niedziela, 15 marca 2009

Andrzej Pilipiuk - Norweski dziennik - tom 1 Ucieczka


"- Ech wy - westchnął szpieg. - I co ja mam teraz napisać w raporcie? Że mój podopieczny zeżarł kasetę magnetofonową z kompromitującymi go informacjami?"

Bardzo zbliżona do "Oka Jelenia". Nie można tego tłumaczyć, że to ten sam autor. A podróż bohaterów z Polski do Norwegi i w jednym i drugim przypadku odbywała się na zasadzie pstryk i są. To akurat tylko kropka na końcu zdania opisującego podobieństwa obu książek. Przez cały czas czytania miałem wrażenie, że to powieść kierowana do harcerzy. Bez specjalnej brutalności, młodzi bohaterowie, surowy styl życia i troszkę MacGywera. Pewnie w podobnym stylu pisany jest przez Philipiuka "Pan Samochodzik".
Przy okazji tej "recenzji" wspomnę o pewnym sposobie pompowania książek. Ponieważ należy utrzymać poziom jeśli chodzi o cenę wydaje się je coraz grubsze, czy to stosując rodzaj papieru czy zmniejszając ilość znaków na stronie. Od współczesnej literatury anglosaskiej nasi pisarze podłapali już nawet nie lanie wody, a wręcz zalewanie wodą. Kierując się tym kryterium możemy chyba być nawet wdzięczni autorowi, że "teleportował" bohaterów do miejsca docelowego. Chociaż zachodzi tu ciekawa zależność. Im dalsza podróż, dłuższa droga tym krótszy opis. Po tych wszelkich przygotowaniach i ostrzeżeniach co moze się dziac na granicy nawet nie spostrzegłem jak podróż się zakończyła. Podobnie wyglądała wyprawa pociągiem, powrót samolotem. Ile za to ciekawych wrażeń przyniosło 6 km na rowerze. A wspinaczka po klifach rozpisana co do spadającego kamyczka, kropelki potu, przygniecionego kwiatka. Nie przekreślam tej trylogii, bo nasz grafoman dyżurny pisze bardzo luźnym językiem i czasem trafiają się "perełki", a jeśli nic się nie zmieni to przegalopuję tylko po reszcie by poznać fabułę.

Znalazłem fragment, który wydał mi się znajomy;))))))
"- Zamaskowaną dziurę w ziemi. Wpadnie i zrobi sobie kuku.
- To nieetyczne.
- Więc przed wilczym dołem ustawimy tabliczkę ostrzegawczą. Będziesz miał swoją etykę.
- Przeczyta i nie wpadnie. Więc po co kopać?
- Napiszemy po polsku. Nie zrozumie ostrzeżenia i wpadnie, a my będziemy mieli czyste sumienia.
Jak się przekonałem Maciek zawsze miał genialne pomysły. I sumienie z gumy."

Za sprawą takich "klimatycznych" momentów "Norweski dziennik" choć nie jest rzadną rewelacją, to nie stał się też wielkią tragedią.

2 komentarze:

M pisze...

Niestety im dalej tym mniej takich perełek :(

tylkodlam pisze...

tego się niestety obawiałem, pewnie tylko przelecę po treści.
A na półce już czeka Carlos Ruiz Zafon i "Cień wiatru".