wtorek, 19 maja 2009

Raymond Chandler - Bay City Blues


Kiedyś czytałem dużo sensacji przeplatanej z kryminałami. Teraz to troszkę ciekawość czy mi się jeszcze będą podobać, a troszkę chęć urozmaicenia. Autor jest kultowy w gatunku więc jeśli by było coś nie "halo" to nie dlatego, że może słaby pisarz;)))

"Przyjechał za niecałe pół godziny - wielki facet o przyjemnej twarzy z dołeczkami w policzkach, o przyprószonych srebrem włosach i maleńkich usteczkach stworzonych do całowania niewinnych bobasków. Miał na sobie idealnie odprasowany granatowy garnitur, wypolerowane buty z kwadratowymi noskami i ząb łosia na złotym łańcuchu przewieszonym przez brzuch."

Pisarz jest dobry, czytało się jak czyta kryminały, chociaż... To zbiór trzech opowiadań. Pierwsze "Bay City Blues" ma klasyczną fabułę, jednak już dwa pozostałe to po społu fantastyka i horror i spokojnie mogły by znaleźć się w antologii wspólnie z np. Gaimanem. Jedno opowiada "idealne" morderstwo z urzyciem proszku na niewidzialność, drugie zawiera drzwi co to "ułatwiają rozwiązywać problemy z kłopotliwymi osobami" (nie pada oczywiście w tekście tak dosłowne określenie ich;))) ).
Acha, dodam tylko, że autor za każdym razem rozwiewa wszelkie złudzenia - zbrodnia nie popłaca.

Brak komentarzy: