poniedziałek, 9 marca 2009

Neil Gaiman - Rzeczy ulotne


Zbiór opowiadań jednego z moich (jak zresztą widać po opisach) ulubionych pisarzy jakoś mnie całościowo nie zachwycił. Gaiman każdą opowieść traktuje niczym swoje dziecko, jakoś trudno mi jednak poważnie traktować takie macierzyństwo gdy pociechy powstają "na zamówienie z poza rodziny";). A tak jest w znamienitej większości w tym przypadku. Mało tego jedna trzecia ze zbioru "M jak Magia" by jednak nie stała się "rzeczą ulotną" dostała swoją drugą szansę. O "Październiku w fotelu" wspominałem, już wtedy zrobił na mnie spore wrażenie estetyczne. Ale oczywiście bez przesady z tym grymaszeniem, jest kilka bardzo dobrych opowiadań. "Pamiątki i skarby" - super, to coś co klimatem łączyłem z "Nigdziebądź" ale Gaiman głównych bohaterów połączył z Cieniem z "Amerykańskich Bogów" i dał im możliwość wystąpienia w jeszcze jednym epizodzie ("Władca górskiej doliny" ale jak dla mnie nic specjalnego). Ciekawe, choć dość makabryczne były również "Arlekin i walentynki" i "Karmiący i karmieni".
Jednak zdecydowanie najlepsze jest "Jak myślisz, jakie to uczucie?". Niezwykle subtelne, ledwie cień niezwykłości, a zarazem sprośne do bólu -
"Nigdy nie byłem rzeźbiarzem, ale tej nocy coś nabrało kształtu pod moimi palcami: kanciaste dłonie i szyderczo uśmiechnięta głowa, karłowate skrzydła i powykręcane nogi. Stworzyłem go z mej żądzy, żalu nad samym sobą i nienawiści a potem ochrzciłem ostatnimi kroplami Johnny'ego Walkera Black Label i umieściłem na sercu - mego własnego gargulca, aby strzegł mnie przed pięknymi kobietami o piwnych oczach i przed tym, bym jeszcze kiedykolwiek coś poczuł."

ps A Błażej Dzikowski i "Wszystkie zwierzęta na poboczu autostrady" jest równie dobre (jak nie lepsze).

Brak komentarzy: