środa, 4 marca 2009

Frank Herbert - Diuna


O istnieniu tej książki przypomniały mi słowa "teraz czekam na taką ekranizację Diuny, jakiej doczekał się Władca Pierścieni". Pierwsza myśl "przecież Lynch ją zrobił", no tak a ja męczyłem się w trakcie jej oglądania. A książkę... kiedyś zacząłem;(
Pusta planeta, bez specjalnej fauny i flory, bez wybujałej urbanistyki. Nawet pomieszczenia w których coś się dzieje opisane są bardzo powierzchownie. Przy takim, dość specyficznym minimaliźmie łatwiej dostrzec co stanowi wartość książki. By zrobić z "Diuny" książkę akcji w konwencji sf można było ją skrócić o 80 procent. Więc co jest tak ważne? Ludzie, ich relacje, zachowania, ideały - to jest to co zrobiło z niej wielkie epickie dzieło.
" ... otworzył lśniące od łez oczy i spojrzał na nią." - pewnie podobny cytat można znaleźć w wielu książkach, usłyszeć na wielu filmach. Jak często jednak zdarza nam się przeczytać go mając "lśniące od łez oczy". A jak nie przystanąć przy takim fragmencie
"Zrobiłam to, moja mała biedna, nie ukształtowana, droga, maleńka córeczko. Przywiodłam cię na ten świat, wystawiając twą świadomość, zupełnie bezbronną na jego wielorakość.
Mikroskopijna fala poczucia bezpieczeństwa i miłości była odpowiedzią drobiny, niczym odbicie tego, co w nią przelała."


ps Zdecydowanie sięgnę po następne części "Diuny". Przecież także chcę być świadkiem deszczu na Arrakis;)

Brak komentarzy: