czwartek, 12 marca 2009

My Blueberry Nights - Jagodowa miłość


"Klienci od lat zostawiają tu klucze. Zgłaszają się po nie po kilku dniach, czasami po kilku tygodniach.
- A co się z nimi dzieje przez większość czasu?
- Przez większość czasu leżą sobie w słoiku.
- Po co je trzymasz? Powinieneś je wyrzucić.
- Nie. Nie mógłbym.
- Dlaczego?
- Gdybym je wyrzucił, te drzwi zamknęłyby się na wieki."

Nie jest to komedia romantyczna lecz dramat. Samotność, nieszczęśliwa miłość, niespełnienie, niezrozumienie siebie i bliskich... Pragnienie szczęścia... To wyjątkowo delikatny film, więc i cierpienie zagrane jest cichutko, czasem tylko oczami. Tak też została dobrana obsada. Rachel Weisz odgrywa długi monolog (bez stopklatki), twarz kręcona z profilu. Gorycz młodej dziewczyny, która nie wie co dalej, która dotąd przegrywała ze swymi słabościami, która miała oparcie w mężu i który zginął w wypadku - jej wyjazd to jej śmierć. I przez tych kilka minut emocje zalewają ekran. Natalie Portman to o czarującym uśmiechu i rozbrajającym poczuciu humoru pokerzystka. Karty doprowadziły do tego, że nie potrafiła nawet zaufać własnemu ojcu w jego ostatniej godzinie.
Norah Jones nie tylko gra główną rolę, to jej piosenkami przeplatane są dialogi. Jako aktorka mnie nie powaliła. Ale muzyka. Chyba lubię ją teraz nawet bardziej niż Katie Malua. To właśnie do czegoś takiego pasują słowa Jima Morrisona z "When the music's over" (cytuję z pamięci więc mogą być nieścisłości) - "Kiedy kończy się muzyka pogaś światła, bo muzyka to twój jedyny przyjaciel do końca". Utwory Norah Jones nigdy nie będą przeszkadzać, narzucać się, czegoś wymuszać, próbować cię zmieniać. Będą jak przyjaciel - wtedy gdy będą potrzebne.
Chciałem jeszcze wspomnieć o tej formie realizacji filmów, którą tak bardzo lubię i o zasadzie, która po raz kolejny się sprawdziła. Im więcej twórca ma do przekazania tym potrzebuje mniejszego rozmachu, kilku aktorów i miejsca gdzie mogą usiąść, położyć się lub przespacerować.
"- A co z tymi?
- Te klucze należały do pewnego młodzieńca z Manchesteru.
- Miał plany i marzenia przebiegnięcia każdego maratonu w tym kraju.
- Zaczynając od Nowego Jorku. Zamierzał napisać dziennik o swoich przeżyciach, a skończył na prowadzeniu kawiarni. Dostał ją od Rosjanki, która kochała kolekcjonować klucze i oglądać zachody słońca. Niestety kochała zachody bardziej niż klucze i pewnego dnia zniknęła w jednym z nich.
- Dlaczego nie podążyłeś za nią?
- Kiedy byłem mały, mama powtarzała mi w parku, że jeśli się zgubię, mam pozostać w jednym miejscu, a ona mnie odnajdzie."


ps ostatnia scena to pocałunek. Wszak nadzieja zawsze umiera ostatnia, na szczęście ostatnia (czy to już gdzieś nie zostało napisane wcześniej?;) ).

Brak komentarzy: