

"Żegluga z Gdyni do Buenos Aires nadzwyczaj rozkoszna... i nawet niechętnie mnie się na ląd wysiadało, bo przez dni dwadzieścia człowiek między niebem i wodą, niczego nie pamiętny, w powietrzu skąpany, w fali roztopiony i wiatrem przewiany."

Poezja. Jak to się czyta. Każde zdanie zaskakuje, zachwyt wywołuje.
Pewnie niewiele z tej powieści zrozumiałem;))) Urzekł mnie jednak styl pisarski, radosna kreacja fabuły, zupełny brak barier estetyczno-moralno-zachowaniowych - umysł i przyzwyczajenia nie są ograniczeniem.

Na końcu ksiąski kilka mądrych rozpraw na temat przeczytanego tekstu. Że głównego bohatera nazwał swoimi nazwiskiem, że o homoseksualizmie, naleciałościach, Mickiewiczu... istna parada onanistów. A co mnie to obchodzi czy ten Gombrowicz z powieści to autor czy nie autor. Czy on jest za puncypami homo czy przeciw, czy przeciw nim czy za. A to, że tchórz w powieści to co, wszak tacy też są co piórem wojują więc czy on w kontrze Mickiewiczowi, czy za nim, czy mu obojętny, czy znał go - co mnie to obchodzi, czy nie obchodzi, na pewno nie obchodzi, o na pewno, na pewno nie obchodzi. I te mądre masturbatorskie profesory, że w "Dziennikach" napisał... A co mnie to obchodzi, czy nie obchodzi... ja czytałem "TransAtlantyk".

2 komentarze:

M pisze...

:))))))A owszem, obchodzi, obchodzi, bo jak światopogląd się nie zgadza, to po co takie głupoty czytać, lepiej Mickiewicza, w stepach akermańskich się zanurzyć i zapomnieć o buncie, potrzebach, o id i o ego,o historii i przyszłości - czyste piękno słowa zachwyca, nie wszystkich, ale zachwyca, nie trzeba rozumieć, nie trzeba myśleć, nie trzeba pamiętać...

tylkodlam pisze...

oczywiście od Mickiewicza bym tego Gomrowicza kopami odganiał, wieszcz to krajowa esencja literackiej estetyki
ale dla mnie tu właściwie to też takie piękno słowa, może deczko gałganiarskie, ale za to z jakim luzem, z jaką pompą emocjonalną, z jaką energią