czwartek, 23 kwietnia 2009

Bohumil Hrabal - Pociągi pod specjalnym nadzorem


W posłowiu znalazłem
"„Hrabal to twórczość, na jaką sobie nasza pogrążona w kryzysie literatura chyba nawet nie zasłużyła. Spada jej tak trochę jak z nieba!..."
Oto jak niezwykłe zjawisko, jakim jest bezspornie twórczość Bohumila Hrabala, określił jeden z krytyków, zdając sobie doskonale sprawę z wyzywającego charakteru tego stwierdzenia, gdyż właśnie wówczas, w 1963 roku, odbył się słynny zjazd pisarzy czechosłowackich i ukazało się wiele interesujących książek, zarówno autorów debiutujących, jak i tych, którzy ponownie dochodzili do głosu. Był to wszakże czas „burzy i naporu"."

To dopiero druga opowieść tego autora z którą się zapoznałem. Nie ostatnia. Lubię takie pisarstwo. Mali ludzie, ich drobne problemy, ich chwile słabości, ich codzienność. Takie drobiazgi, lecz za nimi stoją rzeczy ważne dla nich lub całego pokolenia.
Zawiadowcy na kolei (Hrabal pracował jako zawiadowca, zresztą jako akwizytor również, to odnośnie poprzedniej opisywanej przeze mnie powieści) w czasie wojny. Pociągi pod specjalnym nadzorem to te z dostawami dla armii. I jeden pełen amunicji.

"Pociąg ruszył. Ogarnęło mnie jakieś dziwne uczucie, obaj esesmani byli piękni, wyglądali tak, jakby raczej pisali wiersze albo szli na partię tenisa, ale znajdowali się ze mną w lokomotywie, obok inżyniera Honzika stał dowódca tego transportu, kapitan w austriackiej czapce alpejskiej, twarz przecinała mu zagojona blizna, która przeskakiwała usta i poprzez brodę ciągnęła się niżej. "

Nie, nie. To nie ten pociąg;) Ale opis esesmanów ... i dalej ...

"Z pewnością była w tym moja wina, dlatego też słusznie wzięli mnie ci esesmani do lokomotywy i ciągle się dopominają, aby im wolno było przenieść te lufy na tył głowy i na dany znak nacisnąć spusty, nafaszerować mnie kulkami i otworzyć drzwiczki... Czułem to doskonale, ale mimo to myślałem, że to tylko tak, że nie są do tego zdolni, bo obaj byli tacy przystojni, zawsze bałem się pięknych ludzi, nigdy nie umiałem normalnie rozmawiać z pięknymi ludźmi. Pociłem się, jąkałem, tak bardzo podziwiałem piękne twarze, tak byłem olśniony, że nigdy nie mogłem spojrzeć w jakąś piękną twarz."

I ten jeden jedyny raz spotkałem się z problemem transportu zwierząt w czasie wojny. Ginęli ludzie. Zamordyzm holokaustu nie pozwalał litować się nad zwierzętami. Mordowano Rosjan, Polaków, Cyganów. Świat wie tylko o jednej nacji. Więc na czworonogi "szkoda miejsca w literaturze wojennej". A Hrabal napisał. I chwała mu. A przecież ja nie jestem rzadnym "animalsem". Ale nie zacytuję nawet zdania o tym, każde zbyt drastyczne;(((

Brak komentarzy: