czwartek, 26 marca 2009

Andrzej Pilipiuk - Norweski dziennik tom2 - Obce ścieżki


"- Te wypociny są straszne.
- Mnie się podobają. Są tak cudownie antyradzieckie."

może i są co nie zmienia faktu, że nadal straszne.

Jakby harcerz pisał harcerzom. Treść rozwodniona. Gdybym kiedyś nie usłyszał "Pilipiuk to mój ulubiony pisarz" już dawno bym przerwał czytanie tego tomu. Podoba mi się język, ale niech mi nikt nie wciska kitów, że w wieku trzynastu lat pisał o sławnym bimbrowniku (a wtedy jak się zarzekają jego biografowie i recenzenci ponoć rozpoczął pisanie tych wypocin). Nie rozumiem jednak po co to połączenie z Wendrowychem. Ostateczną ocenę zostawię sobie gdy przekartkuję ostatni (na szczęście) tom dzienników.

I chwila prawdy??? Pisarz, o swoje branży...
"- Widzisz tu jest często tak: najpierw opublikują jedno opowiadanie, potem gdy się spodoba, robią z niego powieść, a potem rozbudowują na jej bazie cały cykl. I nikt się nie obraża."
To wyjaśnia czemu zamiast zgrabnej i szybkiej minipowieści, która jest z kategorii "nie zostawię dokóki nie skończę" mamy 800 zadrukowanych stron czymś takim

ps Zupełnie świadomie wziąłem tą książkę. Z samego założenia była skazana na porażkę. Po "Cieniu wiatru" każda stała by się jedynie przecinkiem. A tej jakoś mi żal nie było;)))

2 komentarze:

M pisze...

nie mów , że nie mówiłam ;)) niestety :/

tylkodlam pisze...

mówiłaś, mówiłaś... i ja Ci wierzyłem, nadal Ci wierzę ... a i tak pewnie wbrew sensowi i logice część trzecią w kwietniu przekartkuję;(((
siła nałógu, nic więcej;(
na pocieszenie zostanie mi pastwienie się nad tymi wypocinami;)
hm, to jakaś nieznana perwersja czy inne licho;)