piątek, 17 kwietnia 2009

Neil Gaiman - Dym i lustra


Kolejny zbiór opowiadań i znów sporo tekstów ponowionych z poprzednich. A w tym wszystkim najgorsze, że te znane okazały się najciekawsze. I "Trolowy most", i o gargulcach strzegących przed uczuciami, i zabawna "Rycerskość". By nie ujść za kompletnego malkontenta - ciekawie rozprawił się ze znanymi bajkami w "Szkło, śnieg i jabłka", nawet fajne było "Załatwimy ich panu hurtowo" i coś co mi podpasiło "Uczta". Jednak na tak przeze mnie lubianego autora to mało. Rozbroiła mnie jego szczerość w notce do "Złote rybki i inne opowiadania" gdzie otwarcie wspomniał, że poskładał teksty pisane na kolanie bez ładu i składu i spostrzegł, że wyszło coś fajnego. Naprawdę wielka bezkrytyczność.
A jego poezja nad którą się tak zachwyca -

"Miałem wówczas siedemnaście lat, byłem pewny siebie jak każdy młodzieniec,
sądzący, iż uczyni z morza swą kochankę,
i przyrzekłem matce, że nie wyruszę na morze.
Oddała mnie do sklepu piśmienniczego i swój czas
spędzałem pośród ryz i libr; lecz kiedy umarła, z jej oszczędności
kupiłem małą łódkę. Wziąłem zakurzone sieci ojca,
zatrudniłem trzech ludzi...
"
jakaś porażka, jest tu tyle finezji co u Salety gdy jeździł na łyżwach; zaś idei białego wiersza -
"Miałem wówczas siedemnaście lat, byłem pewny siebie jak każdy młodzieniec, sądzący, iż uczyni z morza swą kochankę, i przyrzekłem matce, że nie wyruszę na morze. Oddała mnie do sklepu piśmienniczego i swój czas spędzałem pośród ryz i libr; lecz kiedy umarła, z jej oszczędności kupiłem małą łódkę. Wziąłem zakurzone sieci ojca, zatrudniłem trzech ludzi..."
czy tak "normalnie" jest gorzej?

ps Pytanie czemu przeczytałem tą jego książkę. Na dzień dobry, jeszcze we wstępie dał mi cukiereczek w postaci "Ślubnego prezentu" bardzo podobnego do "Portretu" Wilda. It's all.:)

Brak komentarzy: