sobota, 30 maja 2009

Zmierzch - Twilight (2008)


Hallmarkowy gotycki romans dla nastolatek. Jak dla mnie jedynie do obejrzenia, ale skąd ja mam wiedzieć jak wygląda naprawdę emocjonalny świat młodych dziewcząt. Mogłem więc wiele nie zrozumieć, wiele przeoczyć. Samo zakochanie się dwójki "młodych" to ograne i mało oryginalne. Jednak ta konfiguracja człowiek i wampir daje coś świeżego, chociaż te z kłami znów powróciły do łask i są wybitnie eksploatowane;). Tak ale "te z kłami" są tu tak amerykańskie jak u Christophera Moore'a w jego świrniętym "Love Story". Bardziej jak w serialu "Sommerville" niż takie jak naprawdę. Przecież nawet dziecko wie, że postać wampira nie odbija się w lustrach, że nie mogą wychodzić na światło dzienne, że mają kły, że śpią w trumnach, zamieniają się w nietoperze. Te w "Zmierzchu" skonstruowano by bardzo wygodnie móc się nimi posługiwać jako postaciami, są więc wampirami jedynie z nazwy i nieśmiertelności, pozbawione wszystkich tak charakterystycznych cech (ba, niektóre to prawie wegetarianie). Czekam niecierpliwie na interwencję Drakuli, Nosferatu, Bela Lugosi lub Beksińskiego, przecież tej profanacji zostawić tak nie można. O takich to nawet "nieustraszeni pogromcy wampirów" mogli by się potknąć i nie rozpoznać. Nawet Blade, wieczny łowca by ich nie zabił.
Hm... , może o to chodzi, może to ewolucja, Ale na nieśmiertelnych?

A w tle, by było odrobinkę mroczno, czasem słowa o sensie życia i śmierci.

ps powinienem napisać, że kolejny raz film wyprzedził książkę, ale nie tym razem; tej powieści nie małem w swych planach czytelniczych (i nic się nie zmieniło)

Brak komentarzy: