poniedziałek, 23 marca 2009

Maja Lidia Kossakowska - Więzy krwi


"Dobra, przyznaję. Odkąd umarłem po raz trzeci, przestałem kogokolwiek kochać"

Ten zbiór opowiadań jest naprawdę dobry, dużo lepszy niż powieść "Ruda sfora". Zanim rozpocząłem go czytać i tak miałem podjętą decyzję, że przeczytam jej "Siewcę wiatru". Teraz chciałbym to zrobić jak najszybciej;))). A może po kolei tak każdą z opowieści?;)
- "Mucha" - debiut, dość przewidywalna
- "Schizma" - o ekonomicznych religiach, pielgrzymki do marketów i tym podobne, bardzo zbliżony pogląd do mojego, mogę śmiało podać rękę
- "Hekatomba" - psychopatyczny morderca, ale czy aby na pewno?
- "Diorama" - może byłem zbyt zmęczony, bo to opowiadanie mnie nie porwało
- "Zwierciadło" - wielkość minipowieści, jednak motyw lustra jako przejścia, nie tylko Gaiman stosował, lecz gdy główna bohaterka otrzymuje imię Koral... jest jeszcze kilka innych, bardziej klimatycznych podobieństw (osobiście nie polecam, po prostu nic specjalnego)
- "Smutek" - całkiem przyzwoite (gdzieś w tle "dzieci kukurydzy", ale to bardzo luźne skojarzenie)
- "Więzy krwi" - fabuła na jakiej powstało to opowiadanie jest nędzna, jest jak betonowa podłoga, ale to właśnie na niej układamy piękne kafle, wykładziny itp. I tak pierwszych sześć-siedem stron nadawałoby się jako koloryzujący tą notkę cytat, więc może choć okruszek... "Grande fatale zdarzyło się pod koniec trzeciego roku. Na specjalne zaproszenie przyjechała do szkoły sławna rzeźbiarka z Japonii. Wystąpiła tylko raz w jednej z bardziej szacownych galerii. Przyodziana w przepisowe bure szaty z powagą wysypała na podłogę zawartość dwunastu woreczków. W jednym był piasek, w innym żwir, a w pozostałych zwykła ziemia. I tyle. Cała rzeźba. Wszyscy rzucili się z zachwytem podziwiać...". Mając ten tomik w ręku tytułowe opowiadanie lub raczej ballada (jak woli autorka) jest obowiązkowa. A swoją drogą kolejny raz mogę dostrzec zbieżność poglądów co do ślepej nowoczesności.
- "Spokój Szarej Wody" - tematem jest kat i jego profesja, jednak niesamowicie oryginalne podejście (gdy wspomnę sobie "Herezjatę" Komudy i rozprawienie się z podobnym zadaniem, tak pisanym na siłę, na sztukę), a tu choć kobiece pióro kat miecz opuszcza bez wahania, jednak to dopiero początek...
- "Szkarłatna fala" - taka troszkę zapchajdziura, ale spoko, nie nudzi;)

"Zło zawsze czai się blisko, na wyciągnięcie ręki. Nie sposób się z nim układać, oswajać go ani zmieniać. Kto wparuje się w lustro, zobaczy oblicze diabła. Tylko często nie potrafi tego zauważyć, bo rozpoznaje w nim jedynie własne rysy"

Brak komentarzy: