wtorek, 31 marca 2009

Stanisław Lem - Solaris


"Siedziała obok mnie na łóżku i patrzyła we mnie z powagą. Uśmiechnąłem się do niej i ona się uśmiechnęła, i pochyliła nade mną; pierwszy pocałunek był lekki, jakbyśmy byli dwojgiem dzieci. Całowałem ją długo. Czy można tak wykorzystywać sen?" ;)

Kolejna książka z 1001 które należy przeczytać za życia;))) W czasach licealnych liczyło się dla mnie anglosaskie sf, a z polskiej to Zajdel i okolice. Lema jedynie przeczytałem "Cyberiadę" i "Bajki robotów", zacząłem "Eden" i "Solaris". Były zbyt ciężkie jak dla goniącego za akcją chłopaka.

"Czarny ogrom oceanu i puste niebo nad nim wypełniała wówczas oślepiająca swą gwałtownością walka kolorów twardych, metalicznie rozżarzonych, łyskających jadowitą zielenią - ze stłumionymi, głuchymi płomieniami purpury, a sam ocean przerzynały odblaski dwu przeciwstawnych tarcz, dwu gwałtownych ognisk, rtęciowego i szkarłatnego; trzeba było wówczas najmniejszego obłoku w zenicie aby światła spływające wraz z ciężką pianą po skosach fal wzbogaciły się o nieprawdopodobne, tęczowe migotania."

Takich pojedynczych;))) zdań tworzących całe rozdziały jest w tej książce wiele. Jak niezmiernie ciężko jest wyobrazić sobie te opisywane abstrakcje. Niemożliwością jest oczywiście nawet zbliżenie się do tego co widział sam autor. Może to i lepiej, robi się z "Solaris" coś bardziej wizualnie indywidualnego. Za Lemem jednak w jego powieściach (i nie tylko) podąża filozofia, a rozważanie na temat Boga ułomnego trafia we mniej jak kula w płot. Podobnie jest z wywodami nad treścią nieistniejących książek, nie specjalnie ważnych dla samej fabuły i lekko naruszających jedynie problem istnienia Solaris (kiedyś zresztą Lem napisał książkę, która recenzowała wymyślone przez niego samego woluminy). Więc cóż ciekawego lub bardziej dostojnie, cóż tak ważnego jest w tej powieści. Nic czego bym nie widził lata temu, tylko wtedy zabrakło mi cierpliwości (ciii ;))) ). Kontakt z obcym na motywach ludzkich uczuć...
"(...)Ale żyło we mnie oczekiwanie, ostatnia rzecz, jaka mi po niej została. Jakich spełnień, drwin, jakich mąk jeszcze się spodziewam? Nie wiedziałem nic, trwając w niewzruszonej wierze, że nie minął czas okrutnych cudów."

Brak komentarzy: