środa, 27 maja 2009

Douglas Adams - Życie, wszechswiat i cała reszta


"Na ziemi siedział pogrążony w bezgranicznej zgryzocie robot-inwalida. Od dłuższego czasu milczał w metalowym przygnębieniu. Było zimno i wilgotno, oczekiwano jednak od niego - jako od robota - by tego nie zauważał. Z olbrzymim wysiłkiem woli udawało mu się jednak bardzo dobrze zauważać i zimno, i wilgoć. Mózg robota został podłączony do centralnego banku danych krikkitskiego komputera wojennego. Wcale mu się to nie podobało, centralnemu bankowi danych krikkitskiego komputera wojennego też nie.
(...) Robot nie był szczęśliwy, że ma wykonać wyznaczone mu zadanie.
Śmiechu warte koordynowanie taktyki wojennej planety zajmowało jedynie maleńką część jego wspaniałej inteligencji, reszta straszliwie się nudziła. Po tym, jak trzy razy pod rząd rozwiązał wszystkie (poza własnymi) co ważniejsze matematyczne, fizyczne, chemiczne, biologiczne, socjologiczne, filozoficzne, etymologiczne, meteorologiczne i psychologiczne problemy wszechświata, miał poważny kłopot, czym się zająć, zaczął więc komponować krótkie, smutne, bezdźwięczne, by nie powiedzieć: niemelodyjne, piosenki. Ostatnia była kołysanką. -
Już bardzo długi czas śpi świat
I tylko mnie spoczynku brak.
Bo w podczerwieni dobrze widać,
Że noc jest dzisiaj obrzydliwa."


Generalnie zaskakująco nudne i niespodziewanie ponaciągane żarty. Jeśli w czwartej części będzie równie kiepsko to na piątą nawet nie spojrzę. W tej dużo uwagi zostało skupionej na grze zwanej krykietem (to najnudniejsza gra świata, więć może klimat jej przesiąknął na stronice książki), na małej białej piłeczce będącej bombą niszczącą absolutnie wszystko na zawsze i kilku równie nudnych, jak nie jeszcze bardziej pomysłach.

"Artur zachłysnął się drinkiem. Zaczął kasłać.
- Jaki zachwycający kaszel! - uznał człowieczek w absolutnym zaskoczeniu. - Nie miałbyś nic przeciwko temu, bym się dołączył?
Po tych słowach dostał ataku najbardziej niesamowitego i niezwykle popisowego kaszlu. Artur był tak zaskoczony, że też zaczął się straszliwie zachłystywać, kiedy jednak uzmysłowił sobie, że robił to już przedtem, zupełnie się pogubił.
Wspólnie wykonywali morderczy dla płuc duet, trwający pełne dwie minuty, nim Arturowi udało się przestać kasłać i pluć.
- To orzeźwia - stwierdził człowieczek, dysząc i wycierając łzy. - Jakie musisz prowadzić podniecające życie! Bardzo dziękuję! - Przyjacielsko potrząsnął dłonią Artura i zniknął w tłumie. Artur pokręcił z niedowierzaniem głową."

Brak komentarzy: