piątek, 8 maja 2009

Performance Zbigniewa Warpechowskiego


Klub "Ucho" pomimo darmowego wstępu (nie licząc zbiórki do puszki) nie pękał w szwach, a i tak znaczną częścią widowni byli aktorzy i pracownicy teatru;). To, że nie byłem przygotowany na taką akcję to oczywiste, takie było zapewne główne założenie. Najpierw pokaz z kliszy. Pokaźną część filmu zabrała gra na rogu (jeden z kierowników teatru w trakcie przerwy na papieroska, ja nie;), wspomniał dość ironicznie, że weźmie sobie lekcje gdy na tym instrumencie). Nie wiem czemu, ale w trakcie przeciągającej się gry na rogu usłyszałem deklamowane na jednym z wieczorków poetyckich "jeden, dwa, trzy, cztery /stop klatka/ sto czterdzieści jeden, sto czterdzieści dwa /stop klatka/ trzy tysiące dwieście osiemnaście, trzy tysiące dwieście..." Moje mentalne przygotowanie do odbioru tej twórczości być może artystycznej było całkowicie chybione. To co rodziło się w mojej głowie w trakcie oglądania tego "czegoś" było tak montypythonowskie, że aż mi wstyd. Artysta interpretując wstępnie to co potem zostało nam wyświetlone, dał klucz jak rozwiązywać te jego kalambury. Spoglądanie na świat przez prezerwatywę jest genialne i boleśnie prawdziwe. Pomyślałem sobie "masz mnie gościu, jesteś niezły". Jego fascynacja Tablicami Świętego Przymierza ma właściwe korzenie (jak żyć, a nie co nas ogranicza). To jednak było proste, częściowo sam wyjaśnił, a częściowo oczywiste ideowo. To co powstało na żywo jest absolutnie moim spojrzeniem (na rozmowie z artystą już nie zostałem). Żebracze pieniądze położone na te atrapy Tablic z przykazaniami. Może żebracze, choć raczej od biednych - prostych ludzi, przecież tylko oni dają jałmurznę. Wartości możesz kupić, ich stosunek względem Ciebie (tu można temat rozwijać) a obciążyć zapłatą tych najsłabszych. Takie są realia obecnego świata. Co miały symbolizować cukierki - może słodycz grzechu a może jak cudownie przestrzegać przykazań??? Lizanie (?) to chyba symboliczne czyszczenie, powolne naprawianie ludzkich umysłów, a lakierowanie - czy na pewno tak bezpośrednio? A gdy Warpechowskiego zaczął kręcić się wokół własnej osi z na przemian zmienianym palcem skierowanym ku górze w mojej głowie kierownictwo Ministerstwa Zwariowanych Kroków całkowicie przejęło kontrolę nad mymi myślami i jechali jak jury z Idola składające się z czterech Wojewódzkich.
Czy żałuję, że przyszedłem na to zdarzenie artystyczne. Absolutnie nie. Czy coś więcej zrozumiałem. Nawet tego nie jestem pewmy co podejrzewam, że zrozumiałem. Jeśli mam być szczery zalęgła się w mej głowie dość szybko i pozostało do końca pewna myśl "czy ktoś tu ze mnie nie robi wała?", by na koniec powiedzieć "koniec i bomba, a kto widział ten trąba";)

ps Siedże nad tym wpisem wciąż myśląc. Nie, niczego nie zmienię w sensie treści, taki był mój odbiór. Może kiedyś się go będę wstydził. Już zaczynam;). Prześpię się z tym i jutro zapewne dostrzegę coś więcej. Może opadnie mi nawet szczęka jeśli dostanę oświecenia. Podniosę ją, wsunę na miejsce i następnym razem wybiorę się na kolejny performance;) A ironia, która mnie przesiąkła to wątpliwości czy to autentyczne czy chałturnicze, to zarazem obrona przed czymś co wykracza poza mój świat sztuki.

ewentualny link by szukać pomocy;)))
http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/os_warpechowski_zbigniew

Brak komentarzy: